Laserowy telewizor HiSense to trochę projektor na sterydach
Pokaz zorganizowany przez HiSense był w zasadzie jedyną możliwością zobaczenia laserowego telewizora. Urządzenie nie jest jeszcze dostępne w strefach demonstracyjnych elektromarketów (ale będzie), a przetestowanie go nie wchodzi w grę. Tak się składa, że nie dysponuję wolną ścianą, na której można powiesić 100-calowy ekran. Nie wspominając już o tym, że dostarczenie go na 10. piętro bloku bez windy towarowej mogłoby okazać się zwyczajnie niemożliwe.
Ale problemem jest tutaj tylko rozmiar ekranu. Dzień przed prezentacją miałem okazję oglądać mecz na 90-calowym telewizorze. Padło wówczas pytanie o jego masę – 76 kilogramów. Tymczasem 100-calowy ekran do laserowego telewizora HiSense waży 7 kilogramów(!) i do zamontowania go nie potrzebujemy fachowca. Wystarczą cztery, niekoniecznie prosto wkręcone śruby. Zawiasy ekranu są przesuwane, więc można go łatwo wyprostować. Nieco bardziej trzeba napracować się przy samym projektorze, bo jego masa przekracza 20 kilogramów.
Czytaj też: Amatorzy znaleźli dwie nowe egzoplanety. Obiekty krążą stosunkowo blisko Ziemi
No właśnie, jak projektor, skoro mowa o telewizorze? Za projekcję obrazu w laserowym telewizorze HiSense odpowiada właśnie projektor. Wysyła on wiązkę lasera, która tworzy obraz na ekranie. Można to zrobić też na ścianie, ale wtedy obraz będzie gorszej jakości. Ciekawe zjawisko można zaobserwować na… suficie. Jak widzicie na zdjęciach (wybaczcie jakość, zapomniałem baterii do aparatu i ratowałem się smartfonem), na suficie widoczne są kolorowe fragmenty obrazu. Wiązka lasera jest wypuszczana pionowo w górę, więc projektor może stać pod ekranem, ale można go też zawiesić pod sufitem i odwrócić kierunek promieni. Choć nie do końca jestem pewny, czy będzie to dobry zabieg dla dźwięku. Laser jest jak wiadomo szkodliwy dla naszych oczu. Dlatego projektor wykrywa zbliżenie do urządzenia i wówczas automatycznie przyciemnia wiązkę. A jeśli się nie odsuniemy, po pięciu sekundach całkowicie ją wyłączy. To dobre zabezpieczenie przed dziećmi.
Jaki obraz generuje laserowy telewizor HiSense? Naprawdę dobry. Widziałem go w dzień, w dużym i jasnym pomieszczeniu z oknami zasłoniętymi jasnymi roletami. W ciągu dnia, na moim prywatnym OLED-zie przy oknach zasłoniętych żaluzjami, widać mniej. Obraz był bardzo jasny, kontrastowy, z ładnie nasyconymi kolorami. Czerń nie była tak głęboka jak w OLED-ach, ale i tak prezentowała dobry poziom. Obraz jest dynamiczny i nie smuży. Piłka w trakcie meczu nie zamienia się w kometę. HiSense nie ma jeszcze badań laboratoryjnych dotyczących parametru Input Lag, więc zachowawczo mówi, że nie przekracza on 20ms. Weterani Warzone’a właśnie wyszli, natomiast mniej wyczynowi gracze będą zadowoleni z dynamiki obrazu. Jak pomyślałem o tym, w co zagrałbym na 100 calach, rozbolała mnie głowa od liczby tytułów.
Czytaj też: Łazik Perseverance zaczyna robić to, po co poleciał na Marsa: szukać tam życia
Ciekawostką jest geometria obrazu. Był on delikatnie przekrzywiony na ekranie, tworząc trapez. Można to bardzo łatwo wyregulować i używa się do tego smartfonu. Robimy zdjęcie ekranu telefonem i za pomocą specjalnej strony internetowej możemy go wyprostować. Bardzo proste i użyteczne narzędzie.
HiSense Laser TV działa w oparciu o własny system operacyjny. Wśród aplikacji mamy podstawowe tytuły, takie jak Netflix, czy Amazon Prime Video i CDA.PL. Trwają prace nad dodaniem polskich serwisów np. TVN-u, TVP oraz IPLI. Wykorzystanie własnego, zamkniętego systemu HiSense motywuje tym, że łatwiej jest dbać o jego wydajność. Aplikacje są lepiej dopasowane, a cały interfejs działa dzięki temu płynniej.
Warto wspomnieć o dźwięku. W projektor wbudowane są głośniki. Według specyfikacji jest to 2x 30W z obsługą Dolby Atmos. Dźwięk jest naprawdę dobry. Z powodzeniem mógłbym zrezygnować przy nich ze swojego soundbaru.
No i na koniec – cena. Nie sprawdzałem ile kosztuje laserowy telewizor HiSense, ale spodziewałem się naprawdę ogromnych kwot idących w dziesiątki tysięcy złotych. Tymczasem urządzenie kosztuje 19 999 zł.
Czytaj też: Microsoft zmusi nas do Windowsa 11. DirectStorage API ruszy tylko tam
HiSense Hisense 65″ U8GQ, czyli dużo za… mało?
Telewizor HiSense U8GQ nie jest jeszcze dostępny na polskim rynku. Na starcie zdecydowanie rzuca się w oczy jego wygląd. Spora metalowa nóżka oraz wykonane z metalu krawędzie wokół ekranu robią wrażenie. Z kolei z tyłu widzimy, że telewizor nie jest rekordowo cienki. A wręcz przeciwnie. To zasługa wbudowanych głośników o mocy 60W. Z czego jeden został umieszczony na górnej krawędzi obudowy. To jeden z tych przykładów, kiedy możemy powiedzieć – fizyki nie oszukasz. Dobry głośnik musi zajmować miejsce. Mamy tu obsługę dźwięku Dolby Atmos i jak na głośniki wbudowane w telewizor, jakość dźwięku zdecydowanie jest ponadprzeciętna. A w planach HiSense ma wprowadzenie na rynek telewizora ze 120W głośnikami.
Jeśli chodzi o obraz, to mamy tu ekran w technologii QLED, którą HiSense nazywa ULED. Oferuje jasność 1000 nitów i 120 stref podświetlenia. Do tego 120 Hz odświeżanie obrazu, rozdzielczość 4K, certyfikat TÜV Rheinland potwierdzający niską emisję światła niebieskiego oraz godność z certyfikacją IMAX Enhanced. A pozostając przy specyfikacji, do dyspozycji mamy też pełny zestaw gniazda z HDMI 2.1 na czele.
Wyświetlany obraz stoi na wysokim poziomie. Mamy bardzo głęboką czerń i ładnie nasycone kolory. Wszystko jest dynamiczne i sprawia przyjemne wrażenie wyskakiwania z ekranu. A jak się okazało po prezentacji, wszystko to na standardowych ustawieniach ekranu, bez dodatkowego podbijania specjalnymi trybami. Warto też wspomnieć, że telewizor stał obok okna, a mimo to zachowywał bardzo dobrą jakość obrazu. Choć odbicia na błyszczącej powierzchni były wyraźnie widoczne, ale to standard w błyszczących matrycach.
Cena telewizora nie jest jeszcze znana, ale wstępnie jest mowa o niecałych 4000 zł za wariant 65-calowy. To brzmi lepiej niż dobrze.