Jednoznaczne polecenie rozbicia drona Reaper miało miejsce, kiedy ten był na terenie Afryki. Gdzie dokładnie? Tego nie wiadomo, ale jasne jest, że w obszarze odpowiedzialności amerykańskiego Dowództwa Afrykańskiego i nic w tym dziwnego. To, choć stacjonuje w Stuttgarcie w Niemczech, obejmuje prawie cały kontynent afrykański z wyjątkiem Egiptu. Najpewniej jednak dron rozbił się w Afryce Północnej, gdzie Amerykanie prowadzą działania wojskowe.
Czytaj też: Myśliwiec, niszczyciel czy okręt podwodny? Marynarka USA musi wybrać
Według ujawnionego raportu, zdalnie sterowany MQ-9A Reaper przydzielony do 214. grupy Czarna Owca, 162. Skrzydła Lotniczej Gwardii Narodowej Arizony wystartował 23 czerwca około 19:05 czasu lokalnego z nieujawnionej lokalizacji. Dron poleciał na “misję operacyjną”, co oznacza tyle, że najpewniej patrolował albo realizował rekonesans, będąc uzbrojonym w pociski Hellfire lub bomby naprowadzane laserowo Paveway.
Siły rozbiły drona MQ-9A Reaper w obawie przed trafieniem resztek sprzętu w nieodpowiednie ręce
Czytaj też: Nowy satelita Sił Kosmicznych USA skorzystał z podwózki samolotu
O 6:40, prawie 12 godzin po rozpoczęciu misji, pilot i operator drona odkryli, że brakuje mu paliwa. Załoga początkowo nie mogła ustalić przyczyny wycieku, ale operator po manipulacji czujnikiem odkrył paliwo wylewające się z 1770-litrowego kadłuba drona, które składuje je w siedmiu wewnętrznych zbiornikach. Urzędnicy odpowiedzialni za misję nakazali dronowi powrót do bazy.
Wyciek paliwa okazał się jednak nie do powstrzymania, dlatego postanowiono rozbić drona MQ-9A Reaper, żeby nie pozostało po nim możliwie nic użytecznego. Siły Powietrzne chciały zminimalizować szanse na to, że przeciwnicy uratują przydatny sprzęt z miejsca katastrofy. Kiedy więc dronowi prawie skończyło się paliwo o 9:14, pilot zwiększył prędkość lotu, gdy ten zaczął opadać, aby zmaksymalizować siłę uderzenia.
Czytaj też: Jaki los spotkał działo elektromagnetyczne Marynarki Wojennej USA?
Co spowodowało awarię MQ-9A Reaper?
General Atomics, czyli producent drona, przeanalizował incydent z przedstawicielami Sił Powietrznych, ostatecznie obwiniając za utratę paliwa wadliwe działanie przedniego elektrycznego podgrzewacza paliwa. To sprawiło, że straty wyniosły wspomniane wyżej ponad 42 mln złotych, co odnosi się do kosztu samego drona. Podczas incydentu nie ucierpiały żadne osoby ani mienie.