Wiemy to może nie z oficjalnego oświadczenia marki, ale ze słów szefa sprzedaży Volkswagena, Klausa Zellmera, który udzielił wywiadu niemieckiej gazecie Muenchner Merkur. Samo ogłoszenie nie jest w żadnym stopniu zaskoczeniem, bo z miesiąca na miesiąc podobnych informacji na temat innych marek trafia do nas coraz więcej, co tworzy wręcz “elektryfikacyjny trend” na rynku motoryzacji.
Czytaj też: Przyszłość Skody ujawniona. Co czeka nas do 2030 roku?
Większość firm zapowiedziała znaczące zmiany w ofercie po 2025 roku i drastyczne (względem obecnej oferty) po 2030 roku. Oczywiście pod kątem elektryfikacji swojej oferty, co obejmuje zarówno modele w pełni elektryczne (BEV), jak i hybrydowe. Volkswagen nie jest wyjątkiem, co widać już od ponad roku, czyli ujawnienia wielkich planów z rodziną ID.
Spalinowe Volkswageny w Europie będą do kupienia maksymalnie do 2025 roku. Inne rynku będą się nimi cieszyć dłużej
Czytaj też: Honda Civic Hatchback nowej generacji już po premierze
Tak więc, wedle słów Klausa Zellmera, nowe spalinowe Volkswageny znikną z europejskiego rynku w 2033-2035 roku, co oznacza, że najpóźniej firma ujawni swój model w okolicy 2026/2027 roku. W dobie coraz ostrzejszych obostrzeń dla naszego regionu nie dziwi też fakt, że termin dotyczy tylko Europy. Co najważniejsze, dotyczy to tylko marki Volkswagen, a nie całego koncernu, choć pozostałe marki grupy zaczęły już snuć podobne plany. Może nie wszystkie, ale i tak jest ich sporo.
Chiny i USA będą cieszyć się spalinowymi modelami Volkswagena “nieco dłużej”, a Ameryka Południowa i Afryka “znacznie dłużej”. Jest to spowodowane zarówno kwestią emisji, jak i rozwoju infrastruktury ładującej. Niestety konkretne terminy nie padły, ale jako że do 2050 roku wszystkie nowe Volkswageny będą elektryczne, to firma ma na to sporo czasu.
Czytaj też: Hybrydowe Ferrari z V6 zadebiutowało. Oto wyczekiwane Ferrari 296 GTB
Elektryczna teraźniejszość i przyszłość Volkswagena
Na ten moment Volkswagen rozwija swoją elektryczną rodzinę na każdym ważnym rynku, ale w Europie te najważniejsze modele sprowadzają się do ID.3 oraz ID.4. Nie są to tanie BEV, ale nie rekordowo drogie, choć firma doskonale wie, że nie zbuduje na nich elektrycznej przyszłości. Dlatego też ma w planach znacznie tańszego ID.1 (nazwa niepotwierdzona) i najważniejsze – tajemniczy Project Trinity, który znacząco obniży cenę BEV. Przynajmniej na papierze.