Wybuchy promieniowania gamma są na tyle potężne, że ich szczytowa jasność może być 100 miliardów razy większa niż Słońca. Nawet w porównaniu do najjaśniejszych supernowych wciąż mówimy o jasności miliard razy większej. Pocieszający dla ludzkości jest jednak fakt, że eksplozje te są na tyle odległe, iż nie stanowią dla nas większego zagrożenia. W przeciwnym razie nasze istnienie błyskawicznie by się zakończyło.
Dłuższe wybuchy mogą trwać do kilkunastu minut i są wynikiem zapadania się gwiazd o masie ponad 20 razy większej od masy Słońca. Te krótsze trwają natomiast około sekundy i są efektem łączenia się gwiazd neutronowych bądź gwiazd neutronowych i czarnych dziur. W obu przypadkach rozbłyski gamma nie pochodzą z samej eksplozji, lecz są związane z dżetami poruszającymi się z ogromnymi prędkościami.
Promieniowanie gamma o kosmicznym pochodzeniu zostało wykryte w 1967 roku
Przez długi czas jedynym sposobem na badanie wybuchów promieniowania gamma było obserwowanie ich z kosmosu, gdzie brakuje warstwy ozonowej blokującej część kwantów. Kiedy jednak promienie gamma wnikają w ziemską atmosferę, zderzają się z innymi naładowanymi cząstkami i prowadzą do powstawania niebieskiej poświaty określanej mianem promieniowania Czerenkowa. Właśnie dlatego naukowcy często skupiają się na szukaniu tej poświaty.
Czytaj też: Oto cecha, która może być kluczowa dla powstania życia we wszechświecie
Jednym z najlepiej przebadanych rozbłysków gamma był natomiast GRB 190829A oddalony o około miliard lat świetlnych. Astronomowie obserwowali go przez 56 godzin i odkryli, że cząsteczki utrzymywały się zaskakująco długo po wybuchu. Nadchodzące instrumenty, takie jak Cherenkov Telescope Array, który ma zostać uruchomiony w 2023 roku, mogłyby dostarczyć na ten temat jeszcze więcej informacji.