Mazda CX-30 jest… ładna. Bardzo ładna
Jeszcze w 2018 roku Mazda oferowała swoim europejskim klientom dwa SUV-y: model CX-3 oraz CX-5, a więc maluszka i olbrzyma. Nie było nic pomiędzy a klient, który (upraszczając) chciał mieć samochód o rozmiarach Mazdy 3 w wersji crossover, był zmuszony szukać szczęścia u innych producentów. W 2019 roku Mazda w końcu dogoniła konkurencję i zaoferowała nam model CX-30. Auto o rozsądnych rozmiarach (1540 wysokości, 4395mm długości i 2040mm szerokości z lusterkami), całkiem pojemnym bagażnikiem (430l) i dynamicznym według japońskiego producenta wyglądem.
Czy da się jednak sprawić, by typowy przedstawiciel kompaktowych crossover’ów wyglądał dynamicznie? Jak pokazuje Mazda, da się. Samochód nie jest przeprojektowany – mamy tutaj do czynienia z prostymi, odważnie poprowadzonymi liniami nadwozia, wydłużoną maską, smukłymi światłami i zgrabnym tyłem. Stwarza to wrażenie dynamiki i elegancji w jednym. Chociaż model ten jest popularny i często spotykam go na polskich drogach, za każdym razem miło jest zawiesić na nim oko. W szczególności w promowanym przez producenta lakierze Soul Red Crystal.
W środku jest równie ładnie jak na zewnątrz. Wręcz luksusowo
Jeżeli spodoba Wam się nadwozie Mazdy CX-30, będziecie zachwyceni jej wnętrzem. Postawiono tutaj na minimalizm i elegancję i da się to odczuć już przy pierwszym kontakcie. Wszystkie systemy wpływające na bezpieczeństwo i komfort jazdy zamknięto w 8,8-calowym ekranie, którym sterujemy za pomocą pokrętła HMI. Nie ma tutaj niepotrzebnych przycisków, pokręteł czy innych elementów, od których można dostać oczopląsu. Nie będziecie też zawiedzeni jakością materiałów, jakich użyto do wykończenia wnętrza. Jest ono bardzo stonowane, przestronne, wyciszone (dosłownie) i pozwala kierowcy skupić się na jeździe.
Jedynym zarzutem, jaki mam do wnętrza Mazdy CX-30 jest ekran. Po pierwsze, jest schowany głęboko w desce rozdzielczej, przez co niższe osoby mogą mieć problem z widocznością jego dolnej części. Po drugie, nie jest dotykowy. Wiem, wiem – to celowy zabieg Mazdy mający na celu skupienie uwagi kierowcy na jeździe, a nie na zabawie multimediami. Powiedzcie to pasażerowi, który chciałby np. wyszukać adres w nawigacji i musi go przeliterować za pomocą pokrętła HMI. Można dostać szewskiej pasji.
O to to to… Warto tu dodać, że Mazda CX-30 w żadnej wersji nie ma dotykowego ekranu. Co jest chyba największym brakiem technologicznym tego modelu. Bez dotyku, cóż, trzeba się nieco nakręcić, albo na starcie uruchamiać Android Auto.
Zanim przejdziemy do kwestii multimediów, zostańmy ma moment przy wnętrzu. Jest bardzo przestronne. Miejsca jest dużo zarówno z przodu, jak i na tylnej kanapie. Wszechobecna skóra testowanego egzemplarzu robi świetne wrażenie i otwarcie przyznam, że pod kątem luksusu wykonania, nie czułem się w Maździe CX-30 gorzej niż w kilka razy droższym BMX X6, czy Volvo XC90.
Na koniec tej części muszę wspomnieć o drzwiach. Te otwierają się bardzo blisko kąta 90 stopni, co jest szalenie wygodnym rozwiązaniem. A przy tym są stosunkowo nieduże, więc po maksymalnym otwarciu nie zajmują za dużo miejsca.
Mazda CX-30 ma bardzo dobre nagłośnienie, a interfejs ktoś wzorował na BMW. To komplement
Umieszczenie ekranu Mazdy CX-30 jest faktycznie niefortunne. Jest umieszczony zbyt głęboko. Wyświetlany interfejs od razu przywodzi na myśl BMW iDrive i nie ukrywam, to komplement. Niektórzy producenci potrafią ekstremalnie przekombinować tworząc Menu swoich aut. Mazda postawiła na prostotę, nieco inspirując się konkurencją i wyszło to idealnie. Bardzo łatwo jest odnaleźć interesujące nas opcje, a cały interfejs działa bardzo sprawnie i bez opóźnień.
Sparowanie smartfonu i działanie Android Auto też działa bez zarzutów. A ze względu na to, że ekran jest duży i dosyć panoramiczny, mieści nieco więcej informacji przesyłanych ze smartfonu.
Jak nie lubię elektronicznych zegarów, tak te w CX-30 wyglądają naprawdę dobrze. Choć są wyświetlane, wyglądają bardzo klasycznie i elegancko. A do wyboru mamy kilka różnych wariantów wyświetlania.
Nie można pominąć kwestii nagłośnienia. Głośniki Bose robią robotę i w tej klasie aut to absolutna czołówka. Dźwięk jest bardzo głęboki, otacza nas z praktycznie każdej strony i oferuje bardzo miękki, przyjemnie ciepły bas.
Jedziemy! Jak prowadzi się Mazdę CX-30?
W dzisiejszych czasach bardzo modnym stało się wyposażanie samochodów w przeróżne tryby jazdy, które zazwyczaj sprowadzają się do: jazdy ekonomicznej, sportowej oraz czegoś pomiędzy. W jednych samochodach ma to sens i sprawdza się świetnie, w innych trochę mniej, a w Maździe… nie ma tego wcale. Zwyczajnie w Maździe nie uświadczycie możliwości wyboru trybu jazdy. Ciężko odpowiedzieć na pytanie, czy jest to wada, czy zaleta, bo zależy to od indywidualnych preferencji kierowcy. Może jednak lepiej nie wprowadzać takiej funkcji tylko po to, by móc powiedzieć, że jest, a czy rzeczywiście działa? Kto by się tym przejmował…
Tym, za co muszę CX-30 pochwalić, jest jej zawieszenie. Bardzo ładnie wybiera nierówności, ale jest na tyle sztywne, że kierowca nie odczuwa utraty przyczepności nawet na ostrych zakrętach. Jest to oczywiście zasługa samego zawieszenia, ale również wspomagającego je systemu G-Vectoring Control. W skrócie: samochód interpretuje ruchy kierownicą i na ich podstawie odpowiednio dociąża przednie koła, aby zwiększyć przyczepność. Optymalnie skonfigurowane zawieszenie, w połączeniu ze sprawnie reagującym układem kierowniczym działają bardzo sprawnie i potrafią dać kierowcy frajdę z jazdy.
Mazda CX-30 lubi wysokie obroty
Mazda CX-30 wygląda dynamicznie, ale czy tak jeździ? Pewnie że tak! Pod warunkiem, że kierowca rozumie, z jakim silnikiem ma do czynienia. Są to jednostki wolnossące, więc nie ma co liczyć na dynamiczne przyspieszenie przy małych obrotach. Tak naprawdę samochód nabiera tempa dopiero w okolicach 3000 obr./min. Należy przyzwyczaić się do tego, że jeżeli chcemy szybko przyspieszyć, często będziemy zmuszeni do redukcji biegów w przypadku skrzyni manualnej, natomiast w automatach – cóż, po prostu trzeba wcisnąć gaz do dechy. Ten silnik lubi wysokie obroty i dobrze je znosi, ale nie każdemu kierowcy to odpowiada.
Producent oferuje nam 3 benzynowe silniki: Skyactiv-G o mocy 122 KM lub 150 KM oraz Skyactiv-X o mocy 186 KM. Nie będę ukrywać, że w przypadku najsłabszego silnika można boleśnie odczuć brak mocy, pomimo utrzymywania auta na wysokich obrotach. Podczas jazdy w mieście nie stanowi to problemu, ale na trasie, kiedy czasami trzeba przyspieszyć bardzo szybko i bardzo mocno, tych koni po prostu brakuje. Osobiście wybierałabym pomiędzy wersją 150 KM a 186 KM, przede wszystkim dlatego, że często pokonuję długie trasy. Gdybym jeździła wyłącznie w mieście, silnik 122 KM wystarczyłby spokojnie.
Skoro jesteśmy przy silniku, porozmawiajmy o spalaniu. Muszę tutaj pochwalić japońskiego producenta za uczciwość – wartości przejadanej przez CX-30 benzyny odpowiadają tym, jakie są podane w katalogu auta. W mieście spalał ok. 8l/100 km, natomiast w trasie – w granicach 7l/100km. Relatywnie niskie spalanie jest w dużej mierze zasługą systemu mild hybrid, który polega na odzyskiwaniu energii z hamowania, a następnie używania jej do zasilania układów elektrycznych samochodu.
Różne warianty wyposażenia Mazdy CX-30 i uczciwa cena
Jedną z pierwszych rzeczy o jakich usłyszymy od handlowca chcącego nam sprzedać CX-30, będzie opowieść o bogatym wyposażeniu tego modelu. Czy rzeczywiście tak jest? Odpowiedź brzmi: tak. Te auta są naprawdę świetnie wyposażone. Mazda nie bawi się w głupie zagrywki pt. reklama: „Kup nasz nowy model już za 99 900zł i ciesz się z komfortu jazdy*” po czym okazuje się, że owszem – dostaniemy dany model za takie właśnie pieniądze, o ile pogodzimy się w tym, że najbardziej luksusowym elementem wyposażenia będzie czujnik deszczu i elektryczne szyby z przodu (bo z tyłu będą już na korbkę). Oczywiście, mamy do wyboru wiele różnych konfiguracji i spory rozstrzał cen (od 104 900zł do 164 900zł), ale jest to w dużej mierze uzależnione od wersji silnika, skrzyni biegów i napędu. Ja chciałabym skupić się na 2 wariantach: najtańszym oraz promowanym przez producenta (więcej o tym za chwilę).
Najpierw skupmy się na najtańszej wersji auta. Za 104 900zł dostaniemy silnik o mocy 122 KM z manualną przekładnią i napędem na przednią oś. Bądźmy realistami i doliczmy od razu 2800zł za lakier metaliczny (nie chcecie wiedzieć, jak wygląda lakier wliczony w cenę) co daje nam 107 700zł. Co dostaniemy za tą kwotę? Zaskakująco dużo. Poza rzeczami oczywistymi takimi jak ABS, kontrola trakcji, czujnik deszczu i zmierzchu czy elektrycznie sterowane szyby (tak, wszystkie cztery), dostaniemy też: wyświetlacz head-up na przedniej szybie, aktywny tempomat, nawigację z funkcją rozpoznawania znaków, adaptacyjne oświetlenie, system wspomagający ruszanie na wzniesieniu, system monitorowania martwego pola, system monitorujący ruch poprzeczny przy cofaniu, system wykrywający zmęczenie kierowcy, inteligentne wspomaganie hamowania, czujniki parkowania z tyłu, czy bogaty pakiet poduszek powietrznych z kurtynami włącznie. Jest tego o wiele więcej, wymieniłam te funkcje, które moim zdaniem są ważne dla bezpieczeństwa i komfortu jazdy, a których niestety nie znajdziemy w przytłaczającej większości crossoverów czy SUV-ów konkurencji. Ta lista mówi sama za siebie – japoński producent nie żałował wyposażenia w najbardziej budżetowej wersji CX-30.
Drugą wersją wyposażenia, przy której chciałabym zatrzymać się na dłużej, jest ta promowana przez producenta jako najlepiej wyposażona w segmencie. Warunki są proste: crossover do 140 000 zł. W zależności od naszych preferencji dostaniemy za to wersję 150-konną w automacie i manualu lub 186-konną z manualną przekładnią (automat będzie nas kosztował ponad 140 000 zł), wszystkie w wersji wyposażenia Hikari. Co kryje się pod tą nazwą? Sporo fajnych rzeczy – jest to najwyższa wersja wyposażenia dla silników Skyactiv-G, a w przypadku Skyactiv-X, druga po wersji Enso. Poza skórzaną tapicerką mamy tutaj wszystko co Mazda ma do zaoferowania swoim klientom – od systemu kamer 360°, przez potężny pakiet bezpieczeństwa, system nagłośnienia Bose wyposażony w 12 głośników, łopatki zmiany biegów w przypadku skrzyni automatycznej, po pełny pakiet LED. Jest tam wszystko, co widziałam w znacznie droższych autach podane w eleganckim, wdzięcznym opakowaniu.
Wbiję Maździe jedną, małą szpileczkę. CX-30 w droższych wariantach wyposażenia, ma przyciemniane tylne szyby. Chciałbym zobaczyć jakieś badanie pokazujące, co faktycznie lubią klienci, ale osobiście nie jestem zwolennikiem tego rozwiązania i chciałbym mieć wybór. Wiem, że klienci salonów Mazdy też o taką opcję pytają.
Test Mazda CX-30 – podsumowanie
Mazda CX-30 wskoczyła w mocno obładowany segment kompaktowych crossoverów i bardzo szybko pokazała konsumentom, że można mieć atrakcyjne auto z wyposażeniem śmiało konkurującym ze znacznie droższymi przedstawicielami jej segmentu. Tym, co urzekło mnie w tym samochodzie to fakt, że jest bajecznie uniwersalny. Chciałabym jechać na biwak, więc muszę zmieścić śpiwory, namioty, bagaże, kota i pasażerów? Nie ma problemu. Na co dzień jeżdżę po mieście i nie lubię każdego popołudnia szukać odpowiednio dużego miejsca parkingowego? Proszę bardzo – jeśli zmieszczę się gdzieś Renault Clio, zmieszczę się i Mazdą CX-30. Lubię długie podróże autem? Mogę śmiało wsiadać i jechać – jest ono na tyle komfortowe, że pozwala na kilkugodzinne wycieczki bez większego uszczerbku dla pleców. Ten samochód jest jak dobra kumpela – zawsze można na nią liczyć i świetnie się razem bawić.