Nokia 808 PureView vs Xiaomi Mi 11 Ultra. Dlaczego zrezygnowałem z tego porównania?
Przymierzałem się ostatnio do porównania dwóch fotograficznych gigantów. Legendarnej Nokii 808 PureView oraz najlepszego fotograficznego smartfonu na rynku, jakim jest Xiaomi Mi 11. Uznałem jednak, że takie porównanie nie ma dzisiaj najmniejszego sensu.
Porównując zdjęcia obu smartfonów, nawet jeśli je wykadruję do tej samej rozdzielczości, proporcji i pola widzenia, sprowadzi się do porównania wydajności i możliwości procesora przetwarzania obrazu oraz zaawansowania oprogramowania odpowiedzialnego za finalny wygląd fotografii. A nie faktycznych możliwości aparatów. Oczywiście jest możliwość porównania zdjęć w formacie RAW. Ale przyznam szczerze, że kompletnie nie ufam temu, że faktycznie będą to surowe zdjęcia, nienaruszone przez algorytmy smartfonu.
Aparat w smartfonie to dzisiaj głównie algorytmy i “fotoszop” w czasie rzeczywistym
Przygotowując materiał o laserowym telewizorze HiSense miałem spory problem ze zdjęciami. Na pokaz zabrałem aparat… bez akumulatora. Ale stwierdziłem, że mam ze sobą Xiaomi Mi 11 Ultra, więc nie będzie to stanowić problemu. Zrobię zdjęcia w formacie RAW i trybie Pro, szybko je obrobię i będzie ładnie. I tu zaczęły się schody.
Pomimo tego, że w pomieszczeniu było relatywnie jasno, zdjęcia w formacie RAW były tak zaszumione, że momentami zastanawiałem się, czy wystarczy mi skali na pasku odszumiania w Lightroomie. Namęczyłem się z tymi zdjęciami strasznie, a wiele z nich i tak wyglądało gorzej od tych zrobionych w trybie automatycznym ze wsparciem algorytmów. Na zdjęciach w materiale może to aż tak nie rzuca się w oczy, szczególnie na ekranach smartfonów. Ale na dużym ekranie, przed zmniejszeniem rozdzielczości fotografii do wstawienia ich na stronę, oczy krwawiły. Dopiero w takich momentach człowiek zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo zaawansowane jest oprogramowanie dzisiejszych smartfonów.
RAW vs JPEG – o co w tym chodzi?
Powiedzmy sobie krótko o tym, czym różnią się te dwie metody zapisu zdjęć. Pierwsza jest surowym plikiem. Tym, co widzi obiektyw aparatu. Takie pliki są nieprzetworzone, przez co ważą więcej. Mówimy tu o różnicy zazwyczaj kilkudziesięciu przeciwko kilku megabajtom. Wynika to z zapisu większej ilości informacji, które możemy później przetworzyć i zmodyfikować. Format JPEG to zdjęcie poddane kompresji, a w przypadku smartfonów również obróbce. To, co robimy w programie graficznym z plikiem RAW, smartfon robi w czasie rzeczywistym w momencie zapisu fotografii. Inaczej rzecz ujmując, to co zajmuje fotografowi kilka minut (momentami nawet i kilka godzin), smartfon robi w ciągu ułamka sekundy.
Czytaj też: Premiera serii Huawei P50. Król mobilnej fotografii powraca?
Oczywiście zdjęcie w formacie JPEG też można edytować, ale w znacznie mniejszym zakresie. Żeby to zobrazować, zdjęcie w formacie RAW to taka świeża, gliniana rzeźba. Bardzo łatwo możemy ją poprawić i coś w niej zmodyfikować. Zdjęcie JPEG to ta sama rzeźba, ale betonowa i już lekko stwardniała. Coś tam poprawimy, ale na cuda nie ma co liczyć.
Jak bardzo zaawansowane są algorytmy przetwarzania obrazu w smartfonach?
Aby pokazać Wam, jak dużo potrafią algorytmy dzisiejszych smartfonów, zobaczmy przykłady kilku zdjęć. Zostały wykonane trzema topowymi, fotograficznymi urządzeniami — Hauweiem Mate 40 Pro, Vivo X60 Pro 5G oraz Xiaomi Mi 11 Ultra. Każde ujęcie zobaczycie w trzech wariantach. Pierwszy to zdjęcie bez obróbki, zapisane z pliku RAW. Drugie to zdjęcie obrobionego przeze mnie pliku RAW, według moich preferencji. Ostatnie to gotowa fotografia obrobiona przez algorytmy smartfonu. Czyli takie zwykłe zdjęcie z telefonu. Zdjęcia porównywałem ze sobą dopiero po ich edycji. Nie sugerowałem się tym, jak wyglądają fotografie z trybu automatycznego.
Xiaomi Mi 11 Ultra
Vivo X60 Pro 5G
Huawei Mate 40 Pro
Porównanie nie ma na celu pokazać, który smartfon ma najlepszy aparat lub algorytmy. Dlatego też zdjęcia z każdego z nich są zupełnie inne i zrobione różnymi aparatami. Gdybym jednak miał wskazać, kto z tej trójki oferuje najbardziej plastyczne i podatne obróbce pliki RAW, byłby to Huawei Mate 40 Pro.
Aparat w smartfonie potrafi sporo, ale za finalne zdjęcie odpowiada znacznie więcej
Moje umiejętności obróbki zdjęć nie są spektakularne, ale pomimo tego, momentami trudno jest obrobić fotografię ze smartfonu tak kompleksowo, jak robią to algorytmy zaszyte w jego oprogramowaniu. To pokazuje też, jak nieidealne są aparaty w dzisiejszych smartfonach.
Obróbka pliku RAW z klasycznego aparatu potrafi być dziecinnie prosta. W przypadku zdjęcia ze smartfonu trzeba się konkretnie napocić, aby wyciągnąć z niego jak najwięcej. Szczególnie w przypadku zdjęć wykonanych w trudnych warunkach, albo słabszym aparatem. Teleobiektywem lub aparatem ultra-szerokokątnym. Widać wtedy też ogromne defekty na zdjęciach. Jak np. potężnie zaróżowione rogi kadrów z aparatów ultra-szerokokątnych. W niektórych przypadkach nawet nie do końca wiedziałem, za co się zabrać. W trybach automatycznych nawet nie mamy pojęcia, że coś takiego występuje.
Idealny sprzęt fotograficzny? Gdyby tak aparaty pokroju Canona EOS R5 lub Sony A1 miały moc obliczeniową i wydajność dzisiejszych smartfonów…