Specyfikacja Huawei MateView GT
- ekran LCD, przekątna 34 cale, matowa matryca, zakrzywiony – 1500R,
- rozdzielczość 3440 x 1440, proporcje 21:9, współczynnik powierzchni ekranu do przedniego panelu 91%,
- częstotliwość odświeżania 165 Hz,
- deklarowane pokrycie kolorów 121% dla sRGB i 90% dla DCI-P3, delta E <2,
- deklarowana jasność 350 nitów, kotrast 4000:1,
- certyfikat TÜV Rheinland,
- wbudowany mikrofon, soundbar w podstawie 2x 5W, podświetlany, dotykowy pasek sterowania,
- porty: 1x USB-C (zasilanie), 1x USB-C (obraz), 2x HDMI, 1X Display Port, Jack 3,5mm,
- zasilacz o mocy 135 W,
- cena: 2 399 zł (w przedsprzedaży do 22 sierpnia za 1 999 zł w zestawie z zegarkiem Watch GT 2 Pro)
W przypadku MateView chwaliłem dobrze przemyślane opakowanie, które pozwoliło bardzo łatwo wyjąć i zamontować monitor. W MateView GT było nieco gorzej. Monitor jest dwuczęściowy. Osobno mamy ekran, a osobno podstawkę. Wyjęcie styropianu ze sprzętem z kartonu sprawiło mi trochę problemów i zrobienie tego w pojedynkę jest nieco karkołomnym zadaniem. Za co mały minus.
Plus za to za zestaw, w którym mamy komplet przewodów.
Huawei MateView GT – zakrzywiony i ładny monitor gamingowy. Jakie to rzadkie połączenie
Huawei MateView GT początkowo wydał mi się nieco dziwny. Głównie dlatego, że dawno nie siedziałem przed zakrzywionym ekranem. Szybko się do niego przyzwyczaiłem i zacząłem doceniać nieprzesadzony dizajn.
Nie ma tu żadnych przekombinowanych, kolorowych elementów znanych ze sprzętu gamingowego. Jest za to solidna, metalowa stopka oraz plastikowy monitor o stosunkowo cienkich ramkach wokół ekranu. Jedynym gamingowym akcentem jest pasek znajdujący się na podstawie będącej jednocześnie soundbarem. Możemy, choć nie musimy, ustawić na nim podświetlenie w dowolnym kolorze oraz dodać do tego animację. Przesuwania, mrugania, czy pływania. Pasek jest jednocześnie dotykowy i za jego pomocą w prosty sposób możemy regulować poziom głośności. To wygodne rozwiązanie i wygląda też całkiem nieźle.
Sterowanie funkcjami monitora odbywa się za pomocą niewielkiego dżojstika umieszczonego na środku dolnej krawędzi. Wszystkie porty znajdziemy z tyłu, za zdejmowaną, plastikową zaślepką.
Zakrzywiony monitor w praktyce. Do czego (nie)nadaje się MateView GT
Huawei MateView GT ma stosunkowo niewielki promień zakrzywienia ekranu, w porównaniu do niektórych rynkowych konstrukcji. Mimo wszystko dyskwalifikuje to monitor w niektórych zastosowaniach. Kiedy pierwszy raz chciałem obrobić na nim zdjęcia… zgłupiałem. To dystorsja obiektywu, czy krzywy ekran? Okazało się to kwestią przyzwyczajenia, ale próba obrabiania tutaj zdjęć z bardzo szerokokątnych obiektywów, architektury, aut czy krajobrazów, może być nieco karkołomnym zadaniem. Chyba że przesuniemy okno programu do edycji np. na połowę ekranu.
Zakrzywiony ekran świetnie sprawdza się w grach. Widzimy więcej, widzimy naprawdę dużo. Proporcje 21:9 dają nam zupełnie nową perspektywę spojrzenia na gry, które bardzo dobrze znamy. Zarówno w sieciowych strzelankach, gdzie dobrze jest widzieć więcej, co dzieje się dookoła nas, ale również np. w wyścigach, gdzie widok z perspektywy oczu kierowcy jest dużo bardziej realistyczny. Początkowo myślałem, że ekran w praktyce będzie za niski, ale tak zdecydowanie nie jest.
W pracy biurowej też jest przyjemnie. Możliwość ułożenia obok siebie trzech okien w pionie, czy czterech w prostokącie bardzo poprawia ergonomię pracy. A jeszcze dodamy do tego dodatkowy ekran laptopa… żyć nie umierać. A skoro przy laptopie jesteśmy. MateView GT nie generuje wystarczająco dużej mocy przy podłączeniu laptopa przez port USB-C. Przez co nie ładuje się on w trakcie pracy, ale przynajmniej rozładowuje się wolniej niż zwykle.
Huawei MateView GT test obrazu
Pod kątem wrażeń wizualnych z MateView GT pracowało mi się bardzo dobre. Obraz jest jasny, kontrastowy, a kolory miłe dla oka, ale nieprzesadzone. Dzięki temu mamy bardzo przyjemny odbiór gier czy filmów, ale jednocześnie nie mamy wrażenia, że ekran za wszelkie ceną stara się nam wypalić oczy. Jedynym minusem są rogi ekranu, gdzie obraz sprawia wrażenie delikatnie nieostrego. To głównie iluzja wywołana zakrzywieniem. Ale kto w tracie grania w gry gapi się w rogi ekranu, szczególnie tak szerokiego?
Zobaczmy teraz, co o możliwością MateView GT mówią pomiary. Monitor oferuje 100% pokrycie palety sRGB, 87% dla AdobeRGB oraz 92% dla DCI-P3. To bardzo dobre rezultaty. Krzywa gamma zbliża się mocno do 2.2, ale swobodnie mieści się we wzorcach. Maksymalna zmierzona jasność to 386 nitów, a punkt bieli dla maksymalne jasności to 6900K. Dla gamingowego monitora to dobre wyniki, ale do obróbki zdjęć przyda się kalibracja bieli. Równomierność podświetlenia wypada wzorowo. Maksymalna różnica to zalewie 6%. Odwzorowanie kolorów jest dobre i średnia wartość delta E to 2,1, co spokojnie możemy uznać za wartość wystarczającą do pracy z obróbką multimediów.
Ogółem, Huawei MateView GT oferuje bardzo dobrą jakość obrazu w zastosowaniach, do których został stworzony – gier i ewentualnie oglądania filmów. Sprawdzi się też w obróbce zdjęć lub filmów, ale to wymaga lekkiej kalibracji.
Funkcje gamingowe Huawei MateView GT. Ile warty jest soundbar?
Menu Huawei MateView GT jest bardzo przejrzyste i nie znajdziemy w nim żadnych zbędnych opcji. Wśród funkcji gamingowych mamy dobrze działające rozjaśnienie ciemnych elementów obrazu oraz możliwość włączenia celownika o różnej formie. Do tego mamy opcje wyboru schematu kolorów, w zależności od typu gry. Jak jestem sceptycznie nastawiony do tego typu udziwnień, tak tutaj nawet nieźle to działa. Oczywiście nie zabrakło możliwości wyświetlania aktualnej liczby generowanych klatek na sekundę w trakcie rozgrywki.
Po pierwszym uruchomieniu niewielki soundbar umieszczony w podstawie monitora grał tak koszmarnie, jak tylko jesteście to sobie w stanie wyobrazić. Trochę jak smartfon włożony do plastikowego kubka. Ale z czasem bardzo przyjemnie się rozgrzał, choć musimy pamiętać, że to nadal skromne 10W (2x 5W). Dźwięk jest dosyć płaski, brakuje mu głębi, za to nie można odmówić mu głośności. Do grania w gry, w których dźwięk nie stanowi istotnego punktu rozgrywki oraz oglądania filmów na YouTube jest w pełni wystarczający. Nawet bez bólu uszu można na nim posłuchać muzyki.
Huawei MateView GT to bardzo dobre wejście w sprzęt gamingowy
Huawei MateView GT to zdecydowanie udany produkt. Monitor spodoba się każdemu, kto nie przepada za przesadzonym, gamingowym dizajnem. Udowadnia, że sprzęt gamingowy może być stonowany i ładny, co by nie powiedzieć elegancki. Jest to również monitor dla osób, które nie przepadają za przesadzonym zakrzywieniem ekranu. Mamy tu wrażenie, że ekran delikatnie nas otacza, ale nie jesteśmy przez niego osaczeni. Wszystko to uzupełnia bardzo dobra jakość obrazu. Nie tylko na oko, ale potwierdzają to również wykonane pomiary. Wyniki nie są wybitne i na rynku znajdziemy sprzęt lepszy pod tym względem, ale nadal są zdecydowanie ponadprzeciętne. Dzięki czemu MateView GT sprawdza się bardzo dobrze nie tylko w grach i filmach, ale również bardzo wygodnie się na nim pracuje. Zarówno biurowo, jak i przy obróbce multimediów. Choć tutaj przyda mu się zdecydowanie lekka kalibracja obrazu.
W zasadzie jedynym poważnym minusem monitora jest brak możliwości jednoczesnego ładowania oraz przesyłania obrazu przez port USB-C. Co prawda do laptopa dociera trochę prądu, przez co rozładowuje się wyraźnie wolniej, ale nadal się rozładowuje. Soundbar w podstawie to ciekawy zabieg, ale nie jest to przepis na wysoką jakość dźwięku. Do YouTube’a za to wystarcza z nawiązką. No i plus należy się za bardzo ładne podświetlenie dotykowego paska umieszczonego w soundbarze.
Podsumowując test Huaweia MateView GT – zdecydowanie polecam!