Specyfikacja Huawei MateView
- panel IPS, przekątna 28,2 cala,
- rozdzielczość 3840 x 2560, proporcje 3:2,
- stosunek powierzchni ekranu do obudowy – 94%,
- deklarowana jasność 500 nitów, kontrast 1200:1, pokrycie kolorów DCI-P3 98%, 100% sRGB, średnia wartość delta E poniżej 2,
- częstotliwość odświeżania obrazu – 60 Hz,
- HDR400,
- certyfikat TÜV Rheinland, funkcja zmniejszenia emisji światła niebieskiego,
- Wi-Fi ac (2,4 i 5 GHz), Bluetooth 5.1,
- porty – 1x USB-C, 2x USB-A 3.0, 1x HDMi 2.0, 1x DisplayPort 1.2, Jack 3,5mm, zasilanie przez dodatkowy port USB-C,
- dwa wbudowane mikrofony (DMIC), dwa głośniki (2x 5W),
- cena: 2 999 zł (do 22 sierpnia w przedsprzedaży za 2 599 zł w zestawie z zegarkiem Watch GT 2 Pro)
W przypadku monitorów i telewizorów zwracam dużą uwagę na pakowanie. To duże urządzenia i jeśli są dobrze spakowane, powinno się udać rozpakować je bez pomocy drugiej osoby. Tak jest w przypadku MateView. Przemyślane pakowanie pozwala go bardzo łatwo wyjąć z pudełka bez żadnych komplikacji.
W zestawie znajdziemy kabel zasilający z zasilaczem (133W, USB-C) oraz niezbędny zestaw kabli – HDMI, USB-C oraz Display Port.
Huawei MateView jest piękny i bardzo dobrze wykonany
Huawei MateView został w całości wykonany z aluminium. W połączeniu z jasnym, srebrnym kolorem oraz niewielkimi, błyszczącymi wstawkami oraz cienkimi ramkami prezentuje się obłędnie. To zdecydowanie jeden z najładniejszych monitorów na rynku. Pod względem wyglądu i wykonania nie można mu kompletnie nic zarzucić.
Ekran jest regulowany w każdej płaszczyźnie. Możemy go obracać, wychylać na boki, podnosić oraz opuszczać. Regulacja jest płynna, ale nie za lekka, dzięki czemu monitor stabilnie utrzymuje ustawioną pozycję.
W stopce umieszczone zostały głośniki oraz porty. Te, nazwijmy je, stałe zostały umieszczony z tyłu – zasilanie, HDMI i Display Port. Z kolei te bardziej akcesoryjne trafiły na prawy bok słupka.
Ostatnim ważnym elementem jest dotykowy pasek do sterowania funkcjami monitora. Jest umieszczony pod ekranem, na dolnej krawędzi. Pasek jest gumowy i nie spotkałem się jeszcze z takim sterowaniem. Obsługa odbywa się poprzez przesuwanie po nim palcem na boki, wybory zatwierdzamy dotknięciem, a cofamy podwójnym dotknięciem. Jest to bardzo intuicyjne. Podobnie jak całe Menu, w którym znajdziemy najważniejsze opcje, bez zbędnego kombinowania.
Huawei MateView to nie jest zwykły monitor. Potrafi zaskakująco dużo
MateView nie jest tylko narzędziem do wyświetlania obrazu przesyłanego za pomocą kabelka. Choć oczywiście jest to jego główna funkcja.
Monitor jest w stanie zasilać podłączonego do niego laptopa, jeśli do przesyłania obrazu używamy kabla USB-C. To właśnie z tego powodu jest zasilany 133W zasilaczem. Używałem go z MateBookiem X Pro 2021, który jest ładowany z mocą 65W.
Obraz możemy też przesyłać bezprzewodowo, z dowolnego źródła. Niestety w przypadku laptopa do dyspozycji jest tylko 30 Hz odświeżanie obrazu i łatwo jest odnieść wrażenie, że kursor myszy porusza się zdecydowanie zbyt wolno.
Lepiej wygląda to w przypadku smartfonów. Z nich też możemy przesyłać obraz do monitora. Szczególnie jeśli mamy smartfon Huaweia. Wtedy wystarczy położyć go na podstawce monitora, a na ekranie od razu dostaniemy komunikat o próbie nawiązania połączenia. Funkcja ta zdecydowanie potrzebuje aktualizacji, bo wyświetlając pulpit smartfonu, obraz w pionie ma rozjechane proporcje. Co wynika z nietypowych proporcji monitora. MateView był u mnie miesiąc przed premierą, więc liczę na to, że wraz z premierą pojawi się stosowna aktualizacja.
Oprócz pulpitu smartfonu możemy też używać trybu desktopowego. Co więcej, do monitora (nie tylko smartfonu) możemy wtedy podłączyć przez Bluetooth mysz i klawiaturę.
Jakość obrazu w Huawei MateView
Zacznijmy od testu typowo wizualnego. Choć wiadomo, że na oko to chłop w szpitalu… ale nawet niewprawione oko zauważy, że obraz wyświetlany przez Huaweia MateView jest bardzo dobrej jakości. Bardzo jasny, kontrastowy, z ładnie nasyconymi i nieprzekłamanymi kolorami.
Monitor sprawdza się zarówno przy pracy biurowej, jak i pracy z multimediami. Obróbka zdjęć to czysta przyjemność i zakładam, że nie inaczej byłoby w przypadku filmów.
Przejdźmy teraz do testu mniej subiektywnego. Huawei MateView oferuje 100% pokrycie palety sRGB, 90% pokrycie AdobeRGB oraz 95% pokrycie palety P3. Krzywa gamma jest wzorowa. Maksymalna uzyskana jasność to 468 nitów. Przeciętnie wypada punkt bieli z wynikiem 7700K dla maksymalnej jasności i to wymaga kalibracji. Różnice w podświetleniu matrycy są spore i dla maksymalnej jasności sięgają 18% w lewym dolnym narożniku. Choć przyznam, że gołym okiem tego kompletnie nie widać. Wskaźnik delta E jest tak dobry, jak przedstawia to Huawei i wynosi 1,53. Monitor najsłabiej radzi sobie z odcieniami zielonego, gdzie wskaźnik momentami rośnie do 4,22.
Podsumowując tę część, Huawei MateView oferuje bardzo dobrą jakość obrazu. Wysoka jasność, bardzo dobre podświetlenie matrycy i pokrycie kolorów oraz przekłamanie barw w zasadzie niewidoczne dla ludzkiego oka (delta E poniżej 2) powodują, że monitor sprawdzi się w zastosowaniach multimedialnych.
Huawei MateView w grach oraz zalety i wady monitora
Huawei MateView nie jest monitorem gamingowym, co nie znaczy, że grać się na nim nie da. Oczywiście brakuje tutaj gamingowych funkcji, jak doświetlania ciemnych obszarów obrazu, czy wyświetlania celownika, ale bardzo dobra jakość obrazu powoduje, że gra się na nim przyjemnie. Szczególnie w mniej dynamiczne tytuły. W sieciowych strzelankach, szczególnie bardziej wymagający użytkownicy, na pewno będą narzekać na 60Hz odświeżanie obrazu. Nie mniej, niedzielni gracze oraz osoby szukające chwilowej odskoczni od pracy, nie powinni zbyt mocno narzekać.
Wbudowane głośniki nie zapewnią nam kinowych doznań. Nie poleciłbym ich też do długiego słuchania muzyki. Ale jak na niewielkie głośniki wbudowane w monitor, dają radę. Do prowadzenia konferencji, czy oglądania filmów na YouTube są wystarczające. Złego słowa nie można za to powiedzieć o wbudowanych mikrofonach. Bardzo dobrze łapią dźwięk i tutaj deklaracje Huaweia i wychwytywaniu odgłosów do 4 metrów mają pokrycie w rzeczywistości.
Dużą i w zasadzie największą wadą monitora jest… jego obudowa. Paradoksalnie, bo to też jedna z jego największych zalet. Metalowa konstrukcja jest bardzo ładna, ale piekielnie się grzeje. W klimatyzowanym biurze będzie to kompletnie nieodczuwalne. Ale jeśli używacie monitora stojącego pod ścianą, w mieszkaniu na ostatnim piętrze wysokiego bloku, chłodzicie się czym się da przy ponad 30-stopniowym upale, wtedy każdy dodatkowy wzrost temperatury jest mocno odczuwalny. A MateView zapewnia ten wzrost na bardzo konkretnym poziomie. Obudowa grzeje się na tyle, że utrzymanie dłoni na słupku monitora jest bardzo bolesne i trudne do wytrzymania.
Huawei MateView to monitor, który chce mieć na swoim biurku
Monitor to akcesorium, do którego przywiązuję bardzo małą wagę. Jest to dla mnie pomocniczy ekran do wyświetlania treści. Do obróbki zdjęć używam ekranu laptopa, do pisania najczęściej również. Huawei MateView pokazał mi, że taki monitor to jest jednak przydatna rzecz.
Pomijając już to, że jest ładny. Bo wizualnie robi bardzo duże wrażenie i będzie pasować do każdego wnętrza. A już szczególnie, kiedy komuś zależy na minimalistycznym wystroju i podłączeniu go do np. Maca Mini na czystym biurku. MateView jest szalenie użyteczny. Dzięki proporcjom 3:2 dostajemy w zasadzie dodatkowe 20% ekranu, na którym możemy zmieścić treści. A do tego mamy bardzo wysoką jasność i bardzo dobrą jakość obrazu. Dzięki czemu monitora możemy z powodzeniem używać do obróbki zdjęć, czy filmów.
Cieszą też dodatkowe funkcje. Możliwość łatwego sparowania ze smartfonem, czy ładowanie laptopa i przesyłanie obrazu jednym kablem USB-C. To bardzo wygodne rozwiązanie. Przeciętnie wypadają wbudowane głośniki, nadrabiają za to mikrofony. W zasadzie jedyną poważną wadą monitora jest nagrzewanie się obudowy. Konstrukcja grzeje się niemiłosiernie i warto o tym pamiętać planując jego zakup i ustawienie.
Polska cena monitora jest adekwatna do jego możliwości. Nie kosztuje mało, ale to zdecydowanie sprzęt z wyższej półki, do którego warto dopłacić.