Oczywiście tego typu rewelacje to głównie wymysł wyobraźni ich autorów, choć w samej historii znajduje się ziarnko prawdy. Ale bardzo niewielkie. Faktem jest bowiem, iż NASA w okresie zimnej wojny szukała alternatywy dla ołówków. Dlaczego? Stosowany w nich grafit jest dość łamliwy, dlatego choćby najmniejszy ułamany fragment mógł ulotnić się w stanie nieważkości i stworzyć zagrożenie dla astronautów bądź urządzeń znajdujących się na pokładzie statku.
Czytaj też: Na ISS zostaną wyhodowane ludzkie tkanki. Naukowcy chcą się przekonać, jak wpłynie na nie mikrograwitacja
W związku z tym powstał model znany jako Fisher Space Pen, czyli kosmiczny długopis Fishera. Okazuje się jednak, że pierwotne modele nie były specjalnie udane. Syn Paula Fishera, Cary, przyznaje, iż pierwsze długopisy produkowane przez jego ojca miały problemy z przeciekaniem, wysychaniem i przerywaniem. Z czasem Fisher senior opracował szczelny wkład wykorzystujący sprężony azot, który napierał na niewielkich rozmiarów tłoczek wypychający atrament w pożądanym kierunku. Niestety, nadal istniały trudności z przeciekaniem.
Kosmiczny długopis Fishera okazał się działać w niemal wszystkich warunkach
Po zainteresowaniu projektem ze strony NASA, Fisher dopracował swój kosmiczny długopis. Postanowił mieszać żywicę z atramentem, dzięki czemu stawał się on niemal stały i upłynniał się dopiero na skutek tarcia ze strony znajdującej się wewnątrz kulki. Tak powstały prototyp zyskał nazwę AG7, a kilka jego kopii trafiło do przedstawicieli Agencji.
NASA przyjęła pomysł z zadowoleniem. Długopisy okazały się skuteczne zarówno w niskich jak i wysokich temperaturach oraz w środowisku o różnym natężeniu tlenu. Były przy tym niezwykle wydajne, umożliwiając narysowanie linii o długości około 5 kilometrów. Dla porównania, dolną, wymaganą granicą było w tym przypadku pół kilometra. Do dziś Kosmiczne długopisy Fishera są symbolem pomysłowości. I wcale nie wyszły z użycia.
Czytaj też: Chiński statek kosmiczny o długości kilku kilometrów? Plany już ruszyły
Korzystano z nich bowiem podczas każdej załogowej misji NASA od czasu Apollo 7. Do dziś można je też spotkać na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Oczywiście nie są one dostępne na wyłączność jedynie dla astronautów. Dzieląc się na około 80 modeli, stanowią popularny prezent i są produkowane w Boulder City. Ich dystrybucja obejmuje 52 kraje na całym świecie.