Specyfikacja Samsunga Galaxy Z Flip3
- wymiary obudowy zamkniętej: 86,4 x 72,2 x 15,9-17,1mm; otwartej: 166 x 72,2 x 6,9mm, masa 183 gramy, obudowa wodoszczelna IPX8,
- ekran główny Dynamic AMOLED 2X, 6,7 cala, rozdzielczość 1080 x 2640 pikseli, 120Hz, HDR10+, deklarowana jasność w piku 1200 nitów,
- ekran zewnętrzny Super AMOLED, 1,9 cala, rozdzielczość 520 x 260 pikseli, dotykowy,
- układ Qualcomm Snapdragon 888 z 8-rdzeniowym procesorem, grafik Adreno 660,
- 8 GB pamięci RAM, 128 lub 256 GB pamięci wbudowanej UFS 3.1,
- brak gniazda kart pamięci, jedno fizyczne gniazdo kart SIM + eSIM,
- aparat główny 12 Mpix (F/1.8, 27mm, 1/2.55″, OIS), aparat ultraszerokokątny 12 Mpix (F/2.2, kąt widzenia 123 stopnie), aparat do selfie 10 Mpix (F/2.4, 26mm),
- łączność 5G, Wi-Fi 6, Bluetooth 5.1, NFC, USB typu C 3.1, czytnik linii papilarnych na boku obudowy,
- akumulator 3300 mAh, ładowanie przewodowe 25W, bezprzewodowe 10W, zwrotne bezprzewodowe 4,5W,
- Android 11, One UI 3.1.1
- cena: 4 799 zł (8/128 GB), 4 999 zł (8/256 GB).
W zestawie znajdziemy kabel USB, instrukcję oraz klucz do otwarcia gniazda karty SIM. Powinien się w nim znajdować dodatkowo winylowy pokrowiec. Samsung uparcie trzyma się braku ładowarki w zestawie.
Galaxy Z Flip3 to wizualna kosmetyka, ale zmieniło się naprawdę dużo
Większy ekran zewnętrzny, większe aparaty i to w zasadzie koniec zmian w Galaxy Z Flip3 w stosunku do poprzedników. Tyle można powiedzieć po obejrzeniu smartfonu z daleka. Po wzięciu go do ręki od razu widzimy, że zapowiedzi Samsunga dotyczące użycia do produkcji nowego rodzaju aluminium nie są bez pokrycia.
Korpus Galaxy Z Flip3 jest aluminiowy i pokryty matową farbą. To sprawia wrażenie, jakby był pusty w środku, ale jednocześnie daje wrażenie konkretnej solidności konstrukcji. Co jest bardzo nietypowym połączeniem i daje rzadko spotykany efekt. Do tego na przednim i tylnym panelu mamy szkło Gorilla Glass Victus, nieco grubsze i minimalne wystające w części z ekranem.
Wrażenie solidności nie mija w momencie otwarcia klapki. Opór jest większy niż w przypadku poprzednika, a klapkę możemy zatrzymać pod prawie dowolnym kątem (silne magnesy przyciągają połówki obudowy tuż przed jej zamknięciem). Zawias porusza się bardzo pewnie, wydając przy tym delikatny szum w trakcie ruchu oraz klapnięcie. Słabsze po otwarciu, kiedy na tylnym panelu stykają się ze sobą połówki obudowy oraz mocniejsze po zamknięciu klapki. Zawias jest bardzo sztywny, nie porusza się na boki i prawie nie chybocze się do przodu, ani do tylu. O ułamek milimetra możemy poruszyć połówkami obudowy na boki po jej złożeniu.
Podczas testów używałem jasnego wariantu kolorystycznego, który najbardziej spodobał mi się podczas spotkania przedpremierowego. Nie ukrywam, nie mogę się na niego napatrzeć. Szczególnie po złożeniu.
Warto też wspomnieć o ważnej dla niektórych osób kwestii — otwierania klapki jedną ręką. Galaxy Z Flip3 ma kompletnie inną charakterystykę niż Motorola RAZR. Nie można łatwo wyrzucić go dłonią do przodu, jednocześnie otwierając klapkę. Wygląda to bardzo efektownie, ale… komu to potrzebne? Da się to zrobić, ale najpierw trzeba dosyć mocno podważyć klapkę kciukiem, wkładając go między połówki obudowy z boku. Natomiast w ten sam sposób można bardzo łatwo otworzyć klapkę do końca, wykonując czynność tylko jedną ręką i jest to zwyczajnie wygodne. Co ważne, klapka otwiera się płynnie do samego końca, więc nie miałem tutaj wrażenia, że ekran jest lekko przymknięty i nie starałem się go dodatkowo dopchnąć od spodu. Miałem tak w przypadku pierwszej generacji Galaxy Z Folda.
Galaxy Z Flip3 obala mit o delikatności składanych smartfonów
Galaxy Z Flip3 to pierwszy składany smartfon, z którym nie obchodziłem się jak z jajkiem. I wcale nie z powodu wodoszczelnej obudowy. Zwyczajnie nie bałem się, że może coś mu się stać po włożeniu do kieszeni. Choć oczywiście nie wrzuciłbym go w piasek, bo między połówkami złożonej obudowy jest milimetrowa wolna przestrzeń.
W ciągu tygodnia Flip3 był ze mną nad morzem i w górach. Po prawie dwóch tygodniach użytkowania bez żadnych pokrowców wygląda jak dopiero wyjęty z pudełka. Chwaliłem go sobie szczególnie w górach. W przypadku klasycznego smartfonu bałbym się, że wypadnie mi z kieszeni luźniejszych spodni. O Flipie3 można momentami zapomnieć, bo po złożeniu jest tak mały, że nawet masa 183 gramów nie przeszkadza w tym, aby skutecznie zapomnieć, że mamy go w kieszeni.
Zewnętrzny ekran Galaxy Z Flip3 jest teraz bardziej użyteczny. Na ile jest to prawda?
Jedną z największych bolączek pierwszych Flipów był mały zewnętrzny ekran. Galaxy Flip3 ma większy ekran zewnętrzny, co ma przełożenie na jego użyteczność. Możemy na nim czytać powiadomienia, w tym całe treści wiadomości. To duża poprawa. Dodatkowo otwierając dowolne powiadomienie, mamy do wyboru opcję otwarcia aplikacji. Np. dostajemy powiadomienie o nowym filmie subskrybowanego kanału na YouTube, klikamy przycisk i po otwarciu klapki mamy na głównym ekranie uruchomiony film.
Na ekranie zewnętrznym mamy możliwość ustawienia widżetów, przesuwanych na boki. Np. odtwarzacza muzyki, pogody, czy kalendarza. Przesuwając ekran w dół mamy opcję wyciszenia/włączenia wibracji oraz regulację jasności ekranu. Mam wrażenie, że ostatnia opcja kilka razy sama uruchamiała mi się w kieszeni, bo nagle przestawałem widzieć wyświetlane treści i musiałem na oślep szukać suwaka. Przy maksymalnej jasności widoczność w słońcu jest bardzo dobra, ale szkło bardzo szybko się palcuje. Trzeba też pamiętać o tym, że panel dotykowy zewnętrznego ekranu działa dopiero po wciśnięciu przycisku blokady ekranu na boku obudowy.
Zewnętrzny ekran służy też do robienia selfie głównymi aparatami. Podobnie jak w poprzednikach jest on za mały, żeby pokazać cały kadr i wymaga nieco przyzwyczajenia. Ale mimo wszystko korzysta się z niego wygodnie.
Ciężko o dodanie większej liczby funkcji przy tej powierzchni ekranu. Można by tutaj dodać np. możliwość odpowiadania na wiadomości szablonami, ale do wygodnego pisania trzeba by powiększyć wyświetlacz w zasadzie na całą powierzchnię połowy klapki. Może w Galaxy Z Flip4?
Główny ekran Galaxy Z Flip3 ma być ładny i bardziej odporny. Czy to się udało?
Specyfika elastycznych ekranów ma to do siebie, że cały czas nie są one w stanie dogonić tradycyjnej konkurencji pod względem jasności. Samsung deklaruje co prawda wręcz rekordowe 1200 nitów w piku (w trybie automatycznej jasności), ale na tle np. Xiaomi Mi 11 Ultra, czy OnePlusa 9 Pro, ekran Flipa3 jest ciemniejszy w trakcie codziennego użytkowania. Ale też nie zrozumcie mnie źle, jasność nadal jest bardzo dobre i stoi na wysokim poziomie. Podobnie jak ogólna jakość obrazu. Perfekcyjna czerń, bardzo ładnie nasycone kolory, wysoki kontrast i biel, która nie wpada w żółć, są na swoim miejscu.
Na miejscu jest też… miejsce zgięcia ekranu. Tak jak pisałem przy okazji pierwszych wrażeń przed premierą, sprawia ono wrażenie bardziej symetrycznego i prostszego niż u poprzedników. Zgięcie oczywiście widać, ale używając Flipa3 na co dzień, szybko przestajemy je zauważać. Ale nadal je czujemy, bo praktycznie przy każdym przewijaniu jakiejkolwiek listy przesuwamy po nim palcem. Można na to narzekać, ale osobiście zdecydowanie nie przeszkadza to w użytkowaniu.
Samsung zapewnia, że ekran Flipa3 jest o 80% odpowiedniejszy od poprzednika. Dodatkowo ma fabrycznie naklejoną folię ochronną i muszę przyznać, że to się sprawdza. Folia jest bardzo dobrze naklejona i nie zauważyłem, aby miała się odklejać w trakcie użytkowania. A przede wszystkim, faktycznie jest bardziej odporna. Tak przygotowanego ekranu Galaxy Z Flip3 nie da się już łatwo zarysować paznokciem (choć jak się postaramy, nie ma rzeczy niemożliwych), jak miało to miejsce w poprzednich generacjach. Mała rzecz, a naprawdę cieszy.
Narzekać można tylko na ramki wokół ekranu, które nadal są dosyć grube oraz nie najlepszą odporność na zabrudzenia. Naklejona folia dosyć mocno się palcuje, a przez szpary w klapce na ekranie lubi się osadzać kurz.
A tak prezentują się ustawienia interfejsu One UI:
Galaxy Z Flip3 to w końcu flagowiec, tylko… trochę ciepły
Problemem pierwszego Galaxy Z Flipa był fakt, że ciężko było go nazwać pełnoprawnym flagowcem. Podczas gdy najmocniejsze smartfony w 2020 roku miały już Snapdragona 865, on miał Snapdragona 855+, a kosztował bardzo dużo. Galaxy Z Flip3 oferuje najmocniejszy dostępny na rynku układ mobilny (ok, niektóre modele mają Snapdragona 888+), a przy tym jest znacznie tańszy od poprzednika. To się chwali.
Wydajność smartfonu stoi na wysokim poziomie. Wszystko działa perfekcyjnie, aplikacje są otwierane niemal od razu po dotknięciu ekranu, a bardzo dobrą wydajność potwierdzają wyniki benchmarków. Wszystko to… do czasu.
Układ Qualcomm Snapdragon 888 ma to do siebie, że lubi się przegrzewać. Jeśli dodamy do tego akumulator umieszczony w obu połówkach smartfonu i zamkniętą obudowę, mamy przepis na tragedię. W niektórych scenariuszach. Jeśli zostawimy Galaxy Z Flip3 na słońcu przez kilka minut, ekran potrafi się delikatnie przyciemnić, jeśli np. mamy ręcznie ustawioną maksymalną jasność. Ale prawdziwym koszmarem jest używanie Android Auto. Po części jest to wina smartfonu, a po części beznadziejnej optymalizacji samego Android Auto. Jeśli podłączymy Flipa3 do samochodu, to po 40-60 minutach obudowa robi się bardzo gorąca, nawigacja na ekranie auta zaczyna klatkować, odtwarzanie muzyki jest przerywane co sekundę, a sam smartfon wyraźnie zwalnia. Sytuację możemy poprawić podłączając ładowarkę, wtedy problemy pojawią się już nawet po 20 minutach. Rozwiązanie? Czekać na aktualizację i optymalizację działania Android Auto, albo trzymanie smartfonu w trakcie jazdy pod nawiewem klimatyzacji. W taki sposób (otwarty chłodzi się w ciągu minuty, zamknięty nieco dłużej):
Przez telefon z klapką rozmawia się nieco inaczej
Używając pierwszej generacji Galaxy Z Flip wyrobiłem sobie, może głupi, nawyk lekkiego zginania obudowy w trakcie rozmowy. Robiłem z niego trochę takiego banana. Odruchowo w Galaxy Z Flip3 zacząłem robić to samo. Nie wiem, czy wpływa to jakoś na to, jak mnie słychać, ale nie ukrywam, że jest to dziwnie satysfakcjonujące.
Jakość rozmów w Galaxy Z Flip3 stoi na wysokim poziomie. Są głośne, bardzo czyste, nie można powiedzieć o nich złego słowa. Bez zarzutów wypada też zasięg i dostępne typy łączności. Od 5G, przez Wi-Fi, po Bluetooth i NFC, wszystko działa jak należy. Smartfon wzorowo współpracuje z zegarkami, głośnikami, słuchawkami, samochodami, drukarkami… Pełny serwis. Bardzo dobre wypada też czytnik linii papilarnych, wbudowany w przycisk blokady ekranu.
O aparat w Galaxy Z Flip3 bałem się najmocniej. Jest… efektownie
Chyba nikt nie spodziewał się po Galaxy Z Flip3 wybitnego aparatu. Potwierdził to z resztą sam Samsung podczas pokazu przedpremierowego. Aparat nie był tutaj priorytetem i faktycznie jego parametry nie rzucają na kolana, ale Samsung zadbał o to, aby zdjęcia wychodziły bardzo efektownie.
Fotografie wręcz plują HDR-em, mają pięknie nasycone kolory, są kontrastowe, i właśnie do bólu efektowne. Algorytmy przetwarzania obrazu robią co mogą, aby wyciągnąć ze zdjęć ten najbardziej efektowny szczegół i wyeksponować go na pierwszy plan. Czym bardzo skutecznie przykrywają braki w szczegółowości, szczególnie w przypadku aparatu ultraszerokokątnego. Czy jest to wada? Zdecydowanie nie. Zdjęcia są na tyle dobre, nawet w trudnych warunkach oświetleniowych, że z powodzeniem możemy się nimi chwalić w mediach społecznościowych i na pewno wiele osób je doceni.
Nietypowa konstrukcja obudowy pozwala fotografować w równie nietypowych pozycjach. W końcu smartfon możemy postawić otwarty jak laptop i fotografować kogoś z ukrycia, a trzymając go otwartego do kąta 90 stopni można znacząco poprawić uchwyt. Możliwości jest naprawdę sporo. Z kolei dodatkowy ekran znacznie poprawia jakość selfie, bo możemy robić je głównym aparatem. Choć to wymaga nieco treningu, bo mieści się w nim tylko kawałek kadru i musimy być świadomi, jaka część obrazu jest aktualnie ucinana.
Aparat główny
Aparat ultraszerokokąny
Filmy
Po dwóch dniach chciałem wyrzucić Galaxy Z Flip3 za baterię
Pierwszego dnia użytkowania Galaxy z Flip3, odłączyłem go od ładowarki o godzinie 7. Później dosyć intensywnie go użytkowałem i o 9:30 stan akumulatora wskazywał nieco ponad 60%. Później spędziłem niemal cały dzień w podróży, momentami prawie nie używając smartfon i musiałem go podłączać do powerbanku trzy(!) razy. Drugiego dnia było podobnie i już chciałem delikatnie przymknąć obudowę i formie niewracającego bumerangu cisnąć go w morze.
Jak się na szczęście szybko okazało, problemem nie był Flip3, a beznadziejny zasięg nad polskim morzem. Co w połączeniu ze stosunkowo skromną pojemnością akumulatora jest przepisem na tragedię. Po powrocie do zasięgowej cywilizacji, sytuacja znacznie się zmieniła.
Z góry było wiadomo, że Galaxy Z Flip3 mocarzem nie będzie, w końcu ma akumulatory o łącznej pojemności 3300 mAh (w każdej połowie obudowy jest jedno ogniwo). Nie mniej przy normalnym użytkowaniu, obejmującym 40-60 minut rozmów, kilkadziesiąt wiadomości, 1,5-2 godzin przeglądania Internetu, kilkanaście zdjęć, godzinę muzyki na słuchawkach, stałe podłączenie do zegarka i synchronizację wszystkich aplikacji, pełny dzień działania jest jak najbardziej osiągalny. Wieczorem pozostaje mi 10-15% naładowania akumulatora. Jak na tak skromną pojemność, jest solidnie.
Słabo wypada za to szybkość ładowania. Flip3 obsługuje ładowanie o maksymalnej mocy 15W. Przekłada się to na naładowanie do 40% w ciągu 30 minut oraz do pełna w 1,5 godziny. Samsung oficjalnie informuje, że Galaxy Z Flip3 obsługuje ładowanie bezprzewodowe o maksymalnej mocy 10W, ale certyfikat Wireless Power Consortium mówi o 4,4W, więc ładowanie trwa całe wieki. O ładowaniu na półkach indukcyjnych samochodów możemy zapomnieć, o ile nie mamy bardzo mocno trzymającej powierzchni antypoślizgowej. Aby odpowiednio trafić w punkt ładowania, obudowa niemal w każdym przypadku musi być zamknięta, a półki ładowania mają o wiele większą powierzchnię.
Składany smartfon dla Kowalskiego? Galaxy Z Flip3 jako pierwszy jest w stanie to zrobić
Samsung Galaxy Z Flip3 to pierwszy składany smartfon, które jest wyceniony adekwatnie do swoich możliwości. Jest flagowcem, który kosztuje 4 799 zł. Nie jest to uber-flagowiec pokroju Galaxy S21 Ultra, Mate’a 40 Pro, czy Xiaomi Mi 11 Ultra, z super-aparatem, co winduje jego cenę ponad 6 000 zł. Czy też iPhonem, gdzie dopłacamy do znaczka na obudowie. Oczywiście płacimy jakiś podatek od składanego ekranu i gdyby był go pozbawiony, to jako klasyczny smartfon Samsung mógłby go wycenić spokojnie w okolicach 3 600 – 3 800 zł. I nikt nie powinien na to narzekać.
Galaxy Z Flip3 potrafi oczarować swoim wyglądem, wykonaniem obudowy (to aluminium jest genialne!) i wymiarami po zamknięciu klapki. 183 gramy to może wydawać się sporo, ale dosłownie można przestać czuć smartfon w kieszeni. Do tego obudowa jest wodoszczelna, co w połączeniu z faktycznie poprawioną odpornością ekranu głównego jest bardzo dużym krokiem naprzód. Oczywiście nadal główny ekran jest delikatny, ale już nie zarysujemy go paznokciem. Do tego mamy bardzo dobrą wydajność, zaskakująco dobre (dobrze czarujące) aparaty, dopracowany interfejs oraz bezproblemowe działanie dostępnych typów łączności, wraz z wysoką jakością rozmów na czele.
Po stronie minusów mamy nieużywalne (bezprzewodowo) Android Auto z powodu przegrzewania się obudowy, stosunkowo niską pojemność akumulatora, choć wytrzymuje on zaskakująco długo oraz nieprzystającą flagowcowi szybkość ładowania akumulatora. Choć z drugiej strony, użytkownicy iPhone’ów nie narzekają. Mamy tutaj też wady wynikające ze specyfiki składanych smartfonów. Jak widoczne i wyczuwalne miejsce zgięcia ekranu, czy wolną przestrzeń pomiędzy złożonymi połówkami obudowy, przez którą na ekranie osadza się kurz.
Ze względu na swoją cenę i znacznie poprawioną odporność konstrukcji, Galaxy Z Flip3 ma ogromny potencjał ku temu, aby stać się pierwszym naprawdę popularnym składanym smartfonem. To nie jest już tylko produkt dla technologicznych zapaleńców szukających czegoś nowego. To sprzęt, który można śmiało polecić szerszemu gronu odbiorców, którzy będą w stanie przymknąć oko na (coraz mniejsze) niedociągnięcia wynikające z technologicznych ograniczeń składanych smartfonów.