Warto w tym miejscu podkreślić, iż nie ma powodów do większej paniki. Cykle aktywności słonecznej trwają około 11 lat i szacuje się, że w tym czasie dochodzi od kilku do nawet kilkunastu tysięcy burz magnetycznych o skali G1. Poza tym, nadal istnieje szansa, że zjawisko to nas ominie.
Czytaj też: Obserwacje Słońca a prognozy pogody kosmicznej – w jaki sposób się łączą?
Sprawcą całego zamieszania jest plama słoneczna zwana AR2859, która eksplodowała we wtorek. W efekcie doszło do koronalnego wyrzutu masy, czyli wyrzucenia obłoku składającego się z plazmy rozpędzonej do prędkości wynoszącej od 200 do 2000 kilometrów na sekundę. Do kontaktu między magnetosferą naszej planety a koronalnym wyrzutem masy pochodzącym ze Słońca powinno dojść jutro, 27 sierpnia.
Potencjalna burza magnetyczna będzie miała najniższą skalę, czyli G1
Burze magnetyczne, nazywane również geomagnetycznymi, przypasowuje się do pięciostopniowej skali. G1 są w tym przypadku najsłabsze, a G5 – najsilniejsze. Te ostatnie są na tyle poważne, że mogłyby doprowadzić do długotrwałych awarii systemów nawigacyjnych i komunikacyjnych. Na szczęście zdarzają się bardzo rzadko. W ostatnich stuleciach do najpoważniejszych burz magnetycznych zalicza się te z 1859, 1921, 1960 i 1989 roku.
Czytaj też: Gwiazda wybuchła z taką jasnością, że da się ją zauważyć gołym okiem. Gdzie się znajduje?
Burza magnetyczna roku 1859 wywołała szereg awarii w Europie i Stanach Zjednoczonych. Indukowany prąd był wtedy na tyle silny, że telegrafy – mimo odłączenia zasilania – nadal były w stanie przesyłać sygnały. W obawie przed powtórką tamtych wydarzeń, naukowcy pracują nad coraz skuteczniejszymi modelami umożliwiającymi przewidywanie pogody kosmicznej. Dzięki nim możliwe będzie wydanie ostrzeżeń przed zagrożeniem z pewnym wyprzedzeniem, co mogłoby uchronić ziemską infrastrukturę przed nadmiernymi uszkodzeniami.