Amerykańskie bombowce w bazie lotniczej Keflavik na Islandii
Baza w islandzkim mieście Kaflavik była arcyważnym punktem obrony północnego Atlantyku nie tylko podczas II wojny światowej, ale też zimnej wojny. Początkowo wprawdzie służyła tylko jako punkt tankowania samolotów, które leciały z i do Europy podczas II wojny światowej, ale po przystąpieniu Islandii do NATO, oficjalnie zaczęło stacjonować tam wojsko USA (na żądanie Islandii). Wtedy też baza stała się punktem obserwacyjnym sił radzieckich, z której startowały samoloty wywiadowcze, obserwacyjne i rozpoznawcze, a następnie myśliwce pokroju F-4 Phantom czy F-15 Eagle.
Czytaj też: HMS Venturer powstaje. To pierwsza brytyjska fregata Typu 31
Samoloty te, wraz z naziemnymi stacjami radarowymi, aktywnie obserwowały niebo w poszukiwaniu radzieckich bombowców, aby w razie potrzeby je zestrzelić. Ten obronny charakter bazy pozostał niezmieniony aż do 2006 roku, kiedy Stany Zjednoczone zakończyły swoją misję na Islandii. Jednak teraz historia zatoczyła koło, jako że w sierpniu tego roku amerykańskie bombowce B-2 zawitały do tej bazy ponownie, aby realizować krótkoterminowe testy bombowe.
Gdyby tego było mało, Stany Zjednoczone zwiększyły aktywność w tej islandzkiej bazie, podpisując kontrakty o wartości 38 milionów dolarów na rzecz jej modernizacji. W bazie zaczęły też pojawiać się samoloty rozpoznawcze i myśliwce, co ponownie przekazuje jasny sygnał – “lepiej uważajcie, bo patrzymy”.
Czytaj też: Ile bombowców B-21 Raider właśnie powstaje? Mamy nowe informacje
Islandzka baza to tylko jeden ze sposobów “straszenia wrogów”. Ogłoszenia związane z bombowcami B-21 Raider również robią swoje
Jak zauważa serwis sofrep.com, tego typu “prężenie muskułów” w wykonaniu USA jest ściśle powiązane z niedawnymi ogłoszeniami co do bombowców nowej generacji. Sekretarz sił powietrznych, Frank Kendall, ogłosił bowiem 20 września, że Northrop Grumman ma już w końcowej fazie produkcji pięć bombowców B-21 Raider. Nie jest to zwyczajne ogłoszenie przez wzgląd na związaną z nimi tajemnicę produkcyjną. Ta otacza je nie bez powodu, w końcu w przyszłości zastąpią one B-1B Lancer oraz B-2 Spirit. Nastąpi to jednak dopiero za wiele lat, jako że nadal nie ruszyły jego testy w locie.
Czytaj też: Powstaje rosyjski układ napędowy AIP. Napędzi bezzałogowy okręt podwodny Sarma
Jednak pewnym jest, że obecne testy z udziałem innych bombowców Stanów Zjednoczonych mają utorować drogę bombowcom B-21 do regularnego przebywania i operowania z islandzkiej bazy. Tego typu publiczne rozmieszczenie najbardziej zaawansowanych bombowców z możliwością lotu z bronią nuklearną, będzie z kolei jasną wiadomością dla świata. Trochę jednak na to poczekamy, bo na służbę te imponujące bombowce stealth mają wejść w połowie lat dwudziestych (finalnie powstanie ponad 100 egzemplarzy). Zwłaszcza że pierwsze operacyjne B-21 trafią do bazy w Ellsworth AFB w Południowej Dakocie.