Dla NASA koniec Międzynarodowej Stacji Kosmicznej będzie równoznaczny z ogromnymi oszczędnościami. Agencja nie straci na tym wiele, bo i tak nie potrzebuje już takiego kolosa na orbicie
Wedle najnowszego raportu serwisu CNBC, koniec Międzynarodowej Stacji Kosmicznej jest dla NASA równoznaczny z ogromnymi oszczędnościami. Mowa o ponad miliardzie dolarów w skali roku, które będą mogły zostać przekierowane na coś innego – więcej misji na Księżyc, Marsa… i może nawet dalej. Jednak nie oznacza to, że stacje na orbicie pójdą w niebyt. Nie tylko przez chińską stację Tiangong, ale też prywatne firmy kosmiczne, które będą świadczyć usługi dla m.in. NASA.
Czytaj też: W jeden miesiąc na Marsa. Rakieta plazmowa Vasimr VX-200SS i teoretyczne 197950 km/h
Wizja rodem z cyberpunka, gdzie to firmy i koncerny zaczynają rozdawać karty jest pewna, przynajmniej za Wielkim Oceanem, czyli w USA. Koniec Międzynarodowej Stacji Kosmicznej będzie bowiem najwyraźniej równoznaczny z zakończeniem tego rodzaju misji kosmicznych finansowanych ze środków publicznych, bezpośrednio przez państwowe organizacje. Pośrednio jednak NASA dalej będzie to robić, ale w innym stylu.
Zresztą, ponoć już teraz agencja otrzymała “około tuzina propozycji” od kilku różnych firm poszukujących kontraktów na stacje kosmiczne. W nich nie tylko będą miały miejsce ważne naukowe eksperymenty, bo w tych “stacjach kosmicznych nowej generacji” rozwinąłby się również aspekt komercyjny, gdzie ludzie mogliby “pracować, bawić się i mieszkać”.
Czytaj też: Sztuczna inteligencja pomoże przy tworzeniu nowych materiałów. Są pierwsze sukcesy
Poczekamy na to jednak jeszcze kilka lat, bo amerykańska agencja kosmiczna chce wycofać ISS do końca lat dwudziestych. Wprawdzie obecnie wspomina się o 2024 roku, ale zapewne zostanie to rozszerzone aż do 2028 roku, czyli o kolejne cztery lata, podczas których ISS będzie nadal pożerać jakieś 4 miliardów dolarów rocznie. Po jej porzuceniu na niską orbitę okołoziemską wzniosą się po prostu stacje kosmiczne firm prywatnych na zlecenie NASA i wedle raportu, to właśnie będzie równoznaczne z oszczędnością ponad 1 miliarda dolarów rocznie.
Czytaj też: Kryzys energetyczny w pełni. Podwyżki gazu i prądu w całej Europie
W grę wejdą firmy pokroju SpaceX Elona Muska czy Blue Origin Jeffa Bezosa, ale też znacznie starsze pokroju Airbusa, Boeinga czy Lockheed Martina. Tym samym NASA porzuci dotychczasową rolę włodarza infrastruktury kosmicznej i odda ją w ręce wielu prywatnych podmiotów. Ponoć są szanse, że jeszcze przed końcem roku poznamy firmy, które zajmą się projektowaniem i produkcją swoich stacji kosmicznych.