Zimna wojna – wyścig, w którym liczyło się dwóch graczy
Zimna wojna rozpoczęła się wkrótce po zakończeniu drugiej wojny światowej, podczas gdy jej umowny finał nastąpił na początku lat 90., wraz z upadkiem ZSRR. Nietrudno odnieść wrażenie, że rywalizacja tocząca się pomiędzy Wschodem i Zachodem miała wtedy wysoce propagandowy charakter. Ta wzajemnie nakręcająca się spirala nienawiści prowadziła do postępów okupionych niebotycznymi wydatkami finansowymi (a zdarzało się, że i ludzkim życiem). Wystarczy wspomnieć, że to właśnie w okresie zimnej wojny w przestrzeń kosmiczną trafił pierwszy człowiek (Jurij Gagarin), a kilka lat później – w ramach misji Apollo 11 – na powierzchni Księżyca stanęli ludzie. Wcześniej na orbicie umieszczono pierwszego sztucznego satelitę, Sputnika 1. Właśnie to wydarzenie, które miało miejsce w 1957 roku, uznaje się za początek wyścigu kosmicznego z udziałem ZSRR i USA.
Kiedy Neil Armstrong, Buzz Aldrin i „ten trzeci”, czyli Michael Collins podbijali Srebrny Glob, mało kto brał pod uwagę, iż liczącym się graczem na kosmicznym rynku mogłyby być Chiny. Państwo Środka było wtedy pod wpływem reform Mao Zedonga, trawione wewnętrznymi konfliktami i wychodzące z kryzysu po konflikcie z Japonią toczonym w trakcie drugiej wojny światowej. Technologie, jakimi dysponowały ówczesne Chiny były niezwykle prymitywne, jeśli porównać je do osiągnięć amerykańskiego programu kosmicznego, napędzanego przez niemieckich naukowców, których USA przyjęły z otwartymi rękami po 1945 roku. Przy kilkudziesięciokrotnie niższym PKB Pekin miał jednak co najmniej jedną przewagę: ogromne zasoby ludzkie. Jeśli dodać do tego mocarstwowe ambicje Mao Zedonga i jego współpracowników, decyzja o rozpoczęciu chińskiego programu kosmicznego, który wystartował w latach 50., wydaje się nieco bardziej zrozumiała.
Ambitne plany Mao i pierwsze osiągnięcia chińskiego programu kosmicznego
Jednym z wydarzeń stanowiących inspirację dla Mao i jego świty najprawdopodobniej było umieszczenie Sputnika na orbicie. Już wtedy w głowie przywódcy zrodził się pomysł powtórzenia tego osiągnięcia. Tamtejsi naukowcy zajęli się projektowaniem rakiet meteorologicznych zdolnych do wynoszenia niewielkich ładunków w przestrzeń kosmiczną. Stosunkowo szybko Chińczycy zaczęli odnosić na tym polu sukcesy. W 1964 roku udało im się wystrzelić oraz sprowadzić na Ziemię rakietę T-7A(S1) niosącą… osiem myszy. Trzy lata później Mao Zedong i Zhou Enlai – premier Chińskiej Republiki Ludowej – podjęli decyzję o rozpoczęciu programu załogowych lotów kosmicznych.
Pierwszy poważny sukces, który można było zapisać na koncie chińskiego programu kosmicznego nastąpił w kwietniu 1970 roku, kiedy to na orbitę trafił pierwszy sztuczny satelita w historii tego kraju – Dong Fang Hong 1. O doniosłości tego wydarzenia niech świadczy fakt, że ChRL stała się wtedy piątym w historii krajem, któremu udało się umieścić na orbicie własnego satelitę. Dong Fang Hong 1 nie powalał może gabarytami (ważył mniej niż pojedynczy Starlink) ani długością działania (zakończył nadawanie sygnałów po niecałych dwóch miesiącach), lecz nie to było w tym przypadku najważniejsze. Kluczowy był fakt, że Chińczycy dali znać o swoich ambicjach, a co ważniejsze – potwierdzili zdolność do ich realizacji.
Chiny chcą naśladować ZSRR i USA. Cel? Umieszczenie ludzi w kosmosie
Chiny nie zamierzały rzecz jasna poprzestawać na osiąganiu kolejnych kamieni milowych, o czym świadczyły dalsze, ambitne plany. Na przełomie lat 60. i 70. pojawił się bowiem pomysł przeprowadzenia załogowego lotu, który miał zostać wykonany najpóźniej w 1973 roku. Chińska Republika Ludowa stałaby się wtedy trzecim w historii krajem – po Stanach Zjednoczonych i Związku Radzieckim – któremu udało się przeprowadzić załogowy lot w kosmos. Kluczem do sukcesu miał być program Shuguang-1, zwany również Projektem 714. W jego ramach w przestrzeń kosmiczną miało trafić dwóch członków załogi znajdujących się wewnątrz kapsuły wzorowanej na projekcie Gemini, realizowanym przez NASA w latach 1963-1966. Centralna Komisja Wojskowa rozpoczęła nawet nabór chętnych na udział w takiej misji. Wśród kryteriów zawarto wagę ochotników, mieszczącą się w zakresie od 55 do 70 kilogramów, wiek wynoszący od 24 do 38 lat a także minimum 300 przelatanych godzin. W listopadzie 1971 rozpoczęto szkolenie potencjalnych astronautów. Niestety, w roku poprzedzającym rok zakładanej finalizacji Projektu 714, chińskie władze zdecydowały o jego zakończeniu. Wśród powodów wymieniano między innymi brak wystarczających funduszy, które zdaniem Mao musiały zostać przekierowane na bardziej przyziemne potrzeby.
Śmierć Mao Zedonga i przestój w realizacji kosmicznych planów
Po śmierci Mao Zedonga w 1976 roku Chiny czekały głęboko idące reformy społeczne i gospodarcze. Jego następcą został w 1978 Deng Xiaoping – zwolennik otwarcia na świat, który jednocześnie nie miał tak daleko sięgających ambicji w zakresie wyścigu kosmicznego – przynajmniej na początku. W pierwszych latach rządów Denga doszło do ograniczenia finansowania programu kosmicznego, a część projektów została całkowicie usunięta. Jedną z technologii, które rozwijano zarówno za Mao jak i Denga były rakiety z rodziny Długi Marsz. Pierwsza z nich, wystrzelona w 1970 roku, posłużyła do wyniesienia na orbitę wspomnianego Dong Fang Hong – 1. Wtedy też rozpoczęła się historia rakiet nośnych używanych po dziś dzień. Od tamtej pory rodzina znacząco się powiększyła i obecnie liczy około 20 przedstawicieli. Szczególnie intrygującym projektem wydaje się w tym przypadku Długi Marsz 9, rakieta, która powinna wejść do użytku w ciągu najbliższych dziesięciu lat. Tym zajmiemy się jednak w drugiej części artykułu.
Swego rodzaju game changerem dla rozwoju chińskiego programu kosmicznego – a być może nawet całego Państwa Środka – był tzw. Program 863. Za jego pośrednich pomysłodawców można uznać wojskowych inżynierów: Wanga Ganchanga, Wanga Dayana, Yanga Jiachiego oraz Chena Fangyuna, którzy zwrócili się do Denga Xiaopinga z oficjalnym apelem o zwiększenie technologicznej niezależności od światowych mocarstw. List spotkał się z pozytywną reakcją przywódcy, który podjął decyzję o rozpoczęciu Programu 863. Na jego czele stanął ówczesny premier, Zhao Ziyang. Przedsięwzięcie było elementem siódmego planu pięcioletniego, przewidzianego na lata 1986-1990 i do dziś jest uznawane za jedno z najbardziej ambitnych przedsięwzięć cywilno-militarnych w historii Chińskiej Republiki Ludowej. Program okazał się niemałym sukcesem, a wśród jego największych osiągnięć można wymienić chociażby powstanie statku kosmicznego Shenzhou, choć jego pierwszy udany przelot nastąpił dopiero w 1999 roku, 13 lat po rozpoczęciu Programu 863.
Powstanie Ministerstwa Aeroskomonautyki i Chińskiej Agencji Kosmicznej
Jeśli program kosmiczny nie ma prawa bytu bez posiadania oficjalnych struktur, to taka zasada z pewnością nie dotyczyła Związku Radzieckiego. Wystarczy wspomnieć, że w przypadku ZSRR takowe struktury nigdy nie istniały i powstały dopiero po jego upadku. W ten sposób w 1992 roku zrodziła się agencja, którą obecnie nazywamy Roskosmosem. Na tym polu Rosjanie nie mają najmniejszego podjazdu do Amerykanów, którzy założyli NASA w 1958. A gdyby bardziej zagłębić się w historię, to natrafilibyśmy na wzmianki o komitecie do spraw aeronautyki, powołanym do życia w czasach, kiedy Polski nie było nawet na mapie świata. Chińskie tradycje w kosmosie były oczywiście znacznie słabiej zakorzenione, a oficjalna strukturyzacja tego sektora nastąpiła za sprawą Ministerstwa Aerokosmonautyki, którego kompetencje zostały podzielone w 1993 roku pomiędzy CNSA oraz CASC. Pierwszym administratorem w historii Chińskiej Agencji Kosmicznej został Liu Jiyuan, który wcześniej pełnił rolę wiceministra w Ministerstwie Aerokosmonautyki.
Chińczycy z przytupem pożegnali się z XX wiekiem. W jego końcówce, w listopadzie 1999 roku, przeprowadzono bowiem pierwszy w historii tego kraju przelot statku kosmicznego Shenzhou. Na jego pokładzie umieszczono między innymi około 100 kilogramów nasion – naukowcy chcieli się w ten sposób przekonać, jaki będzie wpływ promieniowania kosmicznego na ich stan. Po ponad 21 godzinach lotu i 14-krotnym okrążeniu Ziemi, Shenzhou-1 pomyślnie wylądował. Co ciekawe, do jego wyniesienia na orbitę posłużyła rakieta Długi Marsz 2F, która na przestrzeni lat była również używana w przypadku kolejnych statków typu Shenzhou. Do dziś wchodzi ona w skład chińskiego arsenału – w czerwcu bieżącego roku została wykorzystana w czasie startu statku Shenzhou-12. Chińska Republika Ludowa żegnała więc XX wiek z kilkoma sukcesami na koncie, ale i pewnym niedosytem. Wszak nie udało się zrealizować planu Mao, zakładającego wykonanie załogowego lotu kosmicznego, co miało nastąpić w 1973 roku. Perspektywy były jednak zadowalające: chińscy naukowcy dysponowali rakietami z rodziny Długi Marsz, w zanadrzu znajdowały się statki typu Shenzhou, a tamtejsza gospodarka przeżywała dynamiczny rozwój, co umożliwiło zwiększenie nakładów finansowych na rzecz kosmicznych ambicji Państwa Środka.
Chiny na podium załogowych lotów kosmicznych
Co się odwlecze to nie uciecze – tak można podsumować realizację chińskich planów w zakresie podboju kosmosu. Rosjanie mieli Gagarina, Amerykanie natomiast Sheparda. Jeśli Chińska Republika Ludowa chciała potwierdzić swoje mocarstwowe ambicje, to przeprowadzenie załogowego lotu byłoby najlepszym tego przykładem. I tak właśnie się stało w październiku 2003 roku. Głównym bohaterem okazał się Yang Liwei, który na pokładzie statku Shenzhou-5 napędzanego z użyciem rakiety Długi Marsz 2F wykonał 21-godzinny lot po orbicie Błękitnej Planety. Warto w tym miejscu podkreślić, że Liwei nie był pierwszą osobą urodzoną w Chinach, której udało się trafić w przestrzeń kosmiczną. W 1968 roku tej samej sztuki dokonał urodzony w Hong Kongu William Anders – był on jednak obywatelem Stanów Zjednoczonych, a sam lot przeprowadzono w ramach misji Apollo 8, która nie miała z Chińską Republiką Ludową nic wspólnego.
Dalsze poczynania Chińskiej Agencji Kosmicznej oraz osób powiązanych z programem kosmicznym tego kraju jasno wskazywały na to, że w Pekinie rosły apetyty. Z pewnością ważną rolę odgrywał w tym błyskawiczny rozwój ekonomiczny tego kraju, który przekładał się na wzrost nakładów na rzecz kosmosu. Kierunek, w jakim podążały Chiny, był w zasadzie odwrotny niż w przypadku trajektorii obranej przez Stany Zjednoczone i Rosję. W rekordowym 1966 roku amerykańskie władze przeznaczyły 4,41% rocznego budżetu na rzecz NASA, ale w kolejnych latach wskaźnik ten znacząco spadł. Wystarczy wspomnieć, że kiedy Chińczycy wykonywali historyczny załogowy lot, wydatki na poczet NASA wynosiły zaledwie 0,68% budżetu Stanów Zjednoczonych. Stagnacja dopadła też Rosję, której Roskosmos musiał zmagać się z cięciami. Poprawa sytuacji nastąpiła tam dopiero w okolicach 2005 roku, kiedy to rosyjska agencja osiągnęła i przekroczyła pułap 25 miliardów rubli rocznie. W przypadku chińskiego programu kosmicznego – w odróżnieniu od USA i Rosji – nakłady stale rosną i nie zapowiada się na to, by tempo ich wzrostu miało wyhamować.
Czas na eksplorację pozaziemskich obiektów – na celowniku Księżyc i Mars
Sukces misji Shenzhou-5 był swego rodzaju katalizatorem dla rozwoju innych projektów nadzorowanych przez CNSA i CASC. Kolejne cele były jasno nakreślone, a uwaga Chińczyków skierowała się między innymi na Księżyc i Marsa. Ruszył program Chang’e, którego owocem była sonda Chang’e-1, wyniesiona na orbitę w październiku 2007 roku z wykorzystaniem rakiety Długi Marsz 3A. Po trwającej półtora roku misji instrument rozbił się o powierzchnię Srebrnego Globu. Od tamtej pory badaniami naszego naturalnego satelity zajęły się cztery kolejne sondy z serii Chang’e, a piąta – zwana Chang’e 6 – ma rozpocząć swoją działalność w ciągu najbliższych 2-3 lat.
Częścią programu Chang’e była też działalność łazika Yutu. Jego lądowanie na Srebrnym Globie nastąpiło w grudniu 2013 roku. Sześciokołowy pojazd zajął się trwającą nieco ponad rok eksploracją Księżyca, w czasie której znalazł na miejscu minerał zwany ilmenitem. Był też pierwszym łazikiem księżycowym w historii Chińskiej Republiki Ludowej. Prawdziwym kamieniem milowym był natomiast lot Yutu 2. Pojazd trafił bowiem na niewidoczną z Ziemi stronę Księżyca. Eksplorując obszar krateru von Karmana, Yutu 2 stał się prekursorem bezzałogowych wypraw w ten region Srebrnego Globu. Jego misja nadal trwa, a łazik dokonał nawet historycznego wyhodowania rośliny na Księżycu. Stało się to za sprawą ziarnka bawełny przetransportowanego tam wraz z lądownikiem, który wykonał swój manewr w styczniu 2019 roku. Prawdziwym diamentem w koronie chińskiego programu kosmicznego była rzecz jasna misja na Marsa. Tianwen-1, oparta na rakiecie Długi Marsz 5, składa się z orbitera, lądownika i łazika. Ten ostatni, Zhurong, nadal przemierza Czerwoną Planetę, co jakiś czas dostarczając efektownych zdjęć tamtejszych krajobrazów.
Historia chińskiej ekspansji w kosmosie jest zaskakująco długa i bogata. Państwo Środka ma daleko idące ambicje i rosnący apetyt, a jeśli plany o których się mówi zostaną spełnione choćby w 50 procentach, to Chiny mogą stać się prawdziwym kosmicznym hegemonem. O tym, jak rysują się tamtejsze ambicje napiszę jednak w drugiej części artykułu. Znajdzie się w niej też więcej informacji na temat trwających i nadchodzących misji na Księżycu i Marsie.