Została ona zaobserwowana po raz pierwszy w 1784 roku. Udało się to astronomowi o niemieckich korzeniach, Williamowi Herschelowi. Ten badacz kosmosu miał na koncie bardzo wiele kluczowych osiągnięć, a za jedno z najważniejszych z pewnością można uznać odkrycie Urana. Poza tym, Herschela uznaje się za odkrywcę promieniowania podczerwonego, czego dokonał w 1800 roku.
Czytaj też: W pewnym momencie galaktyki przestały tworzyć nowe gwiazdy. Co stało się 12 mld lat temu?
Wróćmy jednak do sedna sprawy. Jak poinformowała NASA, Kosmiczny Teleskop Hubble’a, który znajduje się na orbicie okołoziemskiej od ponad trzydziestu lat, uwiecznił NGC 4666. To właśnie tam zachodzi obecnie (a przynajmniej zachodził w momencie wyemitowania tamtejszego światła) proces natężonych narodzin gwiazd. Co ciekawe, rzeczona galaktyka wchodzi w interakcje z okoliczną NGC 4668 oraz jedną z galaktyk karłowatych.
Gwiazdy wchodzące w skład galaktyki NGC 4666 rodzą się z większym natężeniem niż zazwyczaj
I to właśnie te oddziaływania mogą stać za zjawiskiem “demograficznej” eksplozji. Towarzyszy jej coś, co astronomowie określają mianem superwiatru, który polega na przepływie ogromnych ilości gazu z jasnego centrum galaktyki w przestrzeń kosmiczną. Superwiatr powstaje natomiast na skutek oddziaływań wiatru napędzanego przez krótko żyjące, masywne gwiazdy oraz potężne supernowe.
Czytaj też: Sfery Dysona namierzone? Nietypowe emisje w podczerwieni z dwóch galaktyk
W ostatnich latach na terenie NGC 4666 doszło do dwóch takich eksplozji w formie supernowych. Jedna z nich miała miejsce w 2014, podczas gdy druga – w 2019 roku. Co ciekawe, ta ostatnia powstała za sprawą gwiazdy o masie 19-krotnie większej od Słońca. Możemy sobie jedynie wyobrazić, jak potężny był tamten wybuch. I choć strumienie rozgrzanego gazu, które pochodzą z NGC 4666, rozciągają się na odległości wynoszące dziesiątki tysięcy lat świetlnych, to widać je jedynie w obserwacjach radiowych i rentgenowskich.