Jazz a Jazz Crosstar. Czym się różnią?
Zatrzymajmy się na chwilę przy wyjaśnieniu, czym właściwie wersja Crosstar różni się od „zwykłej” Hondy Jazz. Będę trochę złośliwa i powiem, że prawie niczym. Serio, jedyne różnice znajdziemy w nagłośnieniu i nadwoziu – czarna krata wlotu powietrza, srebrne lusterka zewnętrzne, relingi dachowe i zewnętrzne listwy progowe. OK, do tego dochodzą nieco inne wymiary, ale różnice te są pomijalne. Crosstar jest wyższy od swojej „zwykłej” siostry o 46 mm, szerszy o 31 mm (z rozłożonymi lusterkami wymiary są identyczne), wyższy o 30 mm i ma o 16 mm większy prześwit. Czy to robi jakąś szczególną różnicę przy codziennym użytkowaniu? Stwierdzenie, że nie raczej nikogo nie zszokuje. Pozostałe elementy wyposażenia Crosstar są odpowiednikami Hondy Jazz w wersji Executive (najwyższej opcji wyposażenia). Wszystkie elementy mechaniczne są identyczne zarówno dla Jazz e:HEV jak i Jazz Crosstar e:HEV.
Jak zatem wygląda różnica w cenie? Ciekawie. Wspomniana wcześniej Jazz w opcji Executive kosztuje 107 200 zł, natomiast Crosstar – 114 200 zł. Czy warto dopłacać 7 000 zł za kilka czarnych dodatków i nieco lepszy system nagłośnieniowy? Moim zdaniem zdecydowanie nie. Jazz jest świetnym miejskim autem, a próba robienia z niego czegoś „nawiązującego do nowoczesnych SUV” jest niepotrzebna.
Honda Jazz Crosstar to taki troszkę zminiaturyzowany mini-van
Pierwsze słowo, które przyszło mi na myśl po obejrzeniu Hondy Jazz to: „opływowa”. Widać, że zadbano tutaj o aerodynamikę – nie znajdziemy w niej agresywnych załamań czy głębokich tłoczeń. Jest gładko i subtelnie. Nawet lampy zostały mocno „zaokrąglone” w stosunku do poprzedniej generacji. Moim zdaniem jest to zmiana na plus, auto nie udaje już miejskiej wyścigówki, wygląda prosto i solidnie. Dokładnie to, czego oczekuje się od miejskiej kompaktowej osobówki.
Jedynym szleństwem, na jakie pozwoliła sobie Honda, jest paleta kolorów. Nie jest to jakieś wielkie szaleństwo, bo większość to standardowe biele, czernie i szarości, ale możemy też pokusić się na soczystą czerwień i moją faworytkę, przesłodką mięte nazwaną przez producenta Surf Blue.
Patrząc na Crosstara ciągle miałem wrażenie, że ktoś wziął na warsztat rodzinnego mini-vana i zaczął go zmniejszać. Trochę tu, trochę tam, a to jeszcze troszkę… Tak oto powstała Honda Jazz Crosstar. Która w przeciwieństwie do mini-vanów jest bardzo ładna. No i w końcu zwykły Jazz jest nazywany często mikro-vanem.
Auto jest bardzo niepozorne, ale naprawdę może się podobać. Jest takie w sam raz. Wszystko tu do siebie pasuje. Nic nie jest ani za duże, ani za małe. Nie ma tu żadnych krzykliwych, wyróżniających się elementów. No może poza progami, które sprawiają wrażenie, jakby je ktoś niepotrzebnie obrócił jeden z nich o 180 stopni przed zamontowaniem.
Czytaj też: Test Nothing ear 1. Wyjątkowe słuchawki TWS?
Wnętrze Hondy Jazz Crosstar powoduje, że nie chce się z niej wysiadać
Wygląd zewnętrzny Hondy Jazz robi pozytywne wrażenie, ale jest to zaledwie przedsmak tego, co znajdziecie w środku. Nie mam tutaj na myśli bajerów w stylu skóry z tyłka jednorożca z jedwabnymi przeszyciami, a najprawdziwszą funkcjonalność. Tak, japoński producent nie żartuje, opisując wnętrze jako strefę komfortu kierowcy.
Po pierwsze, fotele są cholernie wygodne. Nie mam zamiaru wnikać w to, jak zostały zaprojektowane, ale zapewniam, że nie odczujecie przy tym aucie bólu tyłka. I nie, nie przesadzam. Miałam do czynienia z autami o wiele droższymi i nie w każdym siedziało mi się tak wygodnie jak tutaj. Po drugie, są podgrzewane, we wszystkich opcjach wyposażenia, nawet w najtańszej.
Po trzecie, autko zostało wyposażone w szeroki podłokietnik, który służy zarówno kierowcy jak i pasażerowi bez konieczności ocierania się łokciami.
Po czwarte, mamy tutaj mnóstwo różnego rodzaju schowków, które bardzo ułatwiają życie. Moimi faworytami są te zlokalizowane po obu stronach deski rozdzielczej, przy samych drzwiach. Podejrzewam, że zostały zaprojektowane do kubków czy butelek, ale ja woziłam w nich obiektywy, trawę dla kota… Słowem: wszystko, co nie mieściło się w uchwytach na kubki, a musiało stać, a nie leżeć.
Po piąte, widoczność. Przednie słupki zostały zaprojektowane tak, aby praktycznie wyeliminować martwe pole z przodu. Posłużyły do tego przednie słupki w kształcie litery A dzięki którym zamiast kawałka plastiku mamy w kątach dodatkowe szyby, więc widzimy wszystko. Z tyłu również mamy fajną widoczność, więc parkowanie tyłem nawet bez użycia czujników czy kamer (które oczywiście są do naszej dyspozycji), nie stanowi najmniejszego problemu.
Po szóste, brak nieszczęsnego piano black, w miejscu którego mamy ładny biały plastik. Od lat zachodzę w głowę, po co komu materiał, który można porysować, ścierając z niego kurz ręcznikiem papierowym, ale większość producentów uparcie pakuje go do wnętrz swoich aut. Kurzy się to jak cholera, widać każdy odcisk palca, strasznie ciężko zetrzeć bez porysowania. Jak mawiali moi klienci z infolinii: „Ja nie rozumie”.
Mogłabym wymienić jeszcze całą masę elementów, ale pozostańmy przy tych, które Hondę Jazz wyróżniają, reszta jest w miarę standardowym zestawem udogodnień.
Honda bardzo bogato wyposażyła Crosstara
Nawiązując na moment do wnętrza. Kilka tygodni temu dostałem informację prasową o tym, że Honda Jazz Crosstar zdobyła na targach motoryzacyjnych szereg wyróżnień za projekt wnętrza. Aha, jasne… Nie mam za grosz zaufania do takich nagród. W końcu wielokrotnie w ostatnim czasie smartfony Sony Xperia dostawały nagrody za możliwości fotograficzne, które w praktyce nie istniały przy konkurencji. W przypadku Hondy Jazz Crosstar naprawdę szacuneczek. Mucha nie siada!
Zazwyczaj narzekamy w testach na brak head-upu, ale w tym przypadku ekran kierowcy jest umieszczony tak, że potrafi go skutecznie zastąpić. Nie trzeba mocno ściągać wzroku w dół, aby zobaczyć np. wskazówki nawigacji. Na ekranie kierowcy mamy też szereg ustawień dotyczących m.in. systemów bezpieczeństwa, ale też większość ustawień wprowadzimy też z ekranu głównego. Pozostając za kierownicą, warto też wspomnieć o praktycznie braku zegarów. Nie można tu włączyć żadnego obrotomierza. Skoro mamy pełny automat, wspierany hybrydą, kierowcy w zasadzie obroty nie interesują, wiec ich nie ma. Mamy jedynie podgląd oceny dynamiki jazdy, jaką wystawia nam samochód.
Ekran środkowy to element dodatkowo poprawiający wygląd wnętrza. W tej cenie ekrany są raczej wrzucone, albo byle jak przyklejone do deski rozdzielczej. W dodatku bywają opakowane pancernymi ramkami. Tutaj jest on idealnie wpasowany, minimalistyczny, ze względnie cienkimi ramkami i ładnie wpasowanymi przyciskami. Można? Można.
To samo można powiedzieć o interfejsie. Nieprzekombinowany, prosty, czytelny, bez zbędnych opcji, które mają sztucznie sprawiać wrażenie, że jest ich więcej niż w rzeczywistości. Mamy tu również Android Auto i Apple CarPlay. No i zarówno ekran główny, jak i ekran kierowcy są dobrej jakości.
Duży plus należy się też za system kamer. Możemy wybrać kąt widzenia, do bardzo szerokiego, do zbliżenia tuż obok zderzaka. Co pozwala bardzo wygodnie manewrować w ograniczonych przestrzeniach. Do tego mamy spory zakres regulacji jasności obrazu, który jest czytelny nawet po zmroku.
Na deser mamy namiastkę półautonomicznej jazdy. Połączenie asystenta pasa, z ingerencją w kierowanie oraz aktywnym tempomatem powoduje, że Jazz Crosstar w trasie jest w stanie praktycznie jechać sam. Kierowca musi tylko trzymać ręce na kierownicy i uważać na otoczenie.
Czytaj też: Test Suzuki Ignis. Kompaktowy SUV do miasta w opcji budżetowej
Tego jeszcze nie grali. Mieliśmy problem ze spaleniem benzyny w testowanym aucie
Jeżeli rozważacie zakup Hondy Jazz, nie będziecie mieć żadnych rozterek co do wyboru silnika. Dosłownie żadnych, bo jest ona dostępna tylko w jednej opcji, składającej się z dwóch silników. Jednostka spalinowa to 1,5 l benzynówka o mocy 97 KM i 131 NM maksymalnego momentu obrotowego. Silnik elektryczny oferuje nam 109 KM i 253 NM momentu obrotowego. Biorąc pod uwagę fakt, że to ten drugi będzie odpowiadał za lwią część Waszej jazdy po mieście, producent bardzo słusznie zadbał o jego dynamikę.
Dzięki niemu autko jest zrywne i nie będzie zmuszało kierowcy do „statycznej” jazdy. Jest to niewątpliwie jedna z zalet tego silnika, ale na pewno nie największa. Największą jest oszczędność, moi drodzy. Według producenta spalanie w cyklu mieszanym waha się między 4,5 a 4,8 l/100 km (wg. WLTP) i…. dokładnie tak to wygląda! Oczywiście, jeśli będziecie jechać bardzo szybko (ponad 100 km/h), nie zmieścicie się nawet w 6 l/100km, ale przy w miarę dynamicznej jeździe po mieście Honda Jazz spali Wam nie więcej niż 5 l/100 km (testowany egzemplarz palił średnio 4,8 l/100 km po przejechaniu 548 km), a jeżeli jeździcie naprawdę przepisowo i płynnie, zamkniecie sprawę na 4 l/100km.
Możemy mieć odmienne opinie co do jego wyglądu, komfortu, wyposażenia i tak dalej, ale co do jednego musimy się zgodzić – to auto pali śmiesznie mało! Biorąc pod uwagę to, że ceny benzyny rosną jak pryszcze na czole 14-latka, Honda Jazz traktuje portfel swojego właściciela bardzo łagodnie. To pokazuje, jak bardzo przydatna bywa hybryda.
Ale taka prawdziwa hybryda. Większość testowanych przez nas aut z silnikami spalinowymi jest wyposażona w układ mild hybrid, który ma mniejszą moc, pojemność akumulatora i wykorzystuje zmagazynowaną energię głównie do zasilania systemów elektrycznych auta.
Czytaj też: Test Honda e – motoryzacyjna fanaberia dla ludzi z zasobnym portfelem
Jak się jeździ Hondą Jazz Crosstar?
Podejrzewam, że nikogo specjalnie nie zaskoczę pisząc, że Jazz jest bardzo zwrotnym autkiem. Wpływ na to mają na pewno jej wymiary (4,04 m długości i 1,96 m szerokości z rozłożonymi lusterkami), a także przyzwoity rozstaw osi. Zawieszenie, jak to w Hondzie, jest dosyć sztywne, nie każdemu to odpowiada. Jeżeli auto nie jest załadowane, a jedziecie po nierównej nawierzchni, będziecie trochę podskakiwać, nie ma co się czarować.
Pisałam wcześniej o braku możliwości wyboru silnika i z tą samą sytuacją mamy do czynienia w przypadku skrzyni biegów. Wszystkie Hondy Jazz najnowszej generacji są wyposażone w bezstopniową automatyczna przekładnię e-CVT, popularną przy miejskich autach. Pracuje płynnie i generalnie nie ma nad czym się rozwodzić. Ot, automat.
Warto też wspomnieć o systemach bezpieczeństwa. Jest tego zaskakująco sporo i, co bardzo istotne, producent nie bawił się w kompromisy. Nie uzależnił poziomu bezpieczeństwa od tego, ile pieniędzy chcecie wydać na samochód, co niestety nie jest standardem na rynku. Przy Hondzie Jazz, niezależnie od wersji wyposażenia, dostaniecie pełny zestaw poduszek powietrznych z kurtynami włącznie, wszelkie systemy ostrzegające przed kolizją, awaryjnym hamowaniem, wspomaganie hamowania awaryjnego, kontrolę stabilności jazdy, aktywny tempomat, system utrzymywania w pasie ruchu, system ograniczający skutki kolizji… Jest tego dużo i na szczęście nie udało mi się sprawdzić wszystkiego (jak choćby poduszek powietrznych), ale udogodnienia używane na co dzień działają bez zarzutów. Jedyną funkcją wpływającą na bezpieczeństwo, która nie jest dostępna we wszystkich wersjach wyposażenia, jest system monitorowania martwego pola w lusterkach. Szkoda, bo to naprawdę przydatna rzecz, więc jeżeli 25 systemów bezpieczeństwa dało się umieścić we wszystkich wersjach wyposażenia, wypadałoby zrobić to samo z 26-tym.
Honda Jazz Crosstar wpadła nam w oko i… zostaje nam z tyłu głowy na dłużej
Jako użytkownik auta tego samego segmentu, byłam bardzo ciekawa, jak w moim przypadku sprawdzi się Honda Jazz. Jak widać, sprawdziła się. Bardzo ładna, baaardzo funkcjonalna, pali mało, jeździ sprawnie… Podsumuję ten test krótko. Wielkimi krokami zbliża się moment, w którym będę musiała zmienić samochód. Pierwszym modelem, jakiego będę szukać, będzie używana Honda Jazz. Dziękuję za uwagę.