Dlaczego testuję damskiego Galaxy Watch4?
Uroki naszej pracy są takie, że nie zawsze mamy szeroki i łatwy dostęp do testowanych urządzeń. Tak było w przypadku Galaxy Watch4. W tym przypadku kompletnie nie interesował mnie sam zegarek, a system operacyjny i to jak działa oraz co zmienia w stosunku do poprzednich wersji Wear OS. Samo opakowanie było sprawą trzeciorzędną, a skoro był dostępny tylko najmniejszy i biały wariant, brałem co dają.
Specyfikacja Samsung Galaxy Watch4
- koperta o średnicy 40mm, grubość 9,7mm, masa 25,9 gramów, wodoszczelna 5ATM, zgodność z normą IP68 i MIL-STD-810G,
- ekran Super AMOLED, średnica 1,2 cala, rozdzielczość 396 x 396 pikseli,
- procesor Samsung Exynos W920,
- 1,5 GB pamięci RAM, 16 GB pamięci wbudowanej,
- łączność Bluetooth, Wi-Fi, NFC,
- akcelerometr, barometr, EKG, kompas, pulsometr, czujnik oświetlenia, żyroskop, BIA,
- obsługa płatności Google Pay,
- system Wear OS,
- akumulator o pojemności 247 mAh,
- cena: 1 169 zł.
W zestawie znajdziemy instrukcję oraz jednoczęściową ładowarkę z kablem USB.
Mały biały Galaxy Watch4 40mm wygląda uroczo
Trochę taka czekoladka. Ostatni raz takie wrażenie wywołała u mnie Xperia U, w której też mogliśmy znaleźć połączenie głębokiej czerni i bieli. Pod względem wizualnym Galaxy Watch4 prezentuje się bardzo dobrze. Choć średnica 40mm to ewidentnie rozmiar damski, chyba że ktoś woli mniejsze i bardziej dyskretne zegarki. Zdecydowanie lepiej wyglądają w zestawieniu z elegancką stylizacją.
Pod względem wykonania nie można mu nic zarzucić. Wszystko jest zrobione perfekcyjnie, a materiały są wysokiej jakości. Mamy tu aluminiowy korpus, solidne szkło na ekranie oraz elastyczny, miękki gumowy pasek.
Zapięcie paska jest nietypowe, ale bardzo wygodne. Dzięki temu lepiej dopasowuje się do kształtu ręki i w zasadzie już po paru minutach stwierdziłem, że to świetne rozwiązanie. W razie potrzeby pasek można bardzo łatwo zdjąć i wymienić lub wyczyścić.
Ekran… no chyba nie spodziewacie się, że Samsung dał w Galaxy Watch4 zły ekran?
Ekrany w sprzęcie Samsunga to zawsze klasa sama dla siebie i nie inaczej jest w przypadku Galaxy Watch4. Perfekcyjna czerń, bardzo dobra jasność, dobre zagęszczenie pikseli, bardzo ładne kolory. Wszystko jest tutaj na miejscu i można tylko zadać pytanie – czy to wszystko jest w zegarku potrzebne? To już temat na inną dyskusję.
Nie mniej z ekranu Galaxy Watch4 korzysta się, ale też patrzy się na niego z dużą przyjemnością. Dotyk działa wzorowo.
Wear OS umarł i Samsung dał mi nadzieję na jego powrót
Do zegarków z Wear OS mam ogromny sentyment. Używam ich od pierwszych wersji. Używałem zegarków Fossila od 2. generacji, a obecnie posiadam Fossila Sport, Gen 3 Q Explorsit, Gen 5 oraz Skagen Falster 3. Nie używam ich już od ponad roku. Dlaczego?
Głównie z powodu problematycznej konfiguracji. Każdorazowe sparowanie z nowym smartfonem, a tych jak łatwo się domyślić przewija się u mnie sporo, wymaga całkowitego restartu do ustawień fabrycznych, później przejścia przez irytujący samouczek i… sporej dawki cierpliwości. Tuż po restarcie zegarek zabiega się za aktualizację dosłownie wszystkiego, przez co jest kompletnie nieużywalny. Bardzo mocno się wtedy zawiesza. Samo działanie wypada już lepiej. Jest nieźle, ale nieco odstaje od tego, co oferuje konkurencja. A dwa dni działania jestem w stanie przeboleć. Kompletnym nieporozumieniem jest też Google Play, który jest potężnym śmietnikiem. Powie to każdy, kto próbował doinstalować nowe tarcze do zegarka. Ale cóż… Huawei i opaski sportowe robią to wszystko znacznie lepiej, więc to z nich częściej korzystam. Ale nie potrafią odpowiadać na wiadomości, ani wyświetlać pełnych treści maili. Coś za coś.
W poprzednich latach co roku pojawiały się nowe układy Qualcommu dla elektroniki noszonej, nowe wersje Wear OS oraz nowe zegarki Grupy Fossil. Z kolei starsze dostawały aktualizację i większość nowych funkcji. Liczyłem na to, że z moimi zegarkami będzie podobnie. Ale Google porzucił Wear OS, a Fossil nie mógł przez to robić nowych zegarków, bo poza wyglądem, nie mogły się kompletnie niczym różnić od poprzedników. Wtedy przyszła nadzieja wraz z Samsungiem.
Wejście w Wear OS dało Samsungowi dostęp do Google Pay oraz szeregu aplikacji powiązanych z Google, głównie sportowych. To coś, czego mocno brakowało zegarkom Samsunga. Dla mnie była to nadzieja na dalszy rozwój Wear OS, poprawienie irytujących błędów i wielki powrót systemu. I coś mi się wydaje, że moje oczekiwania były chyba zbyt duże.
Galaxy Watch4 to bardziej Samsung czy bardziej Wear OS? Co się udało, a co zostało skopane
Odpowiedź na to pytanie to… tak. Ale może po kolei. Rzeczy, które mnie w Wear OS irytowały są na swoim miejscu. Na starcie wita nas samouczek, który każe nam skorzystać z każdej dostępnej opcji nawigacji po systemie. A parowanie z nowym smartfonem wymaga restartu zegarka i skonfigurowania go od zera. Z samouczkiem i aktualizacjami na start włącznie. Samsung wyciągnął jednak rękę do użytkowników i można skorzystać z opcji przywracania ustawień z konta Samsunga. To pośrednie rozwiązanie, ale lepsze to niż nic.
Interfejs stara się przypominać system Tizen i poprzednie generacje urządzeń Samsunga. Wychodzi mu to nieźle. Ulubione skróty do funkcji czy widżety aplikacji mamy rozmieszczone na wirtualnym kole. Co oczywiście lepiej wygląda w przypadku Galaxy Watch4 Classic, gdzie możemy się po nich poruszać za pomocą obrotowego pierścienia, ale i bez niego interfejs wypada dobrze. Na plus są też tarcze, które w dużym stopniu zostały przeniesione z poprzednich generacji Galaxy Watch i są wśród nich prawdziwe perełki. Dodatkowo wiele tarcz można konfigurować, zmieniając rozmieszczenie skrótów, czy wyświetlanych informacji. Tarcze można też doinstalować z Google Play co jest niezmiennie poj… nie działa dobrze. Często możemy trafić na cuda pokroju, zainstaluj tarczę na zegarku i smartfonie, inaczej nie zadziała. Aha, a do tego za darmo masz dostęp tylko do 20% możliwości tarczy, za resztę trzeba zapłacić, ale o tym dowiesz się dopiero po instalacji.
Samsungowi nie do końca udało się też okiełznać Wear OS pod kątem stabilności działania. Co prawda ogółem źle nie jest. Zachowana została zasada, że każda kolejna generacja sprzętu z Wear OS działa lepiej od poprzedniej. Interfejs na ogół działa szybko, płynnie i bez zastrzeżeń, ale… nieco wolniej i gorzej niż w przypadku zegarków z Tizen OS. Poza tym, jak to Wear OS, raz na jakiś czas potrafi z niczego się na moment zawiesić. Pod tym kątem Samsung ma jeszcze sporo pracy przed sobą.
Tym co się udało są zdecydowanie płatności Google Pay. Są i działają bez zarzutów, więc w końcu można płacić zegarkami Samsunga w Polsce i jest to dobre. Mamy też dostęp do szeregu aplikacji fitness to kolejna rzecz, która Koreańczykom wyszła na plus. Już wcześniej zegarki z Wear OS były bardzo dobrymi kompanami ćwiczeń i były jednymi z lepszych jeśli chodzi np. o ćwiczenia siłowe. Potrafiły sprawnie liczyć serie i powtórzenia ćwiczeń, bez zarzutów radził sobie też z zapisywaniem tras biegów, czy jazdy na rowerze. To wszystko niezmiennie stoi na wysokim poziomie, a teraz jest poszerzone o dodatkowe aplikacje.
Dużą zaletą jest też możliwość skonfigurowania zegarka z aplikacji Galaxy Wearables na smartfonie. To spore ułatwienie, bo w zasadzie wszystkie skróty, ekrany, rozmieszczenie ikon na pasku zadań, ustawienia ekranu, dźwięku… możemy zrobić z poziomu smartfonu.
Jeśli nie masz smartfonu Samsunga, z nowych funkcji Galaxy Watch4 nie skorzystasz. Wy tak na poważnie?!
EKG oraz pomiar składu ciała i ciśnienia tętniczego to jedne z flagowych funkcji zegarków Galaxy Watch4. Poza pomiarem składu ciała, do działania wymagają odpowiednich wtyczek i aplikacji, które teoretycznie można pobrać na dowolny smartfon z Androidem. Praktycznie nie da się ich zainstalować, jeśli nie posiadamy smartfonu Samsunga. Dlatego też jeśli chcesz z tych funkcji skorzystać, to jesteś zmuszony do posiadania odpowiedniego smartfonu.
Również samo parowanie zegarka ze smartfonem innym niż Samsung jest nieco bardziej skomplikowane, bo oprócz aplikacji Galaxy Wearable musimy dodatkowo pobrać wtyczki do obsługi zegarka. Dzieje się to w trakcie konfiguracji, ale wydłuża cały proces.
Nie spodziewałem się takiego zagrania ze strony Samsunga, szczególnie że mamy tu przecież w końcu zegarek z Wear OS. Tworem Google’a, którego wszystkie funkcje powinny działać z dowolnym smartfonem z Androidem, a nie tylko Samsungiem.
W przeciwnym wypadku zegarek może nam co najwyżej pokazać puls i saturację. Z czym Galaxy Watch4 radzi sobie bardzo dobrze i do działania tych funkcji nie mam najmniejszych zastrzeżeń. A jeśli chodzi o pomiar składu ciała, to niezbyt ufam prezentowanym wynikom. Przy 183cm wzrostu i wadze w granicach 84 kg mam według zegarka ponad 20% tkanki tłuszczowej. Innego zdania jest specjalistyczna waga na siłownik, według której jest to 14% i jakoś do niej mam większe zaufanie w tym przypadku.
Co jeszcze podoba mi się w Galaxy Watch4? Śledzenie aktywności
Zastosowane czujniki w Galaxy Watch4 działają bardzo dobrze. Nie spotkałem się chyba jeszcze z zegarkiem, który za pomocą czujnika ruchu tak dobrze zlicza kroki w porównaniu z GPS-em. Ogólnie samo śledzenie aktywności wypada bardzo dobrze.
Spodobało mi się automatyczne wykrywanie aktywności. Po z góry ustalonym czasie zegarek sygnalizuje nam, że np. od 10 minut idziemy i automatycznie zapisuje to jako formę treningu/aktywności. Jeśli ktoś nie do końca lubi klikać i koniecznie uruchamiać śledzenie aktywności za każdym razem jak tylko wychodzi z domu, to w przypadku Galaxy Watch4 ma to z głowy. Zegarek sam ją rozpozna i zacznie ją śledzić. Świetna sprawa.
Długiego czasu działania się nie spodziewałem, ale… chyba jednak nieco dłuższego
Cyferki stanu naładowania akumulatora w Galaxy Watch4 spadają w bardzo szybkim tempie. Co prawda spodziewałem się tego, w końcu to najmniejszy zegarek serii, ale liczyłem przynajmniej na dwa pełne dni działania.
W praktyce jest to wykonalne, ale tylko kiedy na noc przełączymy zegarek w tryb uśpienia. Jeśli zależy nam np. na monitorowaniu snu, to dobicie do pełnych dwóch dni będzie niewykonalne. Maksimum, na co możemy liczyć to późne popołudnie drugiego dnia. Mowa tutaj o zwykłym użytkowaniu obejmujących synchronizację powiadomień, stały pomiar aktywności oraz stanu organizmu oraz podświetlanie ekranu tylko po podniesieniu nadgarstka. Da się ten czas wydłużyć, np. ograniczając pomiary i niektóre funkcje, da się go też skrócić choćby przez dodanie stałego podświetlenia ekranu.
Pierwsze koty za płoty. Samsung Galaxy Watch4 40mm nie jest zły, ale do ideału mu brakuje
Jak to często bywa, pierwsze potrafi oznaczać problematyczne. Nie inaczej jest w przypadku Galaxy Watch4. Pierwszy zegarek z nowym systemem ma swoje bolączki, które w dużym stopniu wynikają ze stanu Wear OS, a nie błędów Samsunga. Firma ma jeszcze daleką drogę przed sobą, aby doprowadzić go do lepszego stanu technicznego. Ale pierwsze kroki zostały wykonane w odpowiednim kierunku. Pod względem funkcjonalności jest dobrze, pod względem stabilności solidnie.
Na pochwałę zasługuje bardzo dobre śledzenie aktywności, płatności Google Pay, przygotowanie interfejsu oraz sam wygląd i wykonanie zegarka. Minimalistyczne i z najwyższej półki. Krytyka należy się za ograniczenie najważniejszych nowych funkcji do działania tylko ze smartfonami Samsunga. To bardzo słabe zagranie. Krokiem w tym jest też czas działania. To efekt uboczny korzystania z Wear OS i tutaj Samsung ma co poprawiać. Realnie mówimy o codziennym ładowaniu przy intensywnym korzystaniu oraz co drugi dzień jeśli nieco je ograniczymy.
Dużym plusem Galaxy Watch4 jest jego cena. W najskromniej wyposażonej wersji zaczyna się ona od 1 169 zł i jest to kwota bardzo uczciwa, którą warto za niego zapłacić. W końcu cała seria Galaxy Watch4 to dzisiaj najlepsze zegarki z systemem Wear OS.