Niedawna aktywność wulkanu odsłoniła statki już nie tyle wokół, co na linii brzegowej wyspy Iwo Jima
Po zdobyciu tej wulkanicznej wyspy przez USA, Marynarka Wojenna Stanów Zjednoczonych zapragnęła mieć na jej zachodniej części port, którego wyspie brakowało. Trudno jednak bawić się w budowniczych podczas wojny i to nie tylko tak blisko kraju największego wroga, ale też przy niesprzyjających falach. Dlatego przyspieszono ten proces, tworząc sztuczny falochron dla planowanego portu z innych statków. Tak prezentują się jego oficjalne plany, ujawniające niegdysiejszą linię brzegową wyspy:
Czytaj też: F-35B i Izumo, czyli jak Japonia załatała militarną lukę od czasów II WŚ
Na rzecz tego sztucznego falochronu zatopiono aż 24 statki, pamiętające czasy II wojny światowej, które w większości pierwotnie należały do Japonii. Składa się na nie kilka betonowców (o kadłubie zbudowanym z żelbetu), kilka tych do wspierania operacji morskich, a nawet cztery statki towarowe, które USA po prostu przejęło. Wedle podań historycznych, wszystkie zostały ostatecznie zatopione w wybranych miejscach i stosownie wzmocnione, ale plan stworzenia portu został porzucony po tym, jak tajfun poważnie uszkodził stworzoną przez statki konstrukcję.
Czytaj też: Paliwo odrzutowe z roślin, czyli jak zmniejszyć emisje sektora lotniczego
O tych statkach doskonale wiedziano, choć często o nich nie wspominano, bo cała wyspa Iwo Jima jest w zasadzie niedostępna dla cywili. To też oznacza, że statki pozostały nietknięte przez całe dziesięciolecia, więc może wreszcie zainteresują sobą historyków. Ich przyszłość jest jednak niepewna, ale zapewne zamiast doczekać się wizyty w stoczni i pocięcia na złom, pozostaną w tym miejscu, jako świadectwo konfliktu sprzed ponad siedmiu dekad. Z czasem może nawet staną się czymś ważnym (obiektem muzealnym?), bo przecież z roku na rok dostęp do nich będzie coraz bardziej ułatwiony.
Czytaj też: Korea Północna przetestowała kolejny pocisk. Najpewniej był nim Pukguksong-5
Te statki ponownie zainteresowały świat po tym, jak zauważono, że zamiast pod falami, znajdują się już w niektórych przypadkach kilka metrów od linii brzegowej. Wszystko przez niedawną wulkaniczną aktywność w tym rejonie, która z roku na rok podnosi poziom wyspy Iwo Jima o nawet 76 centymetrów. Przez to właśnie desant w wykonaniu USA w 1945 roku zachodził na wyspie, której poziom był wtedy o 15 metrów niższy.