AK: Jak wygląda historia Automaton Robotics?
Pomysłodawcą projektu jest Łukasz Koźlik, który od siedmiu lat pracuje nad swoim robotem, budując go u siebie. Czasami w garażu, czasami na strychu, kiedy indziej w rodzinnej firmie. Ma przy tym niesamowitą determinację, ponieważ wielu ludzi mówiło mu, że ten projekt nie wyjdzie, ale Łukasz uparcie nie daje się przekonać, że czegoś się nie da zrobić. I po prostu to robi.
Od początku byłem obecny przy realizacji tego pomysłu – pomagałem między innymi z drukiem 3D oraz technicznymi kwestiami od strony programistycznej. W pewnym momencie dołączył do nas Amadeusz. Właśnie nasza trójka, składająca się z mechanika, programisty i elektronika, tworzy trzon całego zespołu, który spędził najwięcej czasu przy projekcie. Od tamtej pory zostało zbudowanych jedenaście projektów ręki, wliczając w to ten najnowszy. Pierwotna wersja składała się z zespawanych kawałków metalu, ale pomysły ewoluowały, dlatego próbowaliśmy używać też szkieletu odwzorowującego ludzką anatomię. Ostatecznie doszliśmy do wniosku, że całość trzeba zmechanizować, wydrukować w 3D i uczynić bardziej powtarzalnym.
Od samego początku używaliśmy mięśni McKibbena, które naszym zdaniem są bardzo niedoceniane. Wszyscy wykorzystują mięśnie pneumatyczne, natomiast my postawiliśmy na hydraulikę i była to bardzo dobra decyzja. Od około 1,5 roku przy projekcie zaczęło pomagać nam coraz więcej osób, które zaangażowały się w różny sposób. Mimo to, wciąż znajduje się on we wczesnej fazie rozwoju i wiele rzeczy nadal trzeba dopracować.
AK: Jaki jest obecny stopień autonomii robota?
Żaden z dotychczasowych modeli nie miał jeszcze sprzężenia zwrotnego. Wszystkie filmy, które pokazywaliśmy opierały się na przedstawianiu przygotowanych wcześniej scenariuszy, natomiast ręka nie reaguje na to, co się dzieje w jej otoczeniu. Pracujemy nad dodaniem czujników i najnowszy model ma je zamontowane, lecz nie zbieramy z nich jeszcze danych. Być może w ciągu najbliższych tygodni pokażemy film, na którym będziemy w stanie ustawić dowolne położenie ręki.
AK: Czyli na tę chwilę ręka nie posiada autonomii, ale plany zakładają, że zyska taką zdolność?
Na tę chwilę ręka jest sterowana zewnętrznie, z komputera. Możemy również przesyłać do niej polecenia za pośrednictwem internetu, ale są to polecenia wydawane bez prowadzenia pomiarów. Widzimy, jak ta ręka wygląda, w związku z czym wiemy, które mięśnie zginać, ale to jest przygotowana prezentacja – ręka nie byłaby np. w stanie podnieść wskazanego obiektu, dopóki nie umieścimy go jej w dłoni. W przyszłości chcielibyśmy wykorzystać uczenie maszynowe, z czym pomaga nam kolega ze Stanów Zjednoczonych. Mamy pomysł, jak to przygotować, ale nadal znajdujemy się na wczesnym etapie jego realizacji.
AK: Jak miałaby wyglądać ostateczna wersja Waszego robota? Czy w planach znajduje się wykorzystanie go np. w protetyce bądź przemyśle?
Myślimy o obu zastosowaniach. Współpracujemy z uniwersytetem medycznym, który chciałby wykorzystać naszą rękę w formie protezy. Ona w tym momencie waży około 1 kilograma, a docelowo będzie ważyła około 2 kilogramów. Aby można było z niej korzystać niezbędne będzie dołączenie niewielkiej pompy oraz zaworów, które mogłyby być umieszczone w pudełku przyczepianym na przykład do wózka inwalidzkiego. Taka ręka świetnie nada się do protetyki, ponieważ jako jedyna odwzorowuje pełen zakres ruchów. Ma przy tym bardzo dużą siłę. Na przykład konkurencyjna Shadow Hand jest w stanie unieść do pół kilograma, a nasza ręka podnosi siedem. Docelowo jej możliwości powinny być podobne jak w przypadku biologicznych rąk, a być może będzie ona nawet silniejsza.
Chcemy się też skupić na stworzeniu pełnoprawnego klona człowieka, czyli androida, który miałby odwzorowane ludzkie mięśnie. Obecnie pracujemy nad ręką, ponieważ stanowi ona najbardziej skomplikowany element, wymagający największej precyzji. Jeśli nam się to uda, wszystkie pozostałe części ciała nie powinny być większym problemem. Współczesna robotyka poradziła sobie też z trudnością, jaką dawniej było utrzymanie równowagi przez robota przy dwunożnej postawie. Jeśli tylko uda nam się dopracować projekt od strony mechanicznej, to nie mam wątpliwości, że stworzymy całego androida.
AK: Kiedy mogłaby się pojawić finalna wersja ręki, która miałaby komercyjne zastosowanie?
W ciągu roku planujemy wydać prototyp, który mógłby być produkowany seryjnie i trafić do pierwszych instytucji. Taki jest nasz ambitny cel, ale zależy on w dużej mierze od pozyskania finansowania. Konstrukcji podobnych do ludzkiej ręki brakuje, dlatego liczymy, że uda nam się wypełnić tę lukę i pozyskać inwestorów.
AK: W jaki sposób Automaton Robotics pozyskiwał dotychczasowe środki?
W dużej mierze były to prywatne środki Łukasza Koźlika. Poza tym, od około roku projekt jest finansowany dzięki platformie Patronite, zdarzyli się też dobroczyńcy, którzy wsparli nas kwotami rzędu kilku tysięcy złotych. W niedalekiej przyszłości planujemy pozyskać finanse od inwestorów. Nie chcielibyśmy sprzedawać praw do naszego projektu. Zamierzamy założyć własną firmę i nie chcemy być (jak większość startupów) wykupieni przez grubsze ryby. Większość obecnie rozwijanych humanoidalnych robotów ma czysto naukowy, a nie komercyjny charakter, dlatego liczymy, że w naszym przypadku będzie inaczej. Dzięki ostatniemu wideo, które przyniosło nam ogromną popularność, zaczęło zgłaszać się do nas coraz więcej inwestorów.
AK: Czym wyróżniacie się na tle konkurencji?
Nasz projekt opiera się na hydraulicznych mięśniach McKibbena. Taka konstrukcja jest znana od dawna, ale w większości przypadków używa się pneumatyki. My wybraliśmy inną drogę. Takie rozwiązanie sprawia wiele trudności, ale wypracowaliśmy rozwiązania, które umożliwiły nam stworzenie wysokiej jakości mięśni. Poza tym, nasza robotyczna ręka kopiuje wszystkie ruchy ludzkiej. Bardzo niewiele protez rusza palcami na boki, natomiast nasza to potrafi. Nie zamierzamy rezygnować z żadnych naturalnych ruchów, tylko dlatego, że jest je trudno odwzorować. Poza tym, nasz projekt wyróżnia się wytrzymałością i siłą, o czym mówiłem już wcześniej.
AK: Jaki jest największy problem stojący na drodze do realizacji tego projektu?
Główną trudność stanowi miniaturyzacja poszczególnych elementów, z zachowaniem ich dotychczasowej wydajności i wytrzymałości. Staramy się zmniejszyć warstwę elektroniczną, czyli zminiaturyzować zawory i pompę. Z tego tytułu spływa na nas największa krytyka, ponieważ pojawiają się głosy, że ręka zawdzięcza swoją siłę ukrytym z tyłu pomieszczenia ogromnym pompom i setkom kompresorów. Tak jednak nie jest i cieszymy się z uzyskanego dotychczas stopnia miniaturyzacji. Ale jeśli nie byłoby dalszych postępów, to przedsięwzięcie mogłoby utknąć w martwym punkcie.
AK: MiG-21Planujecie osobny projekt, w którym tworzycie całą humanoidalną postać, zdolną do poruszania się, wykonywania prac domowych czy pracy w fabrykach?
Jak na razie skupiamy się na ręce. Bez problemu moglibyśmy przygotować szkielet człowieka i wyposażyć go w mięśnie, ale byłaby to praca na marne, ponieważ najpierw musimy wszystko udoskonalić. Natomiast jak tylko uda nam się stworzyć odpowiednio działającą rękę, to w niedługim czasie przygotujemy też doskonałego humanoidalnego robota.
AK: W sieci pojawiły się komentarze, że Wasz robot przywodzi na myśl T-800 z Terminatora. Na ile realna jest wizja, w której roboty dominują nad ludźmi?
Idea jest taka, by nasz robot był przyjaźnie nastawiony do ludzi. Łukasz początkowo wyszedł z założenia, że miałby on pomagać w sprzątaniu. Nie wiem czy bunt robotów jest czymś, czego realnie powinniśmy się obawiać, natomiast w razie czego to staniemy po ich stronie i mamy nadzieję, że będą nas lubiły jako swoich twórców [śmiech]. Strach przed maszynami wynika z tego, że ludzie od zawsze obawiali się rozwoju technologicznego, ponieważ ten zabierał im pracę. Ale tak naprawdę, dzięki rozwoju wysokich technologii, ludzie mają coraz lepsze i ciekawsze prace. Po tym, kiedy zaczęliśmy rezygnować z koni na rzecz samochodów, zmniejszyło się zapotrzebowanie na stajennych a wzrosło – na mechaników. Tak samo liczymy, że pojawienie się robotów nie tylko nie wyeliminuje ludzi z rynku pracy, ale również zastąpi ich tam, gdzie nie chcą pracować.
AK: Dziękuję za rozmowę i życzę, żebyście stali się polskim Boston Dynamics
Tak, to właśnie Boston Dynamics jest naszą bezpośrednią konkurencją. Dzieli nas tylko jakiś miliard dolarów, no ale od czegoś się zaczyna.
Jeśli chcecie być na bieżąco z informacjami dotyczącymi rozwoju projektu, to w tym miejscu znajdziecie stronę twórców na Facebooku. Finansowanego wsparcia można natomiast udzielić w serwisie Patronite.