XH-26 Jet Jeep był wyjątkowy, jako helikopter z silnikami odrzutowymi na śmigłach. Problem w tym, że był porażką
XH-26 Jet Jeep miał zapewnić Wojsku USA nowy sposób na przeprowadzanie obserwacji w formie lekkiego sprzętu. Stąd nacisk na jedno- lub maksymalnie dwuosobową kabinę. Tak też opracowano tytułowy helikopter z silnikami odrzutowymi na śmigłach, który zaliczył swój pierwszy lot w styczniu 1952 roku. XH-26 Jet Jeep lekkość zawdzięczał całkowitemu porzuceniu tradycyjnego silnika na rzecz silnika pulsacyjnego AJ7.5-1 na końcu każdego śmigła, co pozwoliło pominąć układ przeniesienia napędu na wirnik.
Czytaj też: Jak strzela LAV 700 8×8? Armia sprawdziła nowy pojazd z XH913 Bushmaster
W wyniku tego powstał interesujący prototyp w formie “mini-helikoptera”, który ważył zaledwie 136 kilogramów i był składany. Dzięki temu można było wsadzić go na przyczepkę i holować przez zwyczajny samochód. Na miejscu przeznaczenia złożenie XH-26 Jet Jeep wymagało zaangażowania dwóch ludzi i trwało mniej, niż 20 minut. Swoją rolę spełniał więc z nawiązką, a jego dodatkową zaletą były impulsy odrzutowe, które pozwalały pominąć stabilizujące śmigło ogonowe.
Czytaj też: Nowy dron General Atomics będzie królem, jeśli chodzi o oferowaną siłę ognia
Jednak w praktyce XH-26 okazał się wtopą. Kiedy tylko zaczęto testować prototyp, wady projektu od razu się ujawniły. Wysoki poziom hałasu impulsów odrzutowych sprawiał, że wrogowie mogli z łatwością zlokalizować helikopter nawet w nocy. Awaryjność również była wysoka, bo wystarczyło, żeby jeden z dwóch silników pulsacyjnych odmówił działania, a wtedy helikopter rozbiłby się. Dodatkowo ze względu na niewielkie rozmiary, zbiornik paliwa znajdował się tuż pod siedzeniem pilota i nie chronił go przed poważnymi obrażeniami.
Czytaj też: Rozmawiamy z byłym technikiem o myśliwcu MiG-21, zwanym też „ołówkiem” i „bałałajką”
Jeśli o XH-26 nie słyszeliście, to trudno się temu dziwić. Na papierze helikopter z silnikami odrzutowymi na śmigłach brzmi na tyle szalenie, że mógł albo okazać się czymś fenomenalnym, albo totalną porażką. Dziś o takich maszynach już się nie słyszy, stały się obiektami muzealnymi, więc odpowiedź na to pytanie, czy tego typu konstrukcje były warte świeczki, nasuwa się sama. Jednak w latach 50. ubiegłego wieku Armia USA nie odpuszczała tak łatwo i nawet po latach powróciła do swojego XH-26 Jet Jeep z pomysłem na dwuosobowy wariant. Dlatego też skonstruowano w sumie pięć prototypów, ale ostatecznie odłożono projekt na półkę.