W związku z tym opublikował wyniki swoich badań na łamach Monthly Notices of the Royal Astronomical Society. Z artykułu wynika, że początek całej historii sięga czasów Wielkiego Wybuchu. Wkrótce po nim miałoby dojść do powstania wielu czarnych dziur o rozmiarach atomowych. Obiekty te – znacznie, znacznie mniejsze od znajdowanych współcześnie – mogły rozprzestrzenić się po wszechświecie i dotrzeć aż do Układu Słonecznego.
Czytaj też: Czarna dziura w pobliskiej gromadzie tworzy układ podwójny. Co o niej wiemy? | CHIP
Jeden z autorów badania w tej sprawie, Matt Caplan, jest zwolennikiem hipotezy, w myśl której owe czarne dziury zderzyły się z obiektami krążącymi wokół Słońca. Kolizje nie ominęły również Ziemi, lecz niemal pozbawiony atmosfery Księżyc był przed nimi słabiej chroniony. Oznacza to, że pozostałości po tych wydarzeniach mogły być tam większe i zachować się po dziś dzień. Gdyby udało się to udowodnić, rozwiązanie zagadki nieuchwytnej ciemnej materii stałoby się znacznie bardziej realne.
Czarne dziury o rozmiarach atomowych miałyby powstać wkrótce po Wielkim Wybuchu
Almog Yalinewich, współautor nowej pracy, dodaje, że bardziej trafnym określeniem na ciemną materię byłaby materia przezroczysta. Wiąże się to z faktem, że nie oddziałuje ona ze światłem, nie odbija go, ani nie emituje. Co więcej, z obecnych szacunków wynika, iż ciemna energia stanowi 68% wszechświata, podczas gdy ciemna materia – 27%. Proste kalkulacje sugerują wiec, że mniej niż 5% wszechświata składa się z widzialnej materii i energii. O istnieniu ciemnej materii, której nie możemy bezpośrednio zaobserwować, świadczą jej interakcje z otoczeniem.
Caplan i Yalinewich przekonują, że da się znaleźć skutki kolizji, w których brały udział czarne dziury i Księżyc. Ich zdaniem w wyniku takich zderzeń powinny powstać niewielkie kratery, mające kilka metrów średnicy. Jak odróżnić je od “klasycznych”, powstałych na skutek uderzeń kosmicznych skał? W oparciu o ich kształty i właściwości, które miałyby być dość charakterystyczne. Caplan dodaje, iż czarne dziury przechodzą “na wylot”, w związku z czym nie deponują całej swojej energii bezpośrednio na powierzchni. Naukowiec porównuje to do wywiercenia otworu, wypełnienia go dynamitem i detonacji. Powstały otwór z pozoru wyglądałby tak samo, ale krawędź byłaby bardziej stroma i podwyższona. Po drugiej stronie Księżyca pojawiłaby się natomiast “rana wylotowa”.
Czytaj też: Wiesz jak zbudować księżycowy reaktor jądrowy? Zgłoś się do NASA
Nawet jeśli takie miniaturowe czarne dziury uderzyły w naszą planetę dawno temu (lub całkiem niedawno) to ziemska atmosfera najprawdopodobniej sobie z nimi poradziła. W efekcie to właśnie Księżyc byłby idealną kapsułą czasu umożliwiającą zbadanie tej kwestii. Pomóc powinny poszukiwania księżycowych próbek, które zostałyby przetransportowane na Ziemię i przebadane. Zanim się to stanie, autorzy badania chcieliby skorzystać z pomocy superkomputerów, które przeprowadzą analizy tamtejszych kraterów.