Inteligentne bombardowanie Golden Horde
Golden Horde, czyli angielskie określenie na Złotą Ordę, nabrało w 2020 roku kolejnego znaczenia obok swojego oryginalnego, dotyczącego historycznego państwa mongolskiego. Teraz oznacza również nowoczesny, choć obecnie dopiero prototypowy amerykański system bomb, które dzięki niemu staną się jeszcze bardziej skuteczne w swoim niszczycielskim przeznaczeniu. Co jednak dokładnie oznacza określenie “współpracujących ze sobą bomb”?
Czytaj też: Czym jest Project Convergence? Opowiadamy o wyjątkowych tygodniach dla Armii USA
Obecnie rozwój Golden Horde jest dla Sił Powietrznych USA jednym z projektów o najwyższym priorytecie, jako część programu Vanguard. W czasach, kiedy wszystko staje się mniej, lub bardziej inteligentne, sprzęt wojskowy również zyskuje nowe możliwości pod tym kątem, a wysiłki związane z Golden Horde koncentrują się akurat na bombach. Mówiąc dokładniej, istniejących już bombach, które z nowym sprzętem na pokładzie staną się znacznie bardziej “inteligentne”.
Obecnie bowiem zwyczajne bomby postępują wedle prostego schematu działania – czekają sobie w ładowni, aby w odpowiedniej chwili zostać wypuszczone z pokładu samolotu na z góry określony cel. Golden Horde ma sprawić, że kwestia celu dla tych bomb będzie dosyć płynna, bo w ciągu lotu do miejsca docelowego, będą mogły zmieniać go na bieżąco w odpowiedzi na zmieniające się pole bitwy.
Pierwszym krokiem do uzyskania takich “inteligentnych” bomb jest zintegrowanie w tych istniejących systemów wzajemnej komunikacji oraz tych z zaawansowanym algorytmem działania. Wszystko po to, aby bomby po wystrzeleniu komunikowały się ze sobą nieustannie i na podstawie otrzymanych informacji podejmowały półautomatyczne decyzje związane z uderzeniem w cele.
Działanie bomb Golden Horde, czyli nowy wymiar bombardowania w praktyce
Wyobraźcie sobie parę bombowców, które stoją przed zadaniem zbombardowania czterech schronów z czego jeden z nich otrzymuje najwyższy priorytet. Dlaczego akurat parę bombowców? Na froncie i przy zadaniach o wysokiej wadze lepiej nie być pewnym niczego, a przede wszystkim sukcesu tylko jednej próby, dlatego tego typu redundancyjne podejście nie jest w żadnym stopniu przesadzone. Całość przebiega tradycyjnie, bombowce otrzymują koordynaty na cele i rozpoczynają lot w ich kierunku.
Czytaj też: Rozmawiamy z byłym technikiem o myśliwcu MiG-21, zwanym też „ołówkiem” i „bałałajką”
W tym scenariuszu przyjmijmy, że oba bombowce miały zaatakować wszystkie te same cele. Podczas ataku okazało się jednak, że wysłane wcześniej bomby z pierwszego myśliwca rozniosły w drobny pył dwa schrony, pozostawiając tylko dwa kolejne do zniszczenia. Jaki sens miałoby więc powtórzenie bombardowania na zniszczone cele? Tutaj pojawia się problem, którego chce rozwiązać Golden Horde. Normalnie bowiem wypuszczone już bomby nie mogłyby tak szybko zareagować i zmienić trajektorii lotu. Golden Horde to umożliwi.
Dzięki Golden Horde bomby drugiego myśliwca w takim scenariuszu otrzymałyby nowy zestaw poleceń i zamiast na cztery, spadłyby na dwa schrony z podwójną siłą. Takie podejście gwarantuje wyższą skuteczność nieoczekiwanego ataku z powietrza i szanse na powodzenie w tej najważniejszej, bo pierwszej, czyli zwykle nieoczekiwanej przez wrogów próbie .
Nie myślcie jednak, że broń zgodna z koncepcją Złotej Hordy będzie autonomiczna. USA nie pozwoli jej wybierać celów na własną rękę z wykorzystaniem sztucznej inteligencji. Zarządzać nimi będzie schemat w stylu „jeśli cel A nie jest dostępny, uderz w cel B, C lub połącz siły z bombą nr. 4, aby uderzyć D” i niewykluczone, że dodatkowo będą nad tym nadzorować ludzie, dający takim operacjom przysłowiowe zielone światło.
Co ważne, jak na standardy wojskowe, gdzie wszystko jest szalenie drogie, ale budżet liczy się, jak w każdym innym miejscu, Golden Horde nie wymaga opracowywania nowych bomb. Wystarczy bowiem tylko ulepszyć te istniejące pokroju AGM-158 JASSM, ADM-160 MALD, GBU-53/B, czy GBU-39 SDB.
Pierwsze testy Golden Horde już za nami
W jednym z pierwszych testów Golden Horde, który miał miejsce 15 grudnia 2020 roku myśliwiec F-16 Fighting Falcon wypuścił dwie precyzyjnie naprowadzane bomby szybujące GBU-39 z czujnikami na pokładzie. Mówiąc dokładnie, były to CSDB – Collaborative Small Diameter Bombs. Te podczas lotu wykryły wrogi zakłócacz GPS w obszarze docelowym, nieustannie się ze sobą komunikując, ale jeden z elementów zawiódł.
[Bomby] ustaliły, że zakłócacz nie był celem o najwyższym priorytecie. Broń współpracowała następnie, aby zidentyfikować dwa cele o najwyższym priorytecie. Jednak z powodu nieprawidłowego załadowania oprogramowania broni, polecenia dotyczące współpracy nie zostały wysłane do systemu nawigacji broni. Bez zaktualizowanych lokalizacji docelowych, bomby uderzyły w miejsce docelowe.– podało do oficjalnej wiadomości laboratorium badawcze Sił Powietrznych.
Chociaż test zakończył się nie tak, jak zakładano, Siły Powietrzne USA są dobrej myśli. Nic dziwnego, bo połowa sprawdziany została zaliczona, kiedy bomby połączyły się ze sobą, podkładając podwaliny pod szansę na wielką sieć współpracujących ze sobą bomb, które mogłyby jeszcze skuteczniej znosić miasta z powierzchni ziemi.
W teście brały udział “Small Diameter Bomb”, a więc zmodyfikowane warianty bomby o małej średnicy GBU-39B. Ta sama w sobie posiada wysuwane skrzydła, które pozwalają jej szybować na odległość ponad 75 km do celu. Do tego testu została wzbogacona o czujnik wyszukujący urządzenia zakłócające sygnał GPS oraz system komunikacji w połączeniu z systemem napędzanym algorytmami z myślą o współpracy.
Podczas tego lotu bomba ma nieustannie śledzić pole bitwy, dzielić się informacjami z innymi bombami współpracującymi, a następnie zdecydować w co uderzyć. Jak czytamy w ogłoszeniu komentującym testy:
Bomba obserwuje dynamiczne pole bitwy i reaguje na nie w czasie rzeczywistym, zwiększając w ten sposób skuteczność misji. Kiedy bomby są masowo rozmieszczone, skutecznie udostępniają informacje i współpracują [ze sobą nawzajem], aby pokonać obronę przeciwnika.