Wyposażenie tradycyjne, ale znajdzie się coś “ekstra”
Sennheiser, choć ewidentnie piastuje wysoką pozycję na rynku, nie próbuje specjalnie wyróżnić swoich słuchawek TWS na poziomie opakowania, czy wyposażenia. Oprócz słuchawek i etui oferuje tradycyjne połączenie krótkiego przewodu USB-C do ładowania, instrukcję obsługi oraz zestawy silikonowych wymiennych gumek. Te najbardziej uniwersalne, czyli w rozmiarze M, znajdują się już na słuchawkach, a oprócz nich w pudełeczku znajdziemy też wariant mały (S) oraz duży (L) obok dodatku w postaci gumek bardzo małych (XS).
Etui Sennheiser CX Plus
Dla tych, którzy sprawę traktują utylitarnie – etui jest, jest wytrzymałe, działa i ładuje. Jeśli jednak chcecie więcej szczegółów na temat tego kawałka plastiku, który mógłby zostać nieco ulepszony wizualnie, aby oddać klasę sprzętu, to już śpieszę z pomocą. Jak doskonale wie każdy, kto spędził czas z wieloma modelami TWS, etui etui nie jest równe. W przypadku tego w modelu Sennheiser CX Plus możecie jednak być spokojni, bo pomijając sam design, producent zadbał o odpowiednią formę i funkcjonalność, choć co do samego projektu mam jedno ale. Pokrywa po zamknięciu nie przylega do pozostałej części obudowy w wystarczająco wysokim stopniu, przez co kiwa się nieco na boki i wydaje przy tym piszczący dźwięk.
Jest to jednak skutek uboczny świetnego dodatku w postaci gumki między dwoma częściami. Ta powoduje, że etui zamyka się z przyjemnym, miękkim i wyciszonym stukiem, a nie trzaskiem plastiku o plastik. Z drugiej jednak strony to właśnie ona stanowi miejsce styku między dwoma elementami, co nie zapewnia odpowiednio wysokiego tarcia, powodując opisany wyżej problem. “Coś za coś”, jak to mówią i jeśli o mnie idzie, Sennheiser postąpił w tej kwestii dobrze – wolę przyjemny stuk podczas zamykania etui za cenę lekko kiwającej się na boki pokrywki.
Co do tego, że ten “problem” jest spowodowany wspomnianą gumką, a nie lichym zawiasem, można być pewnym. Ten bowiem nie ma wyczuwalnych luzów po całkowitym otwarciu etui, które zachodzi błyskawicznie, bo po podniesieniu wieczka o centymetr, to zaskakuje natychmiastowo na sam tył, zapewniając nam dostęp do słuchawek w środku. Zamknięcie przebiega w podobny sposób.
Etui przypomina wyglądem malutką obłą szkatułkę o minimalistycznym wyglądzie, którego uzupełnia tylko srebrne logo producenta na wieczku i plastik typu glossy między dwoma elementami. Można je wprawdzie otworzyć i zamknąć jedną dłonią, ale widać, że Sennheiser chciał, aby każde wykładanie i wkładanie słuchawek pozwalało otoczeniu rzucić okiem na to, co akurat macie w rękach. Samo w sobie mierzy 59 x 33,8 x 42,3 mm, co sprawia, że może nie jest najbardziej kompaktowe na rynku, ale powinno zmieścić się do każdej luźniejszej kieszeni. Nie powinniście jednocześnie bać się wrzucać jej do torby, czy plecaka, bo matowe tworzywo sztuczne, z którego zostało wykonane, jest wytrzymałe na zarysowania i otarcia.
Pod funkcjonalnym kątem etui Sennheiser CX Plus uzupełnia port USB-C oraz dioda informująca o poziomie naładowania i stanie słuchawek na przodzie. Wewnątrz znajdziecie nazwę producenta na wieczku i dwie luki na słuchawki z parą pinów i małymi magnesami, które utrzymują słuchawki w ryzach. Nie są może najmocniejsze, ale utrzymują słuchawki w miejscu podczas próby ich wstrząśnięcia i są w stanie ustawić odpowiednio nawet niedbale wsadzone słuchawki.
Słuchawki Sennheiser CX Plus
CX Plus ewidentnie nie należą do nurtu tradycyjnych modeli TWS. Wręcz przeciwnie. O łodyżce i obłych kształtach możecie zapomnieć, bo Sennheiser postawił na… no cóż, kształt zaproponowany przez firmę widzicie sami. Może na pierwszy rzut oka do specjalnie unikalnych nie należy, ale zaznajomieni z rynkiem będą w stanie rozpoznać od razu sprzęt tego producenta.
Elementy dotykające wewnętrznej strony naszego ucha są obłe i matowe, a te zewnętrzne są już znacznie bardziej surowym kawałkiem plastiku. Wieńczy je płaski, śliski element z tworzywa sztucznego, zdobiony logo producenta, który skutecznie wykrywa dotyk, umożliwiając przyjemne sterowanie funkcjami, o których za chwilę.
Czytaj też: Test Sony WH-XB910N. Dużo basu i ANC z solidnej średniej półki
Obok logo znalazła się też dziurka przeznaczona zapewne do wyrównywania ciśnienia w komorze. Mikrofony znalazły się z kolei w obu słuchawkach zarówno pod zestawem trzech dziurek, jak i pojedynczej tuż na krawędzi. Ta para wspólnie tworzy kierunkowe pasmo zbierania dźwięku, co jest wykorzystywane zarówno dla trybu ANC, jak i Hear-Through, ale też podczas rozmów telefonicznych.
Po wewnętrznej stronie CX Plus znajdziemy dwa styki ładujące, dwa odsłonięte magnesy, czujnik obecności słuchawek w uszach (to ten mały, odznaczający się krążek), diodę funkcyjną oraz literkę L/R w oczywistym celu. Chociaż każda ze słuchawek składa się z trzech głównych elementów oddzielonych zauważalnymi spoinami, to chwalą się one wodoodpornością IPX4, czyli tą na zachlapania.
Aplikacja, funkcje i bateria Sennheiser CX Plus
Sennheiser zapewnia swoim słuchawkom TWS wsparcie aplikacji Smart Control, którą na szczęście ulepsza w odpowiedzi na krytykę użytkowników. W wersji dostępnej w momencie pisania tego tekstu tak naprawdę trudno doczepić się do czegokolwiek. Wita nas krótki tutorial co do tego, jak korzystać ze słuchawek, naciskając na to, jak bardzo możemy dostosować CX Plus pod swoje preferencje i rzeczywiście opcji mamy sporo.
Czytaj też: Test pamięci DDR4 XPG Spectrix D41 4x 8 GB 3000 MHz
Wśród tych najważniejszych mowa o automatycznym zatrzymywaniu/wznawawianiu odtwarzania przy wyjęciu/włożeniu słuchawki do ucha, automatycznym odbieraniu przychodzących połączeń przy wyciągniętej z etui prawej słuchawce, określaniu czasu dezaktywacji słuchawek bez połączenia, wskazania obecnego kodeka, ustawienia nasilenia “słyszenia samego siebie” podczas rozmów, czy określenia tego, jak słuchawki będą dawać nam znać co do swojego stanu.
Zdecydowanie najważniejsze elementy sprowadzają się jednak do możliwości nadpisania funkcji co do tego, jak reagują panele dotykowe, choć nie możemy podmienić tego, że regulacja poziomu głośności zachodzi przy przytrzymywaniu palca na słuchawkach. Musimy też docenić opcję całkowitej dezaktywacji paneli dotykowych, dwa tryby skromnego equalizera z regulacją w zakresie od -6 do +6, opcje zapisywania swoich ustawień oraz korzystania z tych przygotowanych przez producenta. Są one jednak na tyle łagodne, że nie zmieniają kompletnie brzmienia. Warto też wspomnieć, że z CX Plus można korzystać, mając tylko jedną słuchawkę (niezależnie którą) w uchu, a drugą w etui.
Energetyczny pokład sprowadza się do 55 mAh akumulatorów litowo-jonowych w słuchawkach i 420 mAh akumulatora w etui. Producent podaje, że na jednym ładowaniu, które trwa około 90 minut, zapewnicie sobie 24 godzin zabawy (8+16) i rzeczywiście praktyka to potwierdza, ale po aktywacji ANC, przygotujcie się na spadek z 8 godzin na jednym ładowaniu słuchawek do około 5-6, czyli przy dobrych wiatrach łącznie 18 godzin. Spokojnie jednak, bo przy całkowitym rozładowaniu już 10-minutowe szybkie ładowanie wystarczy, żeby móc bawić się przez nawet godzinę.
Czytaj też: Test Nothing ear 1. Wyjątkowe słuchawki TWS?
Brzmienie i jakość mikrofonu Sennheiser CX Plus
Zdecydowanie najważniejsze w dokanałowych słuchawkach Sennheisera jest to, że nie należy ich tylko wsadzić do ucha. Musicie też przekręcić je delikatnie, aby dokładnie wypełniły kanał słuchowy i zaczęły zapewniać nie tylko wyższy poziom wygłuszania hałasu z otoczenia, ale też jakość dźwięku. W moim przypadku sprawdza się to wyjątkowo dobrze, a spędzenie z tymi słuchawkami całego dnia z kilkoma przerwami nie było dla mnie problemem. Dopiero po takim “wsadzeniu” możemy ocenić, co do zaoferowania mają CX Plus, a do zaoferowania mają sporo – zwłaszcza na papierze. Mowa o kodeku SBC, AAC, aptX oraz aptX Adaptive i łączności Bluetooth 5.2, które wspólnie “nadają sensu życia” dynamicznemu 7-mm przetwornikowi Sennheiser TrueResponse, który chwali się pasmem przenoszenia od 5 do 21000 Hz.
W porównaniu do prawie dwukrotnie droższego modelu Momentum 2 słuchawki CX Plus od Sennheisera brzmią nieco bardziej rozrywkowo, bo ich starszy brat oferuje ewidentnie brzmienie o “dojrzalszym”, bardziej naturalnym i szczegółowym charakterze. Dla niektórych będzie to wręcz ogromną zaletą, ale z drugiej strony osobom, które przepadają za nieco bardziej ubarwionym brzmieniem, pozostanie tylko zabawa w aplikacji wbudowanym equalizerem. Nikt nie powinien jednak poczuć się rozczarowany tym, co CX Plus ma do zaoferowania.
Sprawa ma się podobnie pod kątem skuteczności ANC oraz trybu Hear-Through. Nie są to wprawdzie najlepiej zrealizowane technologie na całym rynku TWS, ale prezentują sobą zadowalający poziom. Zwłaszcza w przypadku tego drugiego, który w praktyce sprawdza się lepiej od rozwiązań konkurencji, dzięki opcji dezaktywacji odtwarzania muzyki w chwili przełączenia na niego.
Jakość mikrofonu możecie z kolei sprawdzić poniżej i koniecznie porównajcie je z innymi modelami, które były w większości testowane w identycznych warunkach.
Test Sennheiser CX Plus True Wireless – podsumowanie
Porównując słuchawki TWS Sennheisera “na papierze”, model CX Plus True Wireless wydaje się być najciekawszym, jeśli zależy Wam na stosunku ceny do możliwości, a na wygląd nie zwracacie specjalnie wrażenia. Muszę przyznać, że najsłabszym elementem tych słuchawek TWS jest samo etui, a raczej brak próby nadania mu charakteru czegoś z górnej półki. To jednak można przełknąć, co tyczy się też braku możliwości ładowania bezprzewodowego.
Czytaj też: Test pamięci DDR4 Aorus RGB 2x 8 GB 4800 MHz
Te dwie wady są jednak niczym na tle tego, co CX Plus oferują i w rzeczywistości oferują momentami nawet więcej od flagowych TWS producenta (Bluetooth 5.2 i brak układu master-slave dla słuchawek), choć oczywiście ustępują im na kilku innych frontach. Czy różnice są jednak warte zapłacenia kilkuset złotych więcej? To już zależy od Was, bo jeśli idzie o mnie i ocenę CX Plus, mogę polecić je z czystego serca.