Chociaż połowicznie udany, test PrSM nie zapewnił dokładnych danych
30 września miało miejsce zatwierdzenie programu PrSM i przejście do fazy rozwoju inżynieryjnego i produkcyjnego. Lockheed zgarnął wtedy zresztą 62 mln dolarów na produkcję w ramach Early Operational Capability, jako jedyna firma, mogąca zaoferować system broni precyzyjnego rażenia typu ziemia-ziemia następnej generacji. Program rozwoju PrSM może i rozpoczął się pod znakiem rywalizacji między firmą Lockheed Martin i Raytheon, ale druga wycofała się z niego na początku 2020 roku, oddając poniekąd kontrakt konkurentowi. Wedle planów, pociski PrSM trafią do użytku przez regularne jednostki w 2023 roku fiskalnym
Czytaj też: Po co Chinom makieta lotniskowca i niszczyciela USA na pustyni?
Głównym zadaniem Precision Strike Missile jest atakowanie lądowych celów w głębi pola walki, więc im wyższy zasięg będą w stanie osiągnąć, tym lepiej. Zwłaszcza po wycofaniu się USA z traktatu INF, który ograniczał rozwój pocisków o zasięgu ponad 500 kilometrów. W rzeczywistości w ostatnim czasie miały miejsce dwa ważne testy, z czego ten pierwszy został przeprowadzony z bazy sił kosmicznych Vandenberg w Kalifornii. Wtedy w październiku, dyrektor Lockheed Martin opisał go jako test maksymalnego zasięgu, sugerując, że celem było 499 km, ale później firma powiedziała tylko, że „udany” test zakończył się lotem o zasięgu ponad 400 km.
Czytaj też: Amerykanie poddają swoje myśliwce ekstremalnym próbom. Tak wyglądały testy F-35B
Teraz jednak możemy być pewni, że zasięg PrSM, mających zastąpić wojskowy system rakiet taktycznych z czasów zimnej wojny o zasięgu 300 km, wynosi na ten moment przynajmniej nieco ponad 499 kilometrów.
Mówimy 499 km plus – straciliśmy telemetrię na 499,2 [km]. Jesteśmy więc pewni, że przekroczyliśmy 499 km i prawdopodobnie polecielibyśmy, gdybyśmy nie stracili telemetrii– powiedział we wtorek gen. Mike Murray, dowódca Futures Command, podczas dnia medialnego Project Convergence.