Chociaż fakt, że inżynier RAF przypadkowo wystartował myśliwcem może wydawać się równoznaczny z katastrofą, tym szczególnym razem zakończyło się to dobrze
Tym myśliwcem był English Electric Lightning, czyli brytyjski odrzutowy ponaddźwiękowy samolot myśliwski z lat 60., którego łącznie skonstruowano 339 egzemplarzy. Był to pierwszy myśliwiec brytyjski, który osiągał dwukrotnie wyższą prędkość od prędkości dźwięku. Problem w tym, że wspomniany inżynier RAF nigdy nim nie latał. Nauczył się latać tylko za sterami dwupłatowca de Havilland Tiger Moth, jako że miał za sobą szkolenie na Harvardzie, które zakwalifikowało go do RAF Pilot Wings. Jednak pomimo tego, nie był nawet odrobinę przygotowany na to, co miało się wydarzyć tamtego dnia w 1966 roku, jak przypomina Interesting Engineering.
Podczas wykonywania rutynowych prac, inżynier przypadkowo włączył dopalacz. Próbował go wyłączyć, ale nie zdołał, przez co pozostawał aktywny, choć od problemu oddzielał go tylko jeden przycisk. O tym jednak Holden nie wiedział. Wiedział jednak, że teraz stało przed nim ogromne wyzwanie, w którym postawił na szali własne życie. Fotel katapultowy był bowiem dezaktywowany, a podwozie zablokowane. Dlatego jedynym ratunkiem dla inżyniera było wykonanie poprawnego lądowania po tym, jak rozpędził się po pasie startowym, prawie uderzył w dystrybutory paliwa i wzbił się w powietrze.
Czytaj też: Spójrzcie na wojskowego drona Mojave. Może latać z 16 pociskami Hellfire
Na szczęście udało się. Wprawdzie Holden musiał podchodzić do lądowania trzykrotnie, ale udało się, kiedy przy tej ostatniej (udanej) próbie lądowania i po 12 minutach latania nad lotniskiem, prędkość myśliwca wynosiła 277 km/h. Historia zakończyła się dobrze ewidentnie przez to, że nasz nieuważny bohater miał już pewne doświadczenie w lataniu. Swoją drogą, czytaliście już nasz wywiad, w którym to rozmawialiśmy z byłym technikiem o myśliwcu MiG-21, zwanym też „ołówkiem” i „bałałajką”?