Kto powinien edukować o PEM?
To pytanie, które jest w Polsce zadawane od dłuższego czasu. Odpowiedź nie jest jednoznaczna. Nieoficjalnie wiemy bowiem, że trudno było znaleźć w tym temacie porozumienie. Teoretycznie na edukacji powinno zależeń operatorom. Ci z kolei szukali wsparcia ze strony państwa, które też się do edukacji nie paliło. Koniec końców, o polach elektromagnetycznych ludzie zaczęli edukować się sami. Głównie z Facebooka.
Dzisiaj sytuacja wygląda lepiej. Choćby ze względu na program 3.4 PEM stworzony przez Instytut Łączności i KPRM. A jak to wygląda dzisiaj od strony operatorów? Prawdę mówiąc – nie mam pojęcia. Dlatego też liczyłem, że odpowiedź znajdę w panelu Piotra Kędzierskiego podczas VI Międzynarodowej Konferencji Instytutu Łączności oraz porównanie podjętych działań do tych podejmowanych w innych krajach.
Jak polscy operatorzy dbają o edukacje w zakresie PEM?
Piotr Kędzierski rozpoczął swoje wystąpienie od zbudowania tła problemu. Nie trudno jest zgodzić się z faktem, że w Polsce ogólnie rzecz biorąc, akceptujemy nadajniki sieci komórkowej w naszym otoczeniu. O ile znajdują się gdzieś daleko. Za górami, za lasami, poza zasięgiem wzroku. Ale żeby obejmowały nas swoim zasięgiem. Zjawisko to ma swoją nazwę – Nimbyism (od NIMBY – Not in My Backyard). Strach przed tego typu budowlami wynika bardzo często z niewiedzy. Na temat tego, w jaki sposób działają urządzenia, czy mogą mieć jakieś skutki zdrowotne, jak również czy ich obecność w naszym otoczeniu wpłynie negatywnie na wartość nieruchomości.
Internet przyjmie wszystko – wskazuje ekspert T-Mobile i PIIT. W związku z tym bardzo łatwo jest natknąć się na fake newsy w sieci. Dzisiaj każdy może stworzyć, na pierwszy rzut oka wiarygodnie wyglądającą, dezinformację. Łącząc choćby sieć 5G z wywoływaniem Covidu. Najgorsze są w tym wszystkim fałszywe informacje, częściowo bazujące na prawdzie. To one wyglądają na najbardziej wiarygodne. To rodzi strach przed infrastrukturą telekomunikacyjną i co ciekawe, w tym względzie… cofamy się. Jeszcze w latach 90-tych budowa nadajnika sieci komórkowej w okolicy była przyjmowana entuzjastycznie.
Czytaj też: Normy PEM w Polsce były tematem wielu sporów. Czy odczujemy skutki ich zmiany?
Ale to wszystko już wiemy. Pozostaje pytanie – co operatorzy z tym robią? Piotr Kwiecień słusznie zaznacza, że głównym polem bitwy jest Internet. PIIT zależy na tym, aby stać się swego rodzaju hubem zbierającym informacje. Drugim działaniem jest chęć zrównoważenia informacji w Internecie. Tak, żebyśmy po wpisaniu np. frazy 5G w wyszukiwarkę, łatwiej trafili na informacje rzetelne, niż dezinformację. O ile drugi pomysł wydaje się dobry i wykonalny, tak do pierwszego nie mam przekonania. Kto z Was ostatnio wchodził na stronę internetową PIIT w poszukiwaniu… czegokolwiek? Bardziej widziałbym umieszczenie odpowiednich informacji na stronach internetowych operatorów.
A może spoty reklamowe? Tutaj PIIT jest zdania, że w krótkim, 40-sekundowym spocie ciężko jest przekazać odpowiednią ilość wiedzy, która zostanie uznana za wiarygodną. Operatorzy wolą reagować od podstaw, zamiast stawiać na duże, jednorazowa kampanie.
Kogo chcą przekonać operatorzy? Jako grupę docelową kampanii informacyjnych są wskazywane m.in. młode matki oraz młodzi rodzicie. To oni najczęściej szukają informacji o zagrożeniach w środowisku i często są podatni na dezinformacyjne treści. Postulatem operatorów jest wprowadzenie odpowiedniej edukacji w szkołach, już od najmłodszych lat. PIIT współpracuje też z propagatorami nauki i współpracuje ze środowiskiem naukowym. Którzy następnie przekazują zdobytą wiedzę dalej, ale też często są (słusznie) autorytetami w swoich środowiskach.
Operatorzy cały czas poszukują partnerów, z którymi mogą efektywnie przeprowadzać kampanie edukacyjne. Poszukiwane są placówki naukowe oraz bliższa współpraca z władzami publicznymi.
Edukacja z zakresu PEM okiem regulatora rynku
Temat edukacji w temacie PEM od strony regulatora rynku odpowiedział Christos Kourtellaris z cypryjskiego departamentu komunikacji elektronicznej. Departament, w uproszczeniu, możemy nazwać odpowiednikiem naszego UKE. Cypryjska administracja w wielu miejscach przypomina polską. Np. za poziom limitów PEM odpowiada departament zdrowia. Choć, o ile zapewnienia Christos Kourtellarisa mają potwierdzenie w praktyce, w przeciwieństwie do Polski, na Cyprze poszczególne odmiany administracji nie ingerują w działanie pozostałych.
Cypryjski departament komunikacji elektronicznej dba o edukację ludności w zakresie ochrony przed PEM, wykonuje pomiary pól elektromagnetycznych – z urzędu, na podstawie próbkowania lub na podstawie złożonej skargi. Pomiarami, podobnie jak w Polsce, zajmują się akredytowane laboratoria. Trzecim obszarem działania jest edukacji z zakresu działania sieci komórkowych oraz zagadnień związanych z PEM.
Ciekawie wygląda proces zgłaszania chęci budowy stacji bazowej na Cyprze. Operator musi wypełnić specjalny formularz na portalu internetowym. Przekazuje w nim informacje techniczne oraz informacje dotyczących PEM. Są to dane z pomiarów, jakie firma wykonuje przed rozpoczęciem instalacji oraz estymacja poziomów PEM po uruchomieniu nowej stacji. Dodatkowo co pół roku wykonywane są pomiary PEM na wszystkich stacjach bazowych. Co powiedzmy sobie szczerze, w kraju wielkości Cypru jest wykonalne. Nie ma tam kilkudziesięciu tysięcy stacji bazowych jak w Polsce. Dostęp do wszystkich wyników pomiarów jest ogólnodostępny w postaci interaktywnej mapy. Podobnie jak w przypadku polskiego SI2PEM.
Jakie są cele cypryjskiego regulatora w zakresie edukacji? Przede wszystkim jest to podniesienie świadomości ludzi w zakresie PEM. Tak, aby stworzyć klimat zaufania do komunikacji bezprzewodowej. Przekazywane informacje mają być ogólnodostępne, jasne i przekazane w przystępny sposób. Dyskusje na temat PEM są prowadzone w dużych mediach. Prowadzone są też dyskusje z obywatelami wśród lokalnych społeczności. Cypryjski regulator uważa, że najskuteczniejszą metodą przekazywania informacji jest strona internetowa, na którą łatwo trafić w sieci.
Wzór do naśladowania? Tak o edukację dba australijska Telstra
O tym, jak o edukację dba australijski operator Telstra opowiedzieli Debbie Wills oraz MIke Wood. Telstra często jest stawiana jako wzór do naśladowania w kwestii komunikowania zagadnień związanych z PEM.
Wszystko zaczęło się w 2010 roku, ale była to komunikacja bierna. W formie strony internetowej, czy newsletterów oraz rozmów z lokalnymi władzami. Komunikacja aktywna ruszyła już w 2012 roku. Po tym jak IARC przesunął PEM do gruby 2B czynników potencjalnie niebezpiecznych dla człowieka. Operator szybko zareagował. W 2012 roku rozpoczęła się m.in. wysyłka SMS-ów z najważniejszymi informacjami do klientów (do dzisiaj są wysyłane do 16 mln osób, raz w roku, z linkiem do materiałów na stronie internetowej). Są one też dołączane do rachunków za usługi telekomunikacyjne. W 2016 roku powstał dedykowany kanał w serwisie YouTube i zamieszczone w nim filmy cały czas są oglądane. W roku 2019 Telstra rozpoczęła eksperymentalne badania nad PEM. Np. partnerzy operatora są zabierani w teren, gdzie mogą zobaczyć jak działa sieć 5G, wykonywane są pomiary pól elektromagnetycznych. Są one wykonywane też w miejscach publicznych. Szkołach, czy galeriach handlowych i każdy może zobaczyć wyniki na żywo. Np. przy pomiarach sieci 5G osiągnięte poziomy natężenia PEM były nawet 1000 razy mniejsze od obowiązujących limitów. Ale mierzona jest nie tylko sieć komórkowa, ale też choćby kuchenki mikrofalowe, czy elektronika codziennego użytku. Australijczycy są żywo zainteresowani tego typu wydarzeniami.
W 2020 roku, po wdrożeniu sieci 5G, ruszyła kampania informująca jako odpowiedź na nową falę dezinformacji w mediach społecznościowych. To właśnie na odpowiedzi na pojawiające się zarzuty w sieci Telstra postawiła najmocniej. Telstra propaguje też badania nad PEM, powołując się na niezależne agencje i światowe autorytety. Takie jak WHO czy arpansa.
Wszystkie informacje dotyczące PEM są zamieszczone na dedykowanej stronie internetowej. Można też na niej sprawdzić wyniki pomiarów pól elektromagnetycznych (w tym również symulacje dla miejsc, w których pomiary nie były wykonywane), a również zadać dowolne pytanie operatorowi w tym zakresie oraz sprawdzić przebieg trwających procedur budowy nowych stacji bazowych. Z wglądem w dokumenty włącznie. Transparentność działań operatora jest godna naśladowania.
Program 3.4 PEM – czym zajmuje się edukacja rządowa?
Program 3.4 PEM to wspólny projekt KPRM i Instytutu Łączności, finansowany ze środków unijnych. Działa oficjalnie od marca 2021 roku i jego zadaniem również jest edukacja w zakresie zagadnień związanych z PEM. O działaniu programu opowiedzieli Kinga Graczyk oraz Łukasz Kiwicz z departamentu komunikacji KPRM.
Pierwsze miesiące działania projektu 3.4 PEM można było nazwać rozpoznaniem. Jego twórcy nie chcieli iść ślepo w zagraniczne wzorce, ale chcieli dopasować plan działania do potrzeb polskiego społeczeństwa. Dobrym początkiem było sprawdzenie stanu wiedzy. Jak łatwo było się spodziewać… jest słabo. Szczególnie w mediach społecznościowych widzimy zjawisko, w którym im niższa wiedza z zakresu PEM, tym większym ekspertem staje się dana osoba. Zarówno w swoim mniemaniu, jak i w oczach otoczenia. Jeśli dodamy do tego, że jak wynika z raportu PIIT, 38% osób wiedzę na temat PEM czerpie z Internetu, a 25 z mediów społecznościowych, mamy gotowy przepis na tragedię.
Nie bez znaczenia jest też fakt braku zaufania do tytułów naukowych oraz język dyskusji w Polsce. Wiele osób ma większe zaufanie do ekspertów z Facebooka, niż profesorów. Z kolei w kwestii języka, szczególnie po stronach dezinformacji, dominuje strach i sensacja. Wiadomości nacechowane negatywnie potrafią wygenerować nieporównywalnie większe zasięgi, szczególnie w mediach społecznościowych, niż fakty naukowe.
Jakie są wnioski z obserwacji? Konieczne jest zróżnicowanie przekazu oraz jego form, empatia w dyskusji oraz dostosowanie języka do odbiorcy. Język musi być prost, ale nie infantylny. Chodzi o stworzenie alternatywy dla skomplikowanych sformułowań, z czym często nie radzą sobie naukowcy.
Twórcy programu 3.4 PEM, podobnie jak operatorzy, chcieliby poszerzyć lekcje fizyki w szkole, o zagadnienia związane z nowymi technologiami oraz sieciami bezprzewodowymi. W porozumieniu z MEN trwają prace nad stworzeniem odpowiednich materiałów oraz scenariuszy lekcji, które mogłyby być wykorzystywane przez nauczycieli. Ale nie można przy tym zapominać o edukowaniu osób dorosłych. Bo nie każdy rozumie, że np. w trakcie dużego protestu nie można wrzucić zdjęcia na Facebooku z powodu zapchania sieci, a nie z powodu zagłuszania sieci przez służby. Jednym z pomysłów na taką edukację jest stworzenie ulotek, które mogłyby być dołączane np. do sprzedawanych smartfonów. Kolejnymi pomysłami jest stworzenie podcastu, który ma ruszyć na początku 2022 roku, wizyty terenowe (trochę na kształt działalności operatora Telstra w Australii), coraz częstsze pojawianie się w mediach społecznościowych i tradycyjnych oraz dalsza walka z dezinformacją. Np. poprzez współpracę z organizacjami fackt checkingowymi.
Czytaj też: Kanada ogranicza działanie sieci 5G. Może zakłócać pracę wysokościomierzy na lotniskach
Kto ma rację, czyli czyj pomysł na edukację jest lepszy?
O tym zdecyduje skuteczność działań. Nie mniej dzisiaj wydaje się, że polscy operatorzy kompletnie nie mają pomysłu na edukowanie z zakresu PEM. Zdecydowanie przespali temat, szczególnie jeśli zobaczymy, że australijski Telanor rozpoczął swoje działania już w 2010 roku. Ale też musimy pamiętać, że operatorzy mają po części związane ręce. Przez fakt, że wiele osób może odebrać próbę tłumaczenia zagadnień związanych z PEM przez firmę, której działalność opiera się na usługach emitujących pola elektromagnetyczne, za reklamę. Albo próbę promocji własnych interesów.
Polska jest dziwnym specyficznym krajem i wszelkie działania muszą być dopasowane do odbiorców. I poprzedzone odpowiednim rozpoznaniem terenu bitwy, za co należy pochwalić twórców programu 3.4 PEM. Dodają oni również, ze niezbędne jest przekonanie środka. Nie da się przekonać siewców dezinformacji, że ich teorie o kontrolowaniu umysłu przez sieć 5G są bajkami nie z tej Ziemi. Niezbędna jest ochrona osób, które nie mają wyrobionego zdania, przez fałszywymi i często niebezpiecznymi teoriami. Pomysłów na to jest dużo. Czy zadziałają, przekonamy się w ciągu najbliższych 2-3 lat. Wtedy powinniśmy już widzieć pierwsze efekty podjętych działań.