Przypomnę bowiem, że Toyota do niedawna była chyba największym orędownikiem samochodów hybrydowych, w produkcji których nie miała zresztą sobie równych. No ale zmiany w prawie – m.in zakaz sprzedaży aut z silnikami spalinowymi w Europie, który według aktualnych zapowiedzi ma wejść w życie w 2035 r. – potrafią wymusić zmianę tego typu poglądów. Dlatego też Toyota zapowiedziała wprowadzenie 30 nowych modeli bateryjnych samochodów elektrycznych do 2030 roku.
Nowa strategia Toyoty stawia na bateryjne samochody elektryczne

Te 30 nowych modeli aut pozbawionych jakiegokolwiek rodzaju silnika spalinowego ma zapewnić Toyocie roczną sprzedaż na poziomie 3,5 miliona egzemplarzy do 2030 r. Chodzi oczywiście o auta z napędem elektrycznym. Tym samym koncern zadeklarował, że do 2035 r. Toyota w Europie osiągnie 100 procentową sprzedaż bezemisyjnych aut, co oznacza tyle, że w 2035 r. z oferty znikną auta wyposażone w napędy hybrydowe (PHEV i HEV).
Czytaj również: Oto pierwsza elektryczna Toyota. Premiera elektrycznego SUVa bZ4X
Podczas konferencji, zaprezentowano 16 elektrycznych modeli samochodów Toyoty i Lexusa, które trafią do sprzedaży w najbliższym czasie. Obok bZ4X, który zadebiutuje na rynku w przyszłym roku, na scenie pojawiła się pełna gama elektrycznych modeli, w tym SUV-y i crossovery, auta sportowe, sedany, auta dostawcze, a także terenowy SUV i jeden pickup. Lexus pokazał 4 prototypowe modele elektryczne, co jest o tyle ważne, że według planu, do 2035 roku gama Lexusa będzie się składała wyłącznie z samochodów elektrycznych (BEV) na całym świecie.

Wieść ta również nie powinna nikogo zaskoczyć. Lexus jako prestiżowa marka Toyoty musi stać na czele zmian, których celem jest osiągnięcie zerowej emisji przez koncern. Przynajmniej jeśli chodzi o rynki w krajach rozwiniętych, bo jeśli chodzi o globalną strategię, Toyota nie zamierza rezygnować w pełni ze swoich napędów hybrydowych.
Hybrydy nie znikną całkowicie. Toyota zainwestuje również w dalszy rozwój napędu wodorowego

Oprócz inwestycji w rozwój aut elektrycznych (30 miliardów Euro), Toyota zapowiedziała również dalsze inwestycje w rozwój gamy hybryd, hybryd plug-in i samochodów na wodór. Łączna inwestycja w globalną gamę zelektryfikowanych samochodów do końca dekady wyniesie 60 miliardów euro.
Oprócz tego, w ramach dążenia do osiągnięcia neutralności klimatycznej w całym cyklu życia samochodów, Toyota zamierza do 2035 roku doprowadzić do tego, by wszystkie jej fabryki były neutralne węglowo, jednocześnie ograniczając zużycie energii i wprowadzając innowacyjne technologie produkcji.

Najważniejszą informacją z tej konferencji jest to, że Toyota nie rezygnuje z rozwijania wodorowych ogniw paliwowych, które rozwiązałyby największą bolączkę napędów elektrycznych – tj. czas ładowania. Napełnienie zbiornika wodorem zawsze będzie szybsze, niż naładowanie akumulatorów energią elektryczną. Nie wspominając już o tym, że dzięki wodorowym ogniwom paliwowym samochód wytwarza energię potrzebną do zasilania silnika na bieżąco w czasie jazdy, dzięki czemu odpada kolejny problem związany ze degradacją wbudowanych akumulatorów, która skutkuje zmniejszeniem ich pojemności i zasięgu auta na pojedynczym ładowaniu. Wiem, że w 2021 r. brzmi to jak bardzo kontrowersyjna opinia, ale uważam, że auta elektryczne zasilane ogniwami litowo-jonowymi to ślepa uliczka, jeśli chodzi o rozwój motoryzacji. Dlatego bardzo się cieszę, że Toyota nie rezygnuje z wodoru.