General Atomics pokazało nowego wojskowego drona Mojave
Jako przykład UAV (latającego drona bezzałogowego), Mojave doczekał się tej nazwy na cześć jednego z najsurowszych i najbardziej surowych obszarów na świecie. Tak się akurat składa, że w kilka chwil jego uzbrojenie może zamienić dosyć spory teren w pogorzelisko, pogrążając całe oddziały wrogów w mgnieniu oka. Jednak nazwa nawiązuje nie do jego możliwości bojowych, a operacyjnych, bo dron Mojave powstał specjalnie z myślą o działaniu w trudnych i niebezpiecznych środowiskach, oferując okazalszy udźwig w porównaniu do MQ-1C Gray Eagle.
Czytaj też: Specjalny wariant BrahMos przetestowany. Co udowodnił indyjski naddźwiękowy pocisk manewrujący?
Charakter innych dronów General Atomics widać w Mojave na pierwszy rzut oka i rzeczywiście czerpie on garściami z innych produktów General Atomics, a w szczególności z MQ-9 Reaper (patrz ogon) oraz MQ-1 Gray Eagle (patrz kadłub). Różni się jednak od nich na innych frontach, bo posiada dwa wloty powietrza dla 450 konnego silnika turbośmigłowego i chłodnicy, a także większe i grubsze skrzydła.
Czytaj też: Pierwszy brazylijski okręt podwodny z napędem jądrowym nabiera kształtów
Pod kątem możliwości dron Mojave może lądować i startować nawet z 122-metrowych pasów startowych z pakietem ISR (Intelligence, Surveillance, Reconnaissance), z którym może latać przez około 25 godzin. Czas ten spada jednak w konfiguracji z pełnym uzbrojeniem, w której zresztą Mojave zaczyna wymagać okazalszego pasa startowego (ponad 300 metrów). Mowa właśnie o locie z zestawem wspomnianych 16 pocisków Hellfire.
Czytaj też: Wiązki Szeptów będą ładować roje wojskowych dronów bezprzewodowo
Wchodząc dalej w szczegóły, dron Mojave może latać z obciążeniem do 1632 kg, a wspomniane 16 pocisków Hellfire trafiają na jego łącznie 16 punktów montażowych, czyli o 4 razy więcej w porównaniu do dronów Reaper. Może być również wyposażony w czujniki elektrooptyczne i podczerwone, czy radar z syntetyczną aperturą (SAR) lub pakiet z myślą o wywiadzie.