Wciąż nie ufamy sztucznej inteligencji. Maszyny pomagają nam na co dzień, ale wielu z nas wciąż nie byłaby w stanie powierzyć im własnego życia. Nawet nie dlatego, że maszyny popełniają więcej błędów od ludzi (wręcz przeciwnie), ale z powodu bariery psychologicznej. Maszyna nie jest żywa, nie ma emocji, nie czuje, a w sytuacji krytycznej nie potrafiłaby improwizować. Skoro tak, dlaczego to maszyna miałaby decydować o życiu setek osób? Wbrew pozorom – już dzisiaj mają taką moc.
35 miliardów dolarów oszczędności rocznie
Analizy wykazały, że całkowicie autonomiczne (bezpilotowe) samoloty pasażerskie pozwoliłyby zaoszczędzić liniom lotniczym 35 mld dolarów rocznie. Pomimo oczywistych zastrzeżeń, wiele osób zdecydowałoby się na taką podróż. Kiedy w końcu ta wizja się zmaterializuje?
Czytaj też: Autonomiczne drony, samochody, pociągi – co dalej? Jakie są granice autonomii?
Współczesne statki powietrzne wykorzystują fly-by-wire, system sterowania maszyną, w którym to komputery stabilizują maszynę bez udziału pilota. Mowa o powszechnie znanym systemie autopilota – pierwszego skonstruowano już w 1912 r. Od tego czasu wiele się zmieniło, a systemy zostały doprecyzowane do tego stopnia, że mogą zarządzać każdym etapem lotu bez kołowania i startu.
W grudniu 2019 r. Airbus przeprowadził pierwszy w pełni automatyczny start Airbusa A350-1000 na lotnisku testowym w Tuluzie. Był to “kamień milowy” w realizacji projektu Autonomous Taxi, Take-Off & Landing (ATTOL) stworzonego w czerwcu 2018 r.
Dennis Muilenburg, dyrektor generalny Boeinga, powiedział, że niedobór pilotów jest jednym z największych wyzwań stojących przed branżą lotniczą. Zapotrzebowanie na podróże lotnicze – nawet w obecnych, niepewnych czasach – jest wciąż bardzo duże. W ciągu najbliższych 20 lat branża będzie potrzebowała ponad 800 000 nowych pilotów. Oczywistym rozwiązaniem jest ograniczenie udziału ludzi w pilotowaniu samolotu, zwłaszcza że technologia na to pozwalająca już istnieje. Największym problemem są teraz kwestie regulacyjne. Wielu dyrektorów lini lotniczych wierzy, że społeczeństwo można przekonać do autonomicznych samolotów pasażerskich dzięki niższym cenom biletom. Komercyjne loty tego typu powinny się pojawić za 40-50 lat. Tyle, że już 10 lat temu mówiono to samo…
Na granicy zaufania i pewności
Badania przeprowadzone w 2019 r. przez amerykańską firmę Ansys wykazało, że prawie 70% osób spodziewa się odbyć podróż autonomicznym samolotem w ciągu swojego życia. Co ciekawe, tylko 58% z nich byłoby skłonnych odbyć taki lot. Całkiem sporo, jak na przytaczaną na każdym kroku powszechną nieufność. Największe obawy dotyczyły awarii technologii (nawet najlepsze maszyny się psują) oraz zdolności autopilota do reagowania na zmieniające się okoliczności, np. złą pogodę. Z drugiej strony jednak, przecież już dzisiaj pilot steruje maszyną, a w przypadku poważnej awarii i tak będzie bezradny.
Ludzie chętniej zaufaliby automatycznemu pilotowi (w pełnym znaczeniu tego słowa), gdyby był jakiś system awaryjnego sterowania. Skoro jednak na pokładzie nie byłoby pilota, jak on miałby działać? Najbardziej oczywistą możliwością wydaje się być system zdalnego sterowania przez kontrolę naziemną – wszak właśnie w ten sposób działają współczesne drony wojskowe. W przypadku sytuacji awaryjnej, kontroler może natychmiastowo przejąć kontrolę nad maszyną.
Tu pojawia się jednak kolejny problem. Gdyby takowy system zdalnego sterowania samolotem pasażerskim istniał, byłby podatny na ataki cyberprzestępców. A to już poważna broń w niepowołanych rękach. Mogłaby narodzić się zupełnie nowa gałąź terroryzmu, zwłaszcza w tak niespokojnym świecie. Nie ma co się łudzić, że udałoby się stworzyć niepodatny na włamania system, chyba że wykorzystujący zasady kryptografii kwantowej, a do tego jeszcze zbyt daleko.
Czytaj też: Czy sztuczna inteligencja może likwidować ludzkie cele? ONZ wkrótce odpowie na to pytanie
Potencjalne usunięcie pilotów z pokładu samolotu musiałoby być równoznaczne z przydzieleniem obsłudze lotu większych uprawnień. Ktoś przecież musiałby poinstruować pasażerów, przygotować ich do lądowania, a nawet uporać się z nierzadkimi zachowaniami niestandardowymi. Wystarczy odrobina procentów, by podczas lotu transatlantyckiego zaszumiało w głowie i sprawiać problemy obsłudze.
Wydaje się, że zanim pojawią się w pełni autonomiczne samoloty pasażerskie, minie jeszcze wiele czasu. Technologicznie prawdopodobnie bylibyśmy na to gotowi w ciągu najbliższej dekady, ale psychologicznie i formalnie jeszcze nie. Samochody autonomiczne przetrą szlak, choć na drogach większy tłok niż w przestworzach, a o błąd łatwiej. Nadeszły złote czasy dla autonomii, a w kolejnych latach znaczenie technologii z nią związanych będzie tylko rosnąć.