XVI Dzień Ochrony Danych Osobowych
28. stycznia każdego roku obchodzimy Dzień Ochrony Danych Osobowych. Z okazji tego święta specjalną konferencję organizuje Urząd Ochrony Danych Osobowych. UODO podkreśla potrzeby edukacji dzieci i młodzieży w zakresie ochrony danych i uświadamianie społeczeństwa w tym zakresie. Temat zawsze był bardzo ważny, a dzisiaj w czasach szalejącego spoofingu, phishingu i wszechobecnego spamu należy pielęgnować go z jeszcze większą starannością.
UODO to jak wiemy ostoja ochrony naszych danych, choć do jego działania można mieć pewne zastrzeżenia. To jeden z ostatnich sukcesów urzędu:
Czytaj też: Zmiany na rynku DDR5. Czy można już liczyć na tanie moduły?
Dlaczego warto chronić nasze dane osobowe i kontaktowe?
Zaczynając od rzeczy, które mają najmniej konsekwencji – dla świętego spokoju. Nikt przecież nie lubi dostawać serii telefonów z propozycjami kredytu, zainstalowania paneli fotowoltaicznych, pożyczki w banku, fotowoltaiki, lokaty w banku, paneli słonecznych, czy w końcu przeniesienia numeru telefonu do nowego operatora.
Wyciek danych osobowych może mieć większe konsekwencje. Ktoś może wziąć na nasze dane kredyt, czy wyrobić duplikat karty SIM i wyczyścić dzięki niej konto w banku. Pomysłowość przestępców nie zna granic, a wszystko może zacząć się od z pozoru niewinnego wycieku danych. Nawet niekoniecznie z naszej winy, choć bardzo często sami prowokujemy takie sytuacje.
Oczywiście wszelkiego rodzaju kampanie informacyjne są ważne, chociaż zdecydowanie ich brakuje. Od startu pandemii drastycznie rośnie liczba prób oszukania ludzi na różne cyfrowe sposoby. Zdecydowanie za mało mówi się o tym w dużych mediach. Wałkowanie tematu przez portale technologiczne to zdecydowanie za mało. Z ostatnich miesięcy pamiętam chyba tylko dwie sytuacje, kiedy materiał o phishingu zrobiły Fakty, a dzień później Wiadomości.
A jeśli brakuje kampanii informacyjnej, przydałyby się jakieś działania legislacyjne. Pomysł filtrowania wiadomości i połączeń przez operatorów, o którym pisałem dwa tygodnie temu, gdzieś utknął. Choć podobno prace nad nim trwają:
Dużo będzie tu na pewno zależało od chęci współpracy operatorów. Z doświadczenia wiemy jednak, że jeśli potrzebna jest współpraca urzędów z operatorami to wychodzi z tym różnie. A na pewno nie szybko.
Czytaj też: Rosjanin zbudował prawdziwy miecz świetlny. Niestety broń działa tylko przez 30 sekund
Polacy bardzo dbają o swoje dane. Chyba że chodzi o kartę Biedronki
Kiedy pracowałem w Biurze Obsługi jednego z operatorów komórkowych, wściekłych klientów domagających się wyjaśnienie ujawnienia ich numeru telefonu nie brakowało. Dla wielu osób było oczywiste, że skoro ktoś dzwoni do nich z jakąś propozycją finansowo-marketingowo-telekomunikacyjną, to numer telefonu ma od obecnego operatora, który go ujawnił. A najlepiej sprzedał i jeszcze na tym zarobił. No przecież to logiczne, prawda? No nie do końca…
Bo czy robiąc zakupy w Internecie, zamawiając pizze czy innego kebaba online, albo wyrabiając kartę lojalnościową kolejnego sklepu, czytaliście kiedyś dokumenty polityki prywatności? Zgody marketingowe? To właśnie w ten sposób można wyrazić zgodę na udostępnianie numeru do dalszych akcji marketingowych. To w najlepszym przypadku narazi nas na spam, ale też mogą z tego wyjść poważniejsze rzeczy. W trakcie takiej rozmowy ktoś może od nas pod jakimś pretekstem wyłudzić dane osobowe.
Prawdziwe cuda zaczęły się dziać w Polsce po wprowadzeniu w Polsce RODO. W głowach wielu osób jakby ktoś przestawił przełącznik w tryb – Nie, bo RODO! Z jednej strony to dobrze, bo to dało do myślenia w kwestii ochrony danych. Z drugiej zapanował wszechobecny absurd. I nie mówię tu o tym, że przychodnie bały się wywoływać pacjentów po nazwisku. Klienci np. nie chcieli się weryfikować dzwoniąc na infolinię. Na pytanie o imię, nazwisko, PESEL czy inna dane umożliwiające weryfikację można było usłyszeć – RODO! Albo – ja tych danych nie podam, bo kredyt na mnie weźmiecie. Człowieku, ale to Ty dzwonisz?
Całe to dbanie o dane i prywatność ma jednak wiele pozytywnych aspektów. Ale choćby nie wiem jak ludzie tego pilnowali, wszystko szlag trafia w jednej sytuacji, którą słyszy pół sklepu:
– Karta Moja Biedronka?
– Nie, ale podam numer. Szejset…
I tyle było z dbania o prywatność.