Katastrofa, według wstępnych wyliczeń, nastąpi 4 marca. Mowa tu o rakiecie Falcon 9, która w lutym 2015 r. została wykorzystana do wysłania satelity Deep Space Climate Observatory (DSCOVR). Przez to, że misja zakładała wysłanie satelity na orbitę okołoziemską, a do punktu libracyjnego, rakieta Falcon 9 musiała dolecieć do orbity transferowej, skąd nie miała szansy na bezpieczny powrót.
Po 7 latach Falcon 9 rozbije się o powierzchnię Księżyca
I tak, od lutego 2015 r., jedna z rakiet wyprodukowanych przez firmę SpaceX błąka się w przestrzeni kosmicznej, między orbitą Księżyca i Ziemią. Według wstępnych wyliczeń ekspertów z Harvard’s Smithsonian Center for Astrophysics, orbita rakiety przetnie się z orbitą Księżyca 4 marca, co oznacza, że z pełnym impetem uderzy o jego powierzchnię.
Niestety, nie będziemy w stanie zaobserwować tego niecodziennego wydarzenia z Ziemi, gdyż najprawdopodobniej Falcon 9 rozbije się na niewidocznej z Ziemi stronie Księżyca – miejmy nadzieję, że nie trafi w chiński łazik Yutu 2, który prowadzi badania w tamtym rejonie.
Czytaj również: Księżyc zawiera ogromne ilości tlenu. Mogłoby go wystarczyć dla całej ludzkości
Eksperci twierdzą, że katastrofa najprawdopodobniej doprowadzi do powstania krateru uderzeniowego. Szczęściem w nieszczęściu jest to, że uderzenie rakiety o powierzchnię Księżyca odsłoni materię skrywającą się pod wierzchnią warstwą naszego satelity, co brzmi jak doskonały pretekst do przeprowadzenia kolejnych badań. Chociaż zderzenia nie będzie można obserwować bezpośrednio z Ziemi, prawdopodobnie uda się je obejrzeć dzięki transmisji z jednego z satelitów orbitujących wokół Księżyca. Mam przynajmniej taką nadzieję.