Specyfikacja Oppo Find N
- obudowa zamknięta o wymiarach 132,6 x 63 x 15,9mm, otwarta 132,6 x 140×2 x 8mm, masa 275 gramów, wodoszczelna, bez potwierdzonej normy IP,
- ekran zewnętrzny o przekątnej 5,49 cala, AMOLED, 988 x 1972 pikseli, chroniony szkłem Gorilla Glass,
- ekran główny o przekątnej 7,1 cala, LPTO AMOLED, 1792 x 1920 pikseli, HDR10+, 120 Hz, 500 nitów do 1000 nitów w piku,
- układ Qualcomm Snapdragon 888, grafika Adreno 660,
- 8 lub 12 GB pamięci RAM, 256 lub 512 GB pamięci wbudowanej, brak gniazda kart pamięci,
- aparat główny 50 Mpix (F/1,8, 24mm, 1/1.56″, OIS), zoom z teleobiektywem 13 Mpix (F/2.4, 52mm, 1/3.4″, 2-krotny zoom optyczny), szerokokątny 16 Mpix (F/2.2, 14mm, 1/3.09″); aparat przedni 2x 32 Mpix (jeden w ekranie głównym, drugi w zewnętrznym); filmy 4K@60fps, 1080p@fps,
- łączność 5G, Wi-FI 6, Bluetooth 5.2, USB-C, czytnik linii papilarnych na boku obudowy, NFC,
- akumulator 4500 mAh, litowo-polimerowy, ładowanie przewodowe 33W, bezprzewodowe 15W, zwrotne bezprzewodowe 15W,
- Android 11, ColorOS 12.
Zestaw jest skromny. Znajdziemy w nim tylko kabel USB, zasilacz o mocy 33W, klucz do otwarcia gniazda kart SIM i pakiet instrukcji. Przydałby się jakiś pokrowiec.
Oppo Find N to smartfon przeznaczony na rynek chiński. Co to oznacza?
Jeśli ktoś zdecyduje się sprowadzić sobie z Chin Oppo Find N, musicie pamiętać o kilku kwestiach. Smartfon na tamtejszy rynek to kompletnie co innego, niż znajdziemy w Europie. I nie chodzi tu o ogrom kompletnie nieprzydatnych aplikacji, które na szczęście można odinstalować, czy brak polskiego języka (mamy angielski i kilka azjatyckich). Na smartfonie nie znajdziemy sklepu Google Play, ani usług Google’a. Część z nich jest zaszyta w systemie i nie jest łatwo się do nich dostać (np. Android Auto niby jest, a nie działa, podobnie YouTube), część trzeba (i można) doinstalować ręcznie. Jak choćby Mapy czy Chrome. Konieczne jest też doinstalowanie jakiejkolwiek klawiatury, bo fabryczna uparcie stara się wymusić korzystanie z chińskiej wersji.
Z Oppo Find N można w pełni i zupełnie normalnie korzystać, jak z każdego innego smartfonu z Androidem, ale musimy być świadomi ograniczeń. Z racji na ograniczony czas, jaki mogłem spędzić ze smartfonem, nie starałem się na siłę doinstalować mu brakujących aplikacji.
Malutki, ale pulchny. Czy to przeszkadza w codziennym użytkowaniu?
Oppo Find N jest o 4 gramy cięższy od Galaxy Z Folda3, który przyjmijmy tu jako punkt odniesienia. Jest przy tym wyraźnie krótszy i na pierwszy rzut oka wydaje się znacznie grubszy. Tak nie jest, bo grubość obu smartfonów jest niemal identyczna, ale przez to, że obudowa Samsunga po złożeniu zwęża się w kierunku prawego boku, sprawia on wrażenie cieńszego.
Jak zwykle bywa w przypadku przedmiotów małych i stosunkowo ciężkich, Find N nieco ciąży w dłoni i może wydawać się znacznie cięższy od Samsunga. Spora masa jest kwestią przyzwyczajenia, ale jeśli ktoś wcześniej używałby klasycznego lekkiego smartfonu o masie np. 150 gramów, może poczuć szok. Oppo jest jednak bardzo dobrze wyważony, ale też nie odczuwałem w kieszeni jakoś specjalnie większego obciążenia. Za to bardzo szybko można docenić kompaktowe wymiary i możliwość prostej obsługi jedną ręką.
Wykonaniu nie można prawie nic zarzucić. Prawie, bo Find N ma przypadłość, którą pamiętam z Galaxy Z Fold2. Połówki złożonej obudowy delikatnie przesuwają się góra-dół. Bardzo minimalnie, o ułamki milimetra i znacznie mniej niż to było w Samsungu, ale np. podczas rozmowy jak mocniej ściśniemy obudowę to ten delikatny ruch można poczuć. Ale to jedyny zgrzyt, bo sama obudowa jest świetnie wykonana. Mechanizm otwierania działa perfekcyjnie i bardzo płynnie. Nie można zatrzymać otwierania w tak szerokim zakresie jak w Galaxy Z Fold3, ale za to ostatnia część toru ruchu otwierania lub zamykania przebiega szybciej. Ten przeskok prowadzący do maksymalnego otwarcia lub zamknięcia jest bardziej dynamiczny i zdecydowany.
We wnętrzu obudowy nie ma żadnych gumowych wstawek, amortyzujących uderzanie zamykanej obudowy i ciekawi mnie jak to będzie wyglądać np. po roku użytkowania.
Poza tym, Oppo Find N to bardzo efektowny smartfon. Szczególnie podoba mi się wyspa aparatu i efektowny napis na grzbiecie obudowy.
Czytaj też: Test Huawei P50 Pro – król jest nadal jeden. Tylko trochę poobijany
Zewnętrzny ekran Oppo Find N powoduje, że nie chce się otwierać obudowy
Z Oppo Find N mam ten sam problem co z Huaweiem Mate X2. Zewnętrzny ekran jest zbyt wygodny, przez co skutecznie zniechęca do korzystania z ekranu głównego. Przekątna 5,49 cala jest szalenie poręczna. Wszystko można wygodnie zrobić jedną ręką, a klasyczne proporcje powodują, że np. pisanie SMS-ów jest bardzo wygodne. To kompletne przeciwieństwu Galaxy Z Fold3, gdzie bardzo wąski ekran zewnętrzny skutecznie zniechęca do częstego korzystania z niego na co dzień.
Ekran jest bardzo dobrej jakości. Mamy bardzo wysokie zagęszczenie pikseli, perfekcyjną czerń i bardzo ładnie nasycone kolory. Szkoda tylko, że fabryczna naklejona folia jest kiepskiej jakości i bardzo szybko pokrywa się zarysowaniami.
Ekran główny przestał mi się podobać. Braku widocznego miejsca zgięcia nie można nie docenić
Oppo chwali się panoramicznymi proporcjami głównego ekranu Find N. Po kilku dniach skutecznie przestałem to doceniać. W codziennych czynnościach wykonywanych na smartfonie zdecydowanie wygodniejszy jest ekran dłuższy w pionie, a nie w poziomie. W połączeniu z interfejsem, o czym za moment, z wyświetlacza w domyślnym układzie korzystało mi się o wiele mniej wygodnie niż z Galaxy Z Fold3. Do tego stopnia, że często np. do przeglądania Internetu czy Twitera obracałem Find N uzyskując pionowy ekran główny.
Egzemplarz, który użytkowałem, to dokładnie ten sam smartfon, którego mogliście zobaczyć na zdjęciach ze Stambułu z początku grudnia. Od tamtej pory był on w ciągłym użytkowaniu, m.in. przez pracowników Oppo, a wygląd ekranu kompletnie się nie zmienił. Na pierwszy rzut oka miejsca zgięcia kompletnie nie widać. Zobaczymy je najszybciej przy wygaszonym ekranie i pod odpowiednim kątem oraz światłem. Czytaj – to nie takie proste.
Sprzyja temu fakt, że miejsce zgięcia nie jest cienką linią, a bardziej pasem o szerokości ok 2 cm. Z tak niewidoczną linią zgięcia może równać się, póki co, tylko Huawei P50 Pocket. Nic innego nie ma tutaj nawet najmniejszych szans. Tak jak miejsce zgięcia nie jest widoczne, tak podobnie wygląda to pod palcem. Przewijając ekran zgięcie jest bardzo minimalnie wyczuwalne.
Jak to jest możliwe? To zasługa elastycznej, rozciągliwej siatki umieszczonej pod ekranem. Możecie to zobaczyć na filmie Zacka, który pokazuje co dokładnie znajduje się pod ekranem Find N i dlaczego to wszystko tak dobrze działa. Nagranie przy okazji pokazuje, że smartfon jest… praktycznie nienaprawialny. Ale za to jest dobrze uszczelniony, w wielu miejscach.
Warto też wspomnieć o tym, że ekran zawsze rozkłada się idealnie na płasko. Galaxy Z Folda3 trzeba samodzielnie otworzyć do końca. Jeśli tego nie zrobimy, ekran pozostanie minimalnie zgięty. Oppo zawsze rozkłada się do pełnego kąta 180 stopni. Inżynierowie firmy odwalili kawał dobrej roboty i konkurencja może (i powinna!) to skopiować.
Pod względem jakości ekranowi głównemu nie można nic zarzucić. Jest bardzo jasny, czytelny w każdych warunkach, kolorowy i miły dla oka. Choć jednak mimo wszystko ekran w Galaxy Z Fold3 jest nieco lepszy. Samsung jednak nadal jest rynkowym liderem jeśli chodzi o jakość ekranu.
Oprogramowanie to największa bolączka Oppo Find N
Samsung Galaxy Z Fold3, do którego do znudzenia nawiązuje, idealnie wykorzystuje możliwości dużego, składanego ekranu. Wiele aplikacji i treści wyświetla się tu jak na tablecie i cały czas czujemy, że tak duża powierzchnia i rozdzielczość się zwyczajnie nie marnują. Do tego w Samsungu osobno ustawiamy rozkład ikon na ekranie zewnętrznym i głównym. W Oppo już tak nie jest. Find N ma taki sam rozkład ikon na obu ekranach. Plus natomiast za to, że można zmieniać ich siatkę i wielkość, więc możemy ich zmieścić na pulpitach naprawdę sporo i wygląda to bardzo dobrze.
W przeciwieństwie do Folda, Find N jest rozpoznawany przez aplikacje i strony internetowe jako smartfon. Dlatego też serwisy społecznościowe czy wiele stron internetowych jest przesadnie powiększona. Jeśli dodamy do tego panoramiczny ekran, wygląda to średnio. Treści są za duże i właśnie wtedy często obracałem wyświetlacz do pionu. Z kolei aplikacje takie jak np. Tidal czy Instagram nie otwierają na pełnym ekranie i możemy je wyrównać do lewego lub prawego boku. Co ułatwia obsługę jedną ręką, ale zmarnowana przestrzeń boli.
To w zasadzie jedyny, choć duży zarzut wobec oprogramowania. Może na chińskim rynku, który jest jakby nie patrzeć specyficzny jeśli chodzi o użytkowników, zwyczajnie tak ma być. Ale według mnie Samsung nieporównywalnie lepiej wykorzystuje możliwości dużego ekranu za pomocą oprogramowania.
Pochwalić trzeba za to sprawnie działające dzielenie aplikacji na osobne okna oraz przechodzenie ich między ekranami. Choć to jest raczej prostsze do zrobienia niż w Samsungu, bo aplikacja na ekranie małym i dużym wygląda tak samo, nie musi przełączać się z trybu smartfonowego na tabletowy.
Czytaj też: Test Suzuki Jimny. Terenowa bestia, czy futurystyczne auto miejskie?
Oppo Find N sprawdza się jako smartfon, ale pisanie jest trochę utrudnione
Pisanie na głównym ekranie oczywiście. Domyślna klawiatura ma opcję podzielenia jej na dwie połówki, ale nie obsługuje polskiego języka i ma zwyczajnie straszny, przekombinowany interfejs. Gboard z kolei nie ma opcji dzielenia i przy rozłożonym ekranie klawiatura jest bardzo szeroka. Osoby z mniejszymi dłońmi mogą mieć problem z jej ogarnięciem, więc przydatne jest obrócenie smartfonu.
W kwestii komunikacji Oppo Find N nie można nic zarzucić. Smartfon nie ma problemów z zasięgiem sieci komórkowej (w tym sieci 5G) oraz Wi-Fi. Prawidłowo paruje się z innymi urządzeniami przez Bluetooth oraz NFC. Przyznaję, że nie sprawdzałem płatności, bo Google Pay to jeden z tych elementów, których Find N nie ma fabrycznie zainstalowanych. Czytnik linii papilarnych, wbudowany we włącznik, działa bez zarzutów.
Czytaj też: Testujemy GeForce RTX 3050 w grach z RT i DLSS
Aparat jest mocną stroną Oppo Find N…
Find N dostał od Oppo solidny zestaw aparatów i bez niespodzianek robią one bardzo dobre zdjęcia. Ale zacznijmy od oprogramowania.
Składana konstrukcja oczywiście została tutaj wykorzystana. Robiąc zdjęcia przy pomocy ekranu głównego możemy mieć duży podgląd na kadr, albo obok siebie umieścić podgląd obrazu i galerii. Warto pamiętać, że jeśli chcemy mieć zdjęcie wykonane w poziomie, to musimy pamiętać o obróceniu smartfonu. Co wprowadza pewien chaos, bo wówczas mamy ekran w pozycji wertykalnej, a zdjęcia w horyzontalnej. Ale to kwestia przyzwyczajenia. Dodatkowo możemy włączyć podgląd kadru na ekranie zewnętrznym oraz głównym jednocześnie. To przydatne podczas robienia selfie oraz portretów, bo osoba fotografowana ma podgląd kadru przed sobą.
Zdjęcia z Oppo Find N są dobrej jakości, choć nie jest to poziom czołówki rynku. Z naturalnymi, nieprzesadnie podbitymi kolorami (choć czasami chciałoby się lekkiego podbicia barw), szczegółowe, ostre na całym kadrze. To naprawdę może się podobać. Podobnie wygląda sytuacja przy teleobiektywie, ale tutaj widać już mocno cyfrowy charakter zdjęć. Najsłabiej wypada aparat ultra-szerokokątny, dając typowe problemy w postaci mniejszej ilości szczegółów, wyraźnego otrzymania i słabej ostrośći na bokach kadru.
… nie tylko aparat. Akumulator też trzeba pochwalić
Akumulator o pojemności 4500 mAh w smartfonie z dużym, składanym ekranem wydaje się niewielkim ogniwem. Ale czas działania Oppo Find N pozytywnie zaskakuje.
Posiłkując się pomiarami laboratoryjnymi portalu GSMArena, na zewnętrznym ekranie możemy przeglądać Internet przez 17 godzin, a na głównym prawie 12 godzin. Podczas typowego użytkowania, z ok 3 godzinami przeglądania Internetu i korzystania z komunikatorów na obu ekranach, godzinie rozmów, 1,5 godziny muzyce na słuchawkach Bluetooth, ze stale sparowanym zegarkiem i pełną synchronizacją aplikacji, musiałem ładować Oppo Find N co niecałe 1,5 dnia. Wieczorem zazwyczaj miałem ponad 30% energii. Ogółem, trzeba naprawdę mocno wymęczyć smartfon, żeby akumulator nie wytrzymał nam do wieczora.
Szkoda, że Find N nie obsługuje tak szybkiego ładowania jak smartfony z serii Reno. Do dyspozycji mamy 33W, taką ładowarkę znajdziemy też w zestawie. Dzięki niej naładujemy akumulator do pełna w ciągu nieco ponad godziny i do niecałych 60% w ciągu 30 minut.
Oppo Find N potrzebuje lepszego oprogramowania i może podbijać Europę
Po bliższym poznaniu Oppo Find N… stracił w moich oczach. Podczas pierwszego kontaktu byłem nim zachwycony. Na dłuższą metę jestem trochę zmęczony. Wynika to jednak tylko z nieprzystosowanego oprogramowania. A to coś, z czym Oppo może sobie szybko poradzić.
Find N zwyczajnie musi pod względem oprogramowania zacząć naśladować Galaxy Z Folda. Aplikacje i strony internetowe na głównym ekranie muszą być uruchamiane w trybie tabletowym. Póki co ich interfejsy są zbyt duże i potencjał składanego wyświetlacza się marnuje. W przypadku aplikacji może to nie być proste, bo Samsung jest dogadany z twórcami aplikacji, którzy dostosowują je specjalnie pod ekran Folda. Ale z drugie strony Find N ma panoramiczny ekran główny, więc wystarczy zmusić aplikacje, żeby widziały go jako tablet. Nie wiem, czy w praktyce jest to takie proste jak może mi się wydawać, ale dzięki temu zabiegowi Oppo może spokojnie podbijać Europę swoim składanym smartfonem. Który w Chinach już jest hitem i jest na niego ponad milion zamówień.
Oppo Find N to najbardziej kompaktowy składany smartfon o takiej budowie (pomijamy klapki takie jak Galazy Z Flip3 i Huawei P50 Pocket). Jest świetnie wykonany, ma bardzo użyteczny ekran zewnętrzny oraz czarujący ekran główny, na którym faktycznie nie widać miejsca zgięcia. Do tego bardzo dobra wydajność, solidny zestaw aparatów i wydajny akumulator.
Z obecnym oprogramowaniem i oczywistymi brakami smartfonów przeznaczonych na chiński rynek (Google Play), zdecydowanie nie chciałbym korzystać z Oppo Find N. Ale jeśli tylko firma doszlifuje oprogramowanie na rynek europejski, wietrzę mocną konkurencję dla Samsunga.