Luty przebiega dość spokojnie, co nie oznacza, że przez ten czas nic się nie dzieje w branży motoryzacyjnej. Na razie jest to jednak cisza przed burzą – w tym roku czeka nas kilka bardzo interesujących premier. Jednym z moich faworytów jest na przykład nowa Fabia w wersji Monte Carlo. Ale mniejsza o to, na razie przegląd:
To ostatni rok produkcji Forda GT
Będzie to koniec pięknej historii o 24 godzinnych wyścigach Le Mans i o zawziętej rywalizacji Amerykanów z Włochami. Swoją drogą obecna generacja GT też wygrała Le Mans 24 i to za pierwszym podejściem. Wyścigowy egzemplarz należący do Forda to prawdopodobnie jedyny nowy GT, który jeździł po torze wyścigowym.
Aktualnie jest to głównie model kolekcjonerski, który kosztuje fortunę i jeszcze trzeba mieć sporo szczęścia i znajomości, żeby móc w ogóle go sobie kupić. Trochę to rozumiem, a trochę jednak szkoda, że samochód wyścigowy jest teraz dobrem wysoce spekulacyjnym, przez co ściganie się nim za bardzo obniżyłoby jego wartość. To tak jakby ktoś kupił sobie ładną pralkę i w niej nie prał.
Delorean powraca po raz kolejny
Tym razem ma mieć napęd elektryczny, I tak samo otwierane do góry drzwi (możemy skończyć z nazywaniem ich drzwiami gullwing? już wolę “drzwi mewie”). I to właściwie wszystko, co o nim wiemy. A, za projekt nowej generacji DeLoreana odpowiadać będzie studio Italdesign, czyli ci sami ludzie, którzy projektowali oryginał. Samochód ma zostać zaprezentowany jeszcze w tym roku. O ile wszystko pójdzie zgodnie z planem, bo nie jest to pierwszy raz, kiedy ktoś próbuje wskrzesić DeLoreana i coś nie wychodzi.
W ogóle ten model to motoryzacyjny fenomen, który swoją popularność i kultowy status zawdzięcza tylko i wyłącznie filmom. Na żywo nie robi już takiego wrażenia, a jak człowiek już do niego wsiądzie i się przejedzie to przez resztę dnia czuje się zawiedziony otaczającą go rzeczywistością. Nie zmienia to faktu, że nowa wersja, jeśli rzeczywiście powstanie, zapewne sprzeda się na pniu. No bo obstawiam, że będzie to raczej dość małoseryjna produkcja.
Lexus pokazał swoje nowe elektryczne coupe. Jest zbyt dobre, żeby w tej wersji trafiło do produkcji
Ta linia boczna to majstersztyk. Przód może być trochę kontrowersyjny, ale reszta samochodu wygląda super, więc zatwierdzam go jako całokształt. Co prawda Lexus nie przewiduje w ogóle montowania w nim tylnej szyby, ale w sumie po to właśnie są kamery cofania, żeby nie musieć odwracać głowy.
Nie wiadomo niestety czy jest to projekt koncepcyjny, na bazie którego powstanie wersja produkcyjna, czy Akio Toyoda tak bardzo trzyma się swojego planu pt. “żadnych nudnych samochodów”, że powyższy model w niezmienionej formie trafi do salonów. Jest to mało prawdopodobne, ale zawsze można mieć nadzieję.
Skoda Fabia Monte Carlo to idealny miejski hot-hatch
Mówię o tej 150-konnej wersji z czterocylindrowym silnikiem z turbo. Można ją kupić poniżej 100 tysięcy, stać się właścicielem Skody i mieć bardzo praktyczne, ładne i dynamiczne auto do jazdy na co dzień. A do tego koszty pogwarancyjnego serwisu raczej nie wpędzą nas w depresję. Idealnie.
Skoda staje się coraz większym graczem na europejskim rynku i widać to doskonale przez pryzmat aktualnej oferty tej firmy. Ciekawe co będzie dalej, tj. po 2030 r. kiedy w życie wejdzie zakaz sprzedaży aut z silnikami spalinowymi.
Rolls-Royce zmienia wygląd Spirit Of Ecstasy
Dawno, dawno temu, samochód z odstającym znaczkiem na masce był dość powszechną koncepcją. Mercedes miał swoją gwiazdę, Cadillac herb, Jaguar przepięknego kota, itd. Praktyka ta była jednak niebezpieczna, więc znikła u wszystkich oprócz Rolls-Royce’a. Rolls-Royce dobrze wie, że nie może pozbyć się swojego Spirit Of Ecstasy, ponieważ jest to bardzo luksusowe akcesorium, a kto jak kto, ale Rolls-Royce to firma, która istnieje po to, żeby luksus sprzedawać.
I w ramach chwalenia się tym luksusem, Rolls-Royce zaprezentował najnowszą wersję swojego Spirit Of Ecstasy. Figurka jest odrobinę mniejsza od poprzedniej wersji, ale najważniejszą zmianą jest sam kształt, dzięki któremu nowe Rolls-Royce’y będą miały lepszy współczynnik aerodynamiczny. Chodzi oczywiście o elektryczne modele, o czym zresztą przypomina sam producent, chwaląc się, że współczynnik oporu powietrza elektrycznego Spectre wynosić będzie 0,26 Cx. Ciekawostka: to tyle samo, ile miał Opel Calibra.
Nissan każe wąchać swoje samochody i powoli kończy z silnikami spalinowymi
Na szczęście nie nakazuje tego swoim klientom, tylko specjalistom ds. zapachu, którzy, przed tym jak nowy egzemplarz wyprodukowany przez Nissana trafi do salonu lub do klienta, sprawdzają czy w jego wnętrzu ładnie pachnie. Jak pachnie nieładnie, to zadaniem takiego pracownika jest znalezienie wadliwego elementu wnętrza i jego wymiana na egzemplarz z ładniejszym zapachem. Bardzo fajne, nie znałem.
Ciekawostką numer dwa jest niestety to, że Nissan zaczyna coraz bardziej wycofywać się z produkcji i rozwoju aut z silnikami spalinowymi. Już wkrótce jedynym kontynentem, na którym będzie można kupić Nissana zasilanego paliwami kopalnymi będą oczywiście Stany Zjednoczone. Elektryfikacja jest nieunikniona.
Alfa Romeo Tonale – debiut pierwszego samochodu z NFT
Po pierwsze: jestem zdziwiony, że tak sensowne zastosowanie technologii NFT pojawiło się w aucie FCA. Po drugie: według mnie jest to chyba najbardziej praktyczne zastosowanie tej technologii, o jakim aktualnie słyszałem. Alfa Romeo w ramach usług dodatkowych do każdego egzemplarza Tonale oferować będzie stworzenie cyfrowego tokenu, na którym sukcesywnie zapisywać się cała historia użytkowania i serwisowania auta. Mówiąc w skrócie: Alfa Romeo wykorzystuje NFT do stworzenia niezwykle szczegółowej książki serwisowej, której nie da się tak łatwo podrobić.
Historia auta udokumentowana w ten sposób jest bardzo cenną informacją dla drugiego i kolejnych właścicieli auta. Jeśli NFT ze szczegółowo zapisaną historią danego egzemplarza sprawi, że będzie on droższy od Tonale bez tokenowej dokumentacji, to znaczy że zastosowanie tej technologii podwyższa wartość samochodu, a więc ma sens praktyczny. Jeśli chodzi o NFT to rzadka cecha.
Smart #1 to owoc#1 współpracy Mercedesa z chińskim Geely
Reorganizacja marki Smart wygląda następująco: Mercedes wszedł w spółkę z chińską firmą Geely, która jest m.in. właścicielem Volvo. O samym Smarcie#1 wiadomo tylko tyle, że będzie wyglądał na tych nie do końca oficjalnych, odrobinę zakamuflowanych zdjęciach. Jeśli waszym pierwszym skojarzeniem był MINI, to znaczy, że wszystko jest ze mną w porządku i też to widzę.
Premiera Smarta#1 zaplanowana jest na ten rok, więc za chwilę dostaniemy wszystkie informacje na jego temat. Pewnie będzie w miarę luksusowy i na jednym ładowaniu przejedzie coś koło 300 kilometrów (400+ wg WLTP). Jestem fanem tylnego oświetlenia – światła, przechodzące w podświetlaną, cienką blendę przez środek to chyba moja słabość.
Toyota opatentowała konstrukcję skrzyni manualnej dla samochodów elektrycznych
Aktywiści ruchu “Save the Manuals” zapewne rozpłakali się ze szczęścia. Sam opis technologii w złożonym wniosku patentowym jest dość lakoniczny i sprowadza się do tego, że pseudo-manualem i pseudo-sprzęgłem kierowca będzie w stanie “kontrolować moment obrotowy auta”. Chętnie dowiedziałbym się na ten temat więcej.
Jak dotąd w autach elektrycznych nikt nie zajmował się za bardzo kwestią skrzyń biegów. Silniki elektryczne mają o wiele lepszą charakterystykę, jeśli chodzi o elastyczność, więc nie potrzebują, tak jak auta spalinowe, aż tylu przełożeń. Tesle jeżdżą na przykład na pojedynczym przełożeniu i nikomu to nie przeszkadza. Porsche i Audi z kolei stosują dwubiegowe skrzynie w swoich elektrykach, żeby przyjemniej jeździło się nimi z wyższymi prędkościami po niemieckich autostradach. I w tą narrację Toyota wchodzi ze swoim wnioskiem patentowym, w którym widać wybierak żywcem wyjęty z GR86. W sumie to nie mogę się doczekać, aż coś z tego wyjdzie.
Brak ograniczenia prędkości na niemieckiej autostradzie nie oznacza braku ograniczenia prędkości jeśli jedziesz Bugatti Chironem
Radim Passer to czeski milioner, który w zeszłym roku rozpędził swojego Bugatti Chirona do 417 km/h na odcinku niemieckiej autostrady, gdzie nie obowiązuje żadne ograniczenie prędkości. I opublikował film z tego przejazdu na YouTube. Całokształt zachowania Pana Passera oburzył środowiska aktywistyczne i ludzi propagujących bezpieczną i odpowiedzialną jazdę po drogach na tyle, że ich protesty uruchomiły państwowy aparat ścigania przestępców, który szuka sposobu, żeby w jakiś sposób ukarać Czecha za jego brawurową jazdę. Najnowszym pomysłem niemieckich władz jest powołanie się na paragraf 315d niemieckiego kodeksu karnego, który oprócz nielegalnych wyścigów piętnuje również lekkomyślnej i bezwzględnej jazdy w celu osiągnięcia jak najwyższej prędkości.
Będę zdziwiony, jeśli sprawa trafi do sądu. Passera zapewne stać na prawnika, który pierwsze co zrobi to powie, że skoro przejazd zaplanowany był w godzinach porannych (przed 5 rano), widoczność była dobra, a Passer przed rozpędzeniem swojego Chirona zrobił próbny przejazd, żeby zobaczyć, czy na specjalnie wybranym, prostym odcinku autostrady nie występują gdzieś niespodziewane przeszkody i utrudnienia to o żadnej lekkomyślności nie może być mowy, a na samej autostradzie nie obowiązuje żadne ograniczenie prędkości. No i nic się nikomu nie stało. Gdybym miał Chirona, pewnie też chciałbym go rozpędzić do 417 km/h.
Ferrari pokaże w tym roku swojego pierwszego SUV-a
Świat oszalał na punkcie SUV-ów i nie może się uspokoić. Klienci domagają się ogromnych, podniesionych aut do jazdy w mieście i odbierania dzieci z przedszkola, ponieważ… no właściwie to nie wiem dlaczego. To znaczy słyszałem chyba wszystkie pro-SUV-owe argumenty, ale żaden z nich do mnie nie trafia. No ale Ferrari, które nota bene zakończyło 2021 r. z absolutnym rekordem sprzedaży swoich modeli, chce wykręcić jeszcze lepszy wynik w 2022 r., więc zrobi SUV-a.
Nazywać się będzie Ferrari Purosangue i podobno zostanie zbudowany na tej samej platformie, co model Roma GT, czyli silnik (możliwe opcje: V6, V8 i V12) z przodu z napędem na obie osie. Chyba, że Włosi stwierdzą, że ich (zapewne) ogromnemu SUV-owi wystarczy tylko napęd na tylną oś. Także jeśli planowaliście w tym roku przesiąść się do Lamborghini Urusa, Astona Martina DBX, albo do Bentleya Bentaygi, to poczekajcie jeszcze chwilę na Ferrari.
Mazda patentuje kolejny dziwny silnik
Tym razem chodzi o dwusuwowy, turbodoładowany motor, który korzystać będzie z opracowanej wcześniej przez Mazdę technologii Skyactiv-X. Oznacza to, że w niższym zakresie obrotów, do zapłonu w silniku benzynowym dochodzi samoczynnie, bez udziału zapłonu z iskry, czyli tak samo jak w silnikach wysokoprężnych. Miałem przyjemność przejechać się dwoma modelami Mazdy, które korzystały z tej technologii i nadal nie rozumiem, po co ona właściwie została wprowadzona, bo ani wrażenia z jazdy, ani spalanie w tych silnikach nie bardzo różnią się od zwykłych benzynowych jednostek z tradycyjnym zapłonem.
No ale ja nie jestem inżynierem odpowiedzialnym za projektowanie nowych silników Mazdy, więc pewnie się nie znam. Ciekawe po co im ten dwusuw. I jak rozwiążą kwestie związane z wyższą emisją spalin, z której dwusuwy są na tyle znane, że obecnie chyba nie montuje się ich już w żadnym samochodzie. Niemniej jednak to, że Mazda nadal kombinuje jak ulepszyć silnik spalinowy to dobra wiadomość.
Nowa Supra umie driftować autonomicznie
Autonomiczny system do latania bokiem nazywa się Nonlinear Model Predictive Control (NMPC) i został opracowany przy współpracy z Dynamic Design Lab (Uniwersytet Stanforda), firmą GReddy i profesjonalnym drifterem Kenem Gushi. Autonomiczny system do jazdy w kontrolowanym poślizgu został opracowany głównie po to, żeby pokazać, że da się to zrobić. Niewykluczone jednak, że doświadczenie nabyte podczas tego projektu zostanie wykorzystane do kolejnych generacji autonomicznych systemów. Dobrze by było, ze względów bezpieczeństwa oczywiście, żeby autonomiczny samochód poradził sobie w sytuacji, w której z jakiegoś niespodziewanego (np. czarny lód) wpadnie w poślizg.
Wyszło nieźle, chociaż do pełni szczęścia brakuje mi autonomicznej jazdy w parze z inną autonomiczną Suprą, albo za ludzkim kierowcą. W takiej sytuacji moglibyśmy ocenić NMPC pod kątem jego reakcji na zachowanie drugiego auta, również jadącego w kontrolowanym poślizgu. Wiem, że się czepiam, ale skoro jest to projekt pokazowy, to całe show mogłoby być jeszcze bardziej imponujące.
W pełni elektryczna Skoda Enyaq Coupe RS zaprezentowana oficjalnie
Tak, ja też nie wiem, dlaczego ten model ma coupe w nazwie. Zgaduję, że ma to zachęcić dobrze wykształconych klientów z dużych ośrodków miejskich, którzy są pełni pasji i marzą o przeżywaniu przygód do zakupu samochodu Skody. Pomijając kontrowersyjną nazwę, Skoda Enyaq Coupe RS jest w pełni elektrycznym samochodem i najmocniejszą wyprodukowaną do tej pory Skodą, która daleko w tyle zostawia Superby Sportline z 2,0 TSi i napędem AWD.
Enyaq w najmocniejszej wersji AWD oferuje kierowcy 295 KM i 460 Nm momentu obrotowego. Jeśli chodzi o zasięg, to producent bardzo sprytnie odwołuje się do 201-konnej wersji z napędem na tylną oś i największym dostępnym akumulatorem, która na jednym ładowaniu, według standardu WLTP jest w stanie przejechać 545 kilometrów. Do tego można dopłacić jeszcze za pompę ciepła, która obniży zużycie energii wykorzystywanej do grzania i chłodzenia wnętrza auta. 545 km zasięgu WLTP w przeliczeniu na normalną jazdę po normalnych drogach i w normalnych warunkach daje zasięg na poziomie 400 kilometrów. Może trochę więcej. Czyli z Warszawy do Wrocławia powinno dać się dojechać bez doładowywania się gdzieś po drodze. Czy możemy już uznać, że to był bardzo ciekawy eksperyment i zająć się rozwijaniem aut zasilanych wodorem, czy jeszcze nie?