Historia samochodu Lightyear One ciągnie się już wiele lat, ale ponoć już w tym roku z linii produkcyjnej będą zjeżdżać pierwsze prototypy
Prace nad Lightyear One zaczęły się w 2017 roku i choć określenie “solarny samochód elektryczny” brzmi godnie, to jest to pojazd bardziej akumulatorowy, niż solarny. Nie będzie oczywiście napędzany wyłącznie energią słoneczną, bo panele fotowolatniczne nawet w takiej ilości nie są zwyczajnie w stanie sprostać napełnieniu tak pojemnych akumulatorów w krótkim czasie.
Czytaj też: Sobotni przegląd motoryzacyjny: luty 2022
Jednak firma od początku zapowiedzi podkreślała, że zastosuje taki rodzaj paneli, które zapewnią mu zdecydowanie większy zasięg w codziennym użytkowaniu, który przełoży się nawet na dodatkowe 20000 km w skali roku. One ma na sobie całe pięć metrów kwadratowych ogniw słonecznych umieszczonych pod bezpiecznym szkłem na dachu i masce. W teorii po godzinie postoju w nasłonecznionym miejscu powinny zapewnić do 12 kilometrów zasięgu, więc prawie 100 km podczas 8-godzinnego postoju na parkingu przy np. w pracy.
Dziś jednak mamy dla Was nie informacje o skuteczności paneli słonecznych na prototypie One, a jego wydajności na torze, bo Lightyear przeprowadził ostatnio kilka testów przy wysokiej prędkości na torze w pobliżu Rzymu. Mówiąc dokładnie, pod koniec ubiegłego miesiąca zespół udał się do Centrum Technologii i Rozwiązań Bridgestone EMIA w Aprilii, aby przeprowadzić dalsze testy wydajności i oceny aerodynamiczne swojego samochodu.
Czytaj też: Test Suzuki Jimny. Terenowa bestia, czy futurystyczne auto miejskie?
W ramach tych testów kierowcy wykonują tradycyjne przejazdy po torze, stopniowo zwiększając prędkość, aby upewnić się, że wszystko działa jak należy. Chociaż firma celuje w prędkość maksymalną rzędu 160 km/h, to jest jeszcze do tego daleko, bo ostatnia próba zakończyła się na 130 km/h przy temperaturze około 10°C i zachmurzeniu. Te dwa czynniki obniżyły zasięg, ale i tak samochodowi w formie prototypu udało się osiągnąć dobry wskaźnik zużycia energii na poziomie 141 Wh/km, co powinno przełożyć się na ponad 400 km zasięgu na jednym ładowaniu.
Porównując to z innymi pojazdami dostępnymi obecnie na rynku, jest to około półtora raza dalej niż bezpośrednio porównywalny pojazd może osiągnąć przy tym samym rozmiarze baterii.– powiedział kierowca testowy Megan Parfitt.
Czytaj też: W USA powstanie droga ładująca samochody elektryczne
Problem w tym, że daleko temu nadal do zasięgu na poziomie 725 km (wedle procedury WLTP). Oczekuje się jednocześnie, że pierwsze finalne egzemplarze produkcyjne zaczną zjeżdżać z linii produkcyjnej jeszcze w tym roku.