Superlotniskowiec HMS Prince of Wales – oto pierwszy nawodny okręt z zegarem atomowym o rekordowej wielości… laptopa
Kiedy czytaliście ten powyższy wstęp, minęło góra kilkanaście sekund, czyli tak naprawdę niewiele. Kiedy mrugacie, poświęcacie na to zaledwie ~0,3 sekundy, a opóźnienie między reakcją Waszego sprzętu na dotyk wynosi góra kilkadziesiąt milisekund. To zdecydowanie niewielkie wartości, na które nie zwracamy uwagi i które mogą wydawać się nieznaczące niezależnie od sytuacji.
Czytaj też: Jak wojna jądrowa zmieniłaby całą planetę?
Jednak od ponad 7 dekad atomowe zegary ciągle są w użytku i korzystają z nich duże firmy i organizacje badawcze. Po co? Głównie po to, aby zapewnić sobie możliwie najbardziej idealny pomiar czasu i to nie w skali sekundowej, a znacznie głębszej. Atomowe zegary wykorzystują do tego specjalny wzorzec częstotliwości w formie licznika, dzięki któremu nawet upłynięcie 100 mln lat może nie spowodować 1-sekundowego błędu pomiarowego.
Po co więc komukolwiek dokładność do miliardowych, a nawet bilionowych części sekundy, czyli poziom oferowany przez zegary atomowe? Pomijając misje kosmiczne, tak dokładna synchronizacja czasu jest arcyważna w nowoczesnych działaniach wojennych i w rzeczywistości ma kluczowe znaczenie dla powodzenia misji. Powód ku temu jest prozaiczny – zaawansowane technologicznie pociski, czujniki, samoloty, okręty i artyleria polegają na zegarach atomowych w satelitach GPS, które zapewniają nanosekundową dokładność pomiaru czasu.
Czytaj też: Ropa solą naszych czasów, czyli o sprzeciwie względem elektrycznych samochodów i ropnej potędze
Już błąd o zaledwie kilkumiliardowe części sekundy może przełożyć się w przypadku tego sprzętu na błędne wyznaczenie lokalizacji o dobry metr lub więcej. Dodajmy do tego ryzyko zakłócenia sygnału GPS przez wroga i tak naprawdę sens posiadania atomowego zegara na pokładzie superlotniskowca będzie ogromny. Ten właśnie cel przyświeca Królewskiej Marynarce Wojennej, która znalazła sposób na umieszczenie na pokładach okrętów własnych zegarów atomowych, bo te zwykle są zbyt duże, aby ich integracja ze sprzętem wojskowym miała sens.
Jednak dzięki połączonym wysiłkom Marynarki Wojennej, firmy BP i Teledyne e2v powstał nowy typ zegara atomowego, który jest wystarczająco dokładny do zastosowań wojskowych, a jednocześnie wielkością przypomina… laptopa. Szczegółów na jego temat nie znamy, ale są szanse, że w praktyce wykorzystuje światło zamiast mikrofal, co zapewnia znacznie większą dokładność względem tradycyjnych zegarów.
Czytaj też: Broń fosforowa w Ukrainie. Rosja przekroczyła kolejną granicę
Aby przetestować nowy zegar, lotniskowiec HMS Prince of Wales użyje go podczas ćwiczenia Cold Response, którego celem jest sprawdzenie obrony Norwegii i północnej flanki NATO. Po uzyskaniu zielonego światła, następnym krokiem będzie przystosowanie technologii do innych okrętów brytyjskich, a nawet wyposażanie w taki zegar oddziałów komandosów Królewskiej Piechoty Morskiej.