Specyfikacja Sony Xperia Pro-I
- obudowa o wymiarach 166 x 72 x 8,9mm, masa 211 gramów, wodoszczelna zgodnie z normą IP65/IP68,
- ekran OLED, 6,5 cala, 1644 x 3840 pikseli, 120 Hz, HDR BT.2020, Gorilla Glass Victus,
- układ Qualcomm Snapdraong 888 5G, grafika Adreno 660,
- 12 GB pamięci RAM, 512 GB pamięci wbuodwanej, gniazdo kart microSD (zamiennie z kartą SIM),
- aparat główny Zeiss 12 Mpix, 24mm, zmienna przysłona F/2.0-4.0, 1-calowa matryca, optyczna stabilizacja obrazu, 315-polowy autofocus z detekcją fazy, + czujnik TOF,
- aparat ultra-szerokokątny 12 Mpix, 16mm, F/2.2, 1/2.55″, kąt widzenia 124 stopnie,
- aparat z teleobiektywem 12 Mpix, 50mm, F/2.4, 1/2.9″, optyczna stabilizacja obrazu, 2-krotny zoom optyczny,
- aparat do selfie 8 Mpix, F/2.0, 24mm,
- łączność 5G, Wi-Fi 6, Bluetooth 5.2, NFC, USB-C, Jack 3,5mm, czytnik linii papilarnych na boku obudowy,
- akumulator 4500 mAh, szybkie ładowanie z mocą 30W,
- Android 11,
- cena: 8 399 zł.
W zestawie znajdziemy kabel USB-C, ładowarkę sieciową, zestaw słuchawkowy (brak w zestawie testowym) i pakiet instrukcji.
Sony Xperia Pro-I wyróżnia się swoim wyglądem. Choć z daleka widać, że to nadal Xperia
Podłużna obudowa, choć mam wrażenie, że nieco szersza niż zwykle, z daleka woła do nas – Hej, to ja! Xperia! Ale z bliska widać już, że Xperia Pro-I znacznie wyróżnia się na tle reszty rynku.
Obudowa nie jest przesadnie cienka, ale też nie można nazwać jej pękatą. Z miejsca wyróżnia się metalowy korpus, pokryty podłużnymi rowkami. Mocno nawiązuje to do fotograficznej stylistyki i wygląda naprawdę genialnie. W połączeniu ze sporą masą smartfonu można odnieść wrażenie, że to właśnie wina korpusu.
Kolejnym wyróżnikiem są przyciski na prawym boku obudowy. Mamy tu standardowe przyciski regulacji głośności i włącznik z wbudowanym czytnikiem linii papilarnych. Który słabo sprawdza się jako fizyczny przycisk, jest nieco za głęboko umieszczony i ciężko go wyczuć. Obok nich mamy tu fizyczny, dwustopniowy przycisk migawki aparatu oraz guzik włączający nagrywanie wideo lub uruchamiający aplikację filmową.
Na lewym boku mamy standardowy wyróżnik Xperii, czyli gniazdo kart, które można otworzyć bez klucza. Na plus należy zaliczyć też gniazdo Jack 3,5mm oraz zaczep do zamocowania np. smyczy czy innego uchwytu.
Z tyłu mamy sporą, ale nieprzesadnie wystającą wyspę aparatów oraz efektowny, wykończony matową farbą metal.
Konstrukcyjnie i wizualnie nie można Xperii Pro-I prawie nic zarzucić. Prawie, bo szczeliny głośników nad i pod ekranem bardzo mocno zbierają kurz. To jedyny mankament.
Czytaj też: Kolejny projekt Ustawy o Krajowym Systemie Cyberbezpieczeństwa. Tym razem uderza w małe firmy
Xperia Pro-I ma ekran jak z telewizora. Ustawienia też
Duży panel OLED o rozdzielczości 4K, 120 Hz odświeżaniem obrazu, wsparciem HDR BT.2020 i paroma innymi bajerami jest jak wprost wyjęty z flagowych telewizorów Sony. Firma poszła w tym przypadku w jakość skierowaną do twórców, a nie efektowność. Ekran nie ma rekordowej jasności, wg pomiarów GSMArena maksymalna jasność to 644 nitów. Do wyników w okolicach 1000 nitów konkurencji sporo brakuje.
Ma to przełożenie na codzienne użytkowanie, bo faktycznie flagowce konkurencji oferują lepszą widoczność w silnym słońcu. Ekran Xperii Pro-I nadal jest czytelny, ale zwyczajnie nieco odstaje.
Rozdzielczość 4K jest nieco naciągana. W większości czynności do dyspozycji mamy tylko 1096 x 2560 pikseli. Gołym okiem tego nie zobaczymy, a dzięki temu nie musimy ładować akumulatora trzy razy dziennie.
Xperia Pro-I wyróżnia się ogromem ustawień wyświetlacza. Mamy tu Tryb Twórcy, aktywujący m.in. 10-bitową paletę kolorów, który możemy aktywować na stałe, albo włączać go automatycznie. Dalej mamy bardzo szeroki zakres regulacji balansu bieli i poszczególnych barw RGB. Na minus jest niestety częstotliwość odświeżania, bo tryb 120 Hz możemy włączyć na stałe, albo zdać się na 60 Hz. Przydałby się tryb automatyczny. Ale trzeba przyznać, że różnicę w częstotliwości odświeżania faktycznie widać i to mocno.
Ogółem ekran Xperii Pro-I jest naprawdę świetny. Nie jest przesadnie przesycony, przekolorowany i zbyt efektowny. A takich wśród smartfonów wbrew pozorom nie ma wcale tak dużo.
Czytaj też: Test Tenda CP6, czyli wewnętrznej inteligentnej kamery z interkomem
Przyjazny interfejs i dobry zapas wydajności
Sony od dłuższego czasu nie kombinuje z interfejsem swoich smartfonów i wychodzi to na dobre. Nakładka nie ingeruje mocno w czystego Androida. Jest prosta w obsłudze, pozwala na podstawową konfigurację, na czele ze zmianą rozmiaru ikon i całego interfejsu. Choć trzeba tu zaznaczyć, że ciągle w Xperii Pro-I mamy Androida 11, a nie 12. Poza tym nakładce przydałoby się nowe wcielenie, z nieco bardziej nowoczesnym wyglądem.
Poza tym, zmieniłbym tutaj jeden element. Jeśli chcemy z pulpitu usunąć jakąś ikonę, musimy ją złapać i przesunąć na pole Usuń lub Odinstaluj. Dużo lepiej robi to np. Samsung, gdzie po zaznaczeniu ikony mamy opcję Usuń i nie trzeba jej nigdzie przesuwać. Mała rzecz, ale zawsze mnie irytuje.
Xperia Pro-I debiutowała w IV kwartale 2021 roku, więc znajdziemy w niej Snapdragona 888 5G. O ile nie mierzycie poziomu przydatności smartfonu cyferkami w benchmarkach, nie będziecie mieć na co narzekać. Xperia Pro-I działa idealnie. Szybko, bez opóźnień, czy zawieszania się. Wydajność to ostatnie, na co można tu narzekać.
Xperia Pro-I to wygodne narzędzie komunikacji. Głośnikom przydałoby się nieco więcej mocy
Pod względem komunikacyjnym Xperii Pro-I nie brakuje niczego. Mamy dobrze działające 5G i NFC z opcją płacenia zbliżeniowego. Żadnych problemów nie miałem też podczas parowania ze słuchawkami czy zegarkami z wykorzystaniem Bluetooth. Bardzo dobrze działa też Android Auto, przewodowo (Opel Mokka-E), jak i bezprzewodowo (BMW iX). Pochwalić należy też solidny zasięg, zarówno sieci komórkowej, w tym 5G, jak i Wi-Fi.
Nieco przyczepić się można do głośników. O ile rozmowy są bardzo dobrej jakości i głośne, tak w kwestii multimediów jest troszkę za cicho. Dźwięk jest dobrej jakości, czuć obiecane stereo, ale przydałoby się nieco więcej mocy. Do wydawanych dźwięków można też dodać zsynchronizowane wibracje. Ciekawy bajer, ale przydatny tylko kiedy trzymamy smartfon w rękach, np. podczas grania w gry.
Czytaj też: Test POCO X4 Pro 5G – wszechstronny as?
4500 mAh to zaskakująco nie jest za mała pojemność akumulatora
Flagowce przyzwyczaiły nas już do akumulatorów o pojemności 5000 mAh. W Xperii Pro-I mamy 4500 mAh i przyznam, że spodziewałem się konieczności ładowania go nawet dwa razy dziennie. Ale nic z tych rzeczy. Podczas normalnego użytkowania, obejmującego sporo zdjęć, godzinę rozmów, godzinę muzyki na słuchawkach, 2-3 godziny przeglądania Internetu i korzystania z komunikatorów, z pełną synchronizacją aplikacji i aktywnym połączeniem z zegarkiem, wieczorami zostawało mi nawet ok 20% energii. To bardzo dobry wynik. Aktywowanie 120 Hz odświeżania ekranu nie powoduje drastycznego drenażu akumulatora, ale na koniec dnia stan naładowania ogniwa był wyższy o ok 10-15%.
Xperia Pro-I obsługuje ładowanie z mocą tylko 30W. Niewiele na tle konkurencji. Do pełna naładujemy ją w ciągu aż godziny i 50 minut. A w ciągu 30 minut do 53%. Za to dodatkowe 20-30% jesteśmy w stanie uzyskać już po 10 minutach, więc takie szybkie doładowanie potrafi czasem uratować sytuację. Szkoda, że zabrakło tutaj ładowania bezprzewodowego.
Czytaj też: Test TicWatch Pro 3 Ultra. Czyli to tak powinien działać zegarek z Wear OS
Wszyscy jesteśmy tu dla aparatu. Czy Sony Xperia Pro-I to faktycznie przełom?
1 cal? Tak, alleeee…
Pod niektórymi względami – tak. Aparatu Xperii Pro-I nie da się porównać z jakimkolwiek innym smartfonem. Bynajmniej ze względu na 1-calową matrycę. Zapewne o niej słyszeliście, podobnie jak to, że to ta sama matryca co w aparatach Sony RX-100. Niestety nie ta sama, a wycinek tej samej matrycy. 1 cal odnosi się tutaj do średnicy tubusu kamery, który byłby potrzeby do pokrycia użytego sensora. Dlatego też nie mamy tutaj przekątnej 1 cala (24mm), a 16mm. Oszustwo? Raczej sprytne niedopowiedzenie.
Nawet pomimo tego, specyfikacja aparatu robi wrażenie. Warto tu wspomnieć choćby od 315-polowym autofocusie z detekcją fazy i 90% pokryciem kadru, zdjęcia seryjne z prędkością 20 klatek na sekundę, autofocus ustawiany na oku (również zwierząt, w każdym z trzech obiektywów), czy w końcu zmienną przysłonę aparatu głównego. Zmienną fizyczne z F/2.0 na F/4.0 i to widać gołym okiem.
Narzekać można jedynie na nieco krótki teleobiektyw. Mamy tu ekwiwalent 50mm, a fajnie byłoby zobaczyć peryskopowy zoom na poziomie 120 lub 240mm. Może kiedyś.
W kwestii dostępnych możliwości, trzeba wspomnieć o prostej zamianie smartfonu w zewnętrzny ekran dla aparatu Sony. Przyznaję, że nie sprawdziłem tego z racji braku odpowiedniego kabla, ale widziałem Xperię Pro-I w akcji w takim zastosowaniu i sprawdza się bardzo dobrze. Szczególnie przy tej jakości ekranu.
Sony powinno udostępnić aplikację aparatu konkurencji. Za ciężkie pieniądze!
Aplikacja aparatu Sony to prawdziwy majstersztyk. Imituje Menu aparatów firmy i dla osób, które częściej fotografują aparatem niż smartfonem, będzie wręcz idealna. W przeciwieństwie do pozostałych Xperii, aplikacja Photo Pro jest jedyną aplikacją aparatu w smartfonie. Ale spokojnie, dla osób lubiących bardziej tradycyjny wygląd aplikacji, przegotowany został tryb uproszczony, wyglądający jak standardowy interfejs Aparatu w smartfonie.
Jedynym minusem aplikacji jest nieco ograniczony podgląd obrazu, bo zajmuje tylko połowę ekranu. Ale można do tego przywyknąć. Do dyspozycji mamy typowo fotograficzne tryby, jak np. priorytet czasu, czy migawki, jak również tryby automatyczne. Wszystko to sprawia, że bardzo szybko możemy zapomnieć, że fotografujemy smartfonem.
Gdyby aplikacja Sony Photo Pro kosztowała kilkadziesiąt złotych w Google Play, kupiłbym ją bez zawahania. Równie rozbudowane są aplikacje wideo, ale ze względu na moje zerowe umiejętności filmowania, z redakcyjnego obowiązku wspominam, że jest i jest równie rozbudowana co aplikacja aparatu.
Jakość zdjęć i wygoda użytkowania
Bardzo szybko można zauważyć, jak bardzo różni się fotografowanie Xperią Pro-I od typowego smartfonu. Zazwyczaj ograniczamy się do wciśnięcia guzika migawki, a urządzenia samo dobiera parametry, ustawia ostrość gdzie chce i… mamy zdjęcie. Tutaj mamy doświadczenia jak w użytkowaniu typowego aparatu. Zdjęcia robimy fizycznym, dwustopniowym przyciskiem migawki, którym musimy ustawić ostrość. Mamy też touch focus z opcją śledzenia. Mamy też podgląd na parametry, typu czas naświetlania czy ISO, możemy je zmieniać ręcznie. Oczywiście, tryby Pro lub manualne pozostałych smartfonów też na to pozwalają, ale nie w tak wygodny i bardzo intuicyjny sposób jak w Sony. To trochę wynalezienie koła na nowo, ale szalenie skuteczne.
Autofocus działa genialnie. Równie dobrze co w aparatach Sony. Akurat mam pod ręką Sony A7c i w zasadzie nie widzę większej różnicy w tym, jak aparat i smartfon ustawiają ostrość. W tym mamy autofocus na oku, wielokrotnie przetestowany na ruchliwym kocie. Nawet kiedy kot jest ustawiony bokiem i widać ledwie małą część oka, smartfon i tak jest w stanie ustawić na nim ostrość. Oczywiście u ludzi działa to równie dobrze.
Jeśli chodzi o jakość zdjęć to przyznam, że jestem troszkę rozczarowany. Może zwyczajnie wymagałem za dużo, ale Xperia Pro-I pomimo kosmicznej specyfikacji nie robi zdjęć lepszych niż konkurencja. Co więcej, wiem, że przy tych samych ujęciach konkurencja wypadłaby lepiej. Dlaczego? Być może jest to kwestia ich specyfiki. Sony stawia na naturalne kolory, bez kosmicznych poprawek algorytmów odpowiadających u konkurencji za finalny efekt wizualny. Niebo nie jest tutaj bardziej niebieskie niż w rzeczywistości, a trawa bardziej zielona. Choć w trudniejszych warunkach przydałoby się nieco więcej agresywnej ingerencji algorytmów. Obok tego mamy bardzo dużo szczegółów, dobry balans bieli i naturalny bokeh. Który odpowiada fizycznym możliwościom aparatu, a nie jest efektem automatycznej, cyfrowej obróbki.
Zdjęcia przykładowe
Przysłona F/2.0 vs F/4.0
Czy zdjęcia RAW z Xperii Pro-I da się obrobić, w przeciwieństwie do konkurencji? To tu leży prawdziwa moc smartfonu
Już raz postanowiłem spróbować, jak wygląda obróbka zdjęć RAW ze smartfonów. Efekty możecie zobaczyć tutaj. Ogółem – poległem w starciu z algorytmami smartfonów i nie byłem w stanie wyciągnąć ze zdjęć tyle, co aplikacje Aparatu. W przypadku Sony jest zupełnie odwrotnie. Zdjęcia obrabiało mi się równie wygodnie jak w przypadku klasycznego aparatu. W większości przypadków w ogóle nie powiedziałby, że mam do czynienia ze zdjęciem ze smartfonu. Miałem równie duże pole działania.
A oto efekty:
Czytaj też: Test Asus ROG Flow Z13. Gamingowy tablet zawstydzi Twojego PC-ta!
Sony Xperia Pro-I to nie jest smartfon dla każdego. Ale jaki smartfon!
Zacznijmy od najważniejszego, czyli aparatu. Bo Xperia Pro-I to w równym stopniu aparat, co smartfon. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że tak jak klasyczny aparat z wymienną optyką nie jest dla każdego, podobnie jest z Xperią. Jedno i drugie urządzenie swój pełny potencjał pokazują dopiero wtedy, kiedy zajmiemy się obróbką surowych plików. Co pozwoli nam uzyskać efekty lepsze, niż w przypadku zdjęć JPEG.
Dla wielu osób zdjęcia z flagowych Samsungów, Xiaomi czy Huawei będą lepsze. Bo są bardziej kolorowe i dużo bardziej efektowne. Sony nie stawia na tak agresywną pracę algorytmów, stawiając na naturalne barwy. Nie szczuje podbitymi kolorami i agresywnym HDR-em. A zdjęcia nadal są dobrej jakości, ale to jak faktycznie są dobre, zobaczymy dopiero obrabiając pliki RAW. A tutaj, cóż, są bardzo dobre!
Do tego musimy pamiętać o tym jak fotografuje się Xperią Pro-I. To zupełnie inne doświadczenie, którego nie doświadczymy w żadnym innym smartfonie konkurencji. A szkoda, bo jest co naśladować.
Poza tym, Sony Xperia Pro-I jest bardzo dobrym smartfonem. Z pięknym ekranem, solidną i wyróżniającą się obudową, bardzo dobrą wydajnością i zaskakująco dobrym akumulatorem. Jedyne, do czego można by się przyczepić to brak Androida 12 i przydałoby się trochę zmian w interfejsie. Czas pod tym względem nadrobić konkurencję i zacząć wyglądać nieco bardziej nowocześnie.
Xperia Pro-I to nie jest smartfon dla każdego. Pomijając już całkowicie abstrakcyjną cenę, zwyczajnie nie każdy będzie potrafił, ale też nie każdy będzie chciał wykorzystać jej potencjał. No bo komu będzie się chciało dodatkowo obrabiać zdjęcie zrobione smartfonem, żeby wyciągnąć z niego cały potencjał? Głównie jednak to cena będzie dla większości osób barierą.
A na koniec nawiązując do wstępu, na usta ciśnie się pytanie – dlaczego tak późno?! Gdyby Sony tak dobre smartfony jak Xperia Pro-I (tylko rozsądniej wycenione) robił kilka lat temu, dzisiaj marka mogłaby być w znacznie lepszej pozycji. Jeśli chce jeszcze coś znaczyć na rynku, to właśnie ten model powinien być postawiony w firmie jako wzór do naśladowania.