Sprawczynią całego zamieszania okazała się AR2987, związana także z koronalnym wyrzutem masy. Materia nadciągająca w kierunku Ziemi ma dotrzeć do celu w ciągu dwóch dni, do 14 kwietnia. Pocieszający wydaje się fakt, iż nie powinno to stwarzać większego zagrożenia dla tutejszej infrastruktury. Najbardziej prawdopodobny scenariusz zakłada korzystny obrót spraw, który doprowadzi do pojawienia się bardziej widocznego niż zazwyczaj zjawiska zorzy polarnej.
Czytaj też: Słońce ma własne welony. Naukowcy tropili je od kilkudziesięciu lat
Eksplozja wspomnianej plamy wywołała rozbłysk słoneczny klasy C. Do ich powstawania dochodzi, gdy plazma i pola magnetyczne nad plamą słoneczną zapadają się i przyspieszają do zewnątrz. Jest to dość powszechne zjawisko i zazwyczaj nie ma wpływu na naszą planetę. Zdarza się jednak – tak jak to miało miejsce wczoraj – że rozbłyski słoneczne mogą wywoływać koronalne wyrzuty masy. Emitowana w ich czasie plazma zostaje wyrzucona z prędkością milionów kilometrów na godzinę.
Eksplozji plamy słonecznej towarzyszył koronalny wyrzut masy
Jeśli już koronalny wyrzut masy dotrze do Ziemi, to najpowszechniejszym tego skutkiem jest pojawianie się zorzy polarnej. Ta powstaje, gdy cząstki tworzące CME zaczynają przemieszczać się wzdłuż linii pola magnetycznego naszej planety i trafiają w pobliże biegunów. Tam dochodzi do ich interakcji z gazami wchodzącymi w skład atmosfery, a towarzysząca tym oddziaływaniom energia jest uwalniana w postaci fotonów.
Czytaj też: Słońce doświadczyło rozbłysku, który udało się sfotografować. Rzućcie okiem na nowe zdjęcie
Eksperci zajmujący się pogodą kosmiczną przypuszczają, że najnowszy CME może wywołać niewielką burzą geomagnetyczną G1. Ta mogłaby w pewnych okolicznościach doprowadzić do uszkodzeń części satelitów bądź lekkich wahań w sieciach energetycznych na Ziemi. Nie będzie to jednak nic, czego nasza planeta nie doświadczyłaby wielokrotnie w ostatnich latach. Z drugiej strony, tego typu historie przypominają nam o potędze, jaką jest Słońce.