Pudełko i dołączone wyposażenie
HyperX Pulsefire Haste Wireless jest zdecydowaniem przykładem produktu opracowanego niższym kosztem względem opracowywania go od podstaw. To w dużej mierze “przeklejka” z oryginalnego modelu, co wcale nas nie dziwi, ale warto to wiedzieć, jeśli akurat spodoba Wam się ten dokładnie model, a bezprzewodowy tryb nie będzie dla Was aż tak ważny.
W zestawie znajdziemy więc spodziewane wyposażenie, które obejmuje instrukcję obsługi, zestaw wymiennych ślizgaczy i dwa opcjonalne zestawy grubych, gumowych nakładek do przylepienia na panele boczne i skrzydełka główne. Te przydadzą się w momencie, kiedy będziecie odczuwać problemy z trzymaniem myszki w dłoni, ale osobiście kompletnie ich nie potrzebowałem.
Czytaj też: Test zestawu słuchawkowego Epos H3. To sprzęt przeznaczony dla graczy
Ważna część wyposażenia dotyczy też osprzętu związanego z trybem bezprzewodowym, bo oprócz odpinanego 180-cm przewodu HyperFlex (bardzo lekkiego) znajdziemy też odbiornik USB oraz przedłużacz sygnału w formie małego okrągłego modułu z antypoślizgową podstawą. Zanim przejdziemy dalej warto wspomnieć, że Pulsefire Haste Wireless wspiera zarówno tryb bezprzewodowy, jak i przewodowy.
Najważniejsze cechy HyperX Pulsefire Haste Wireless
- Sensor optyczny Pixart PAW3335
- Czułość na 5 poziomach od 200 do 16000 DPI (przeskoki co 50 jednostek)
- Waga: 61 gramów
- Wymiary: 124,2 x 66,8 x 38,2 mm
- Materiał: matowe tworzywo sztuczne
- Przełączniki główne: złoty pyłoodporny mikroprzełącznik TTC o wytrzymałości 80 milionów kliknięć
- Liczba przycisków: 5 + rolka
- Interfejs: HyperFlex USB 180-centymetrowego przewodu w materiałowym oplocie lub bezprzewodowy 2,4 GHz
- Wbudowany akumulator 370 mAh o wytrzymałości do 100 godzin
- Odświeżanie USB: 125, 250, 500 i 1000 Hz
- Podświetlenie: RGB wyłącznie pod scrollem
- Pamięć dla jednego profilu
- Dedykowane oprogramowanie NGenuity
- Gwarancja: 2 lata
Design, materiały i wykonanie
Jeśli mysz Pulsefire Haste nie jest Wam obca, to w przypadku wersji Wireless nic Was nie zaskoczy. W tej myszy HyperX postawił na skromną bryłę, niewielkie rozmiary i zdecydowanie tradycyjną symetryczną formę obudowy. Obejmuje ona pięć głównych elementów wykonanych z twardego czarnego plastiku o matowym wykończeniu, który jest przyjemny w dotyku i zapewnia wystarczającą przyczepność. Jak jest z wytrzymałością? Po prostu wzorowo, bo poszczególne panele nie uginają się, nie trzaskają i co najważniejsze – nie skrzypią nawet w najmniejszym stopniu i to nawet jeśli będziemy się bardzo starać.
To ważne nie bez powodu, bo Pulsefire Haste Wireless posiada dziurki praktycznie wszędzie. Tylko panelom bocznym udało się ich uniknąć z oczywistych względów (aby gumowe nakładki trzymały się lepiej). Jak zapewne się domyślacie, im więcej dziurek, tym trudniej o odpowiednią wytrzymałość, ale co do niej w Pulsefire Haste Wireless możecie być spokojni. Sprawa ma się podobnie w kwestii wnętrza, bo to jest odsłonięte, ale dzięki specjalnej powłoce nie musicie się martwić, że odrobina wody czy kurzu będzie przeszkadzać tej myszce, która wizualnie zdecydowanie należy do tych najbardziej klasycznych.
Wizualne dodatki sprowadzają się wyłącznie do wykończonych na połysk przycisków dodatkowych czy niektórych krawędzi, które wieńczy subtelna szara nazwa producenta na lewym panelu bocznym. Z kolei na spodzie przywitają nas cztery białe ślizgacze PTFE o zaokrąglonych krawędziach oraz luka na sensor optyczny, walcząca o uwagę z pozostałymi dziurkami.
HyperX zadbał też o miejsce na odbiornik USB, który nie wypada z tej luki przy pierwszym lepszym wstrząsie oraz prosty przełącznik on/off, z którego nie musicie aż tak często korzystać, bo myszka ma oczywiście funkcję automatycznego usypiania w myśl oszczędzania akumulatora. Ten ładujemy w tradycyjny sposób – wystarczy wpiąć do myszki przewód USB-C albo z komputera (i korzystać z niej bez żadnego problemu, ładując “w tle”), albo po prostu do ładowarki.
Ergonomiczność Pulsefire Haste Wireless
Tak jak Pulsefire Haste, wariant bezprzewodowy tej myszki mimo obecności akumulatora waży niewiele więcej, bo dokładnie 61 gramów. To w połączeniu ze świetnymi ślizgaczami i brakiem przewodu pozwala nam na niezmącone niczym poruszanie myszką po podkładce. To zdecydowanie model przeznaczony do graczy lubujących się zwłaszcza w dynamicznych produkcjach, co sugerują również wymiary rzędu 124,2 x 66,8 x 38,2 mm.
Za ogólny poziom ergonomii odpowiada symetryczny kształt, wyrzeźbione w dolinki główne przyciski i spore panele boczne. Zależnie od wielkości dłoni ta mysz nadaje się do każdego typu chwytu, ale najlepiej sprawdza się do typu finger-tip w konfiguracji palców 1+2+2 i 1+3+1. Panele boczne są przy tym na tyle małe, że ciągle będziecie szurać po podkładce, ale nie powinno Was to martwić – w takich modelach ta cecha jest pożądana, bo pozwala zwiększyć precyzję ruchów.
Test złotych przełączników TTC i przycisków
Główne przyciski w Pulsefire Haste Wireless zostały oparte o zachwalane przez HyperX złote przełączniki TTC o wytrzymałości 80 mln aktywacji. Jest to nieco zaskakujące, bo w przypadku modelu przewodowego producent wspomina o wytrzymałości 60 mln aktywacji, więc najwyraźniej ta kwestia została stosownie poprawiona.
Czytaj też: Test Mountain Everest 60. Po co tej klawiaturze mechanicznej aż 5 USB-C?
Te przełączniki w połączeniu z odseparowanymi od reszty obudowy twardymi skrzydełkami przycisków, spisują się śpiewająco. Nie jest to połączenie z grupy tych, które chcecie u siebie, jeśli zależy Wam na ciszy, bo w tej konfiguracji PPM i LPM zapewnia twardy i głośny klik przy jednocześnie wysokiej responsywności i świetnym feedbacku dla użytkownika.
Nieco gorzej wypadają przyciski boczne i pojedynczy przycisk funkcyjny tuż nad rolką, ale całą trójkę można i tak określić mianem bardzo dobrej w tej kwestii. To samo można powiedzieć o samej rolce, której łożysko jest zaskakująco ciche, działa “lekko” i nie wydaje z siebie dziwacznych dźwięków nawet podczas chaotycznego scrollowania.
Oprogramowanie NGenuity
Jak to ze sprzętem HyperX bywa, do zarządzania Pulsefire Haste Wireless wykorzystujemy dostępne w Microsoft Store oprogramowanie NGenuity. W nim zaktualizujemy firmware, skonfigurujemy profile i finalnie zapiszemy je w pamięci myszki.
Aplikacja poświęca temu modelowi dokładnie trzy zakładki, które dotyczą podświetlenia RGB z możliwością ustawienia poziomu jasności oraz wybrania kilku efektów z uwzględnieniem ich częstotliwości, nadpisania funkcji przycisków i dostosowania częstotliwości odświeżania sygnału czy czułości sensora na maksymalnie pięciu poziomach (z przypisanym kolorem, podświetlającym się w chwili zmiany poziomu)
Podświetlenie HyperX Pulsefire Haste Wireless
Jeśli nie widzicie sensu w ozdabianiu myszek, jak choinek, to ten model będzie dla Was świetny w tej kwestii. Jedyne diody w tym modelu sprowadzają się do rolki, która może zostać ozdobiona czterema najpopularniejszymi efektami (stałym, oddychającym, zanikającym i efektem cyklu barw). Mamy możliwość ustawienia pożądanego koloru RGB, czy poziomu jasności, ale to zdecydowanie bardziej funkcjonalne podświetlenie niż ozdobne, informując nas o poziomie DPI (poprzez powiązanie z kolorem w profilu) i rozładowywaniu się akumulatora. W nocy z kolei takie podświetlenie pomoże namierzyć myszkę na biurku.
Jeśli z kolei zależy Wam na akumulatorze to śmiało możecie to podświetlenie wyłączyć i zaoszczędzić te kilka godzin. Producent ocenia bowiem wytrzymałość po jednym ładowaniu na imponujące 100 godzin, czyli mniej więcej aż 12 sesji 8-godzinnej pracy/grania.
Test sensora PMW3335
PMW3335 to przykład optycznego czujnika, którego stosuje się zazwyczaj w myszkach bezprzewodowych i niestety tych niekoniecznie topowych pod względem precyzji. W Pulsefire Haste Wireless jego LOD wynosi ~1,1 mm, a zjawisko predykcji i szumów wysokiej częstotliwości zupełnie go nie dręczy. Jeśli idzie o testy w trybie bezprzewodowym to wypadły one następująco:
Jeśli z kolei idzie o moje subiektywne wrażenia w kwestii precyzji Pulsefire Haste Wireless, to mogę śmiało zaryzykować stwierdzenie, że poziom czułości do 2000 DPI będzie odpowiadał każdemu. Wyżej do głosu zaczyna dochodzić wyczuwalny smoothing, niszcząc świetny “optyczny feeling” tego sensora, co po przekroczeniu pułapu 3600 DPI dodatkowo zyskuje na sile przez dający się we znaki jittering wysokiej częstotliwości.
Test HyperX Pulsefire Haste Wireless – podsumowanie
HyperX zapewniając swojemu modelowi Pulsefire Haste tryb bezprzewodowy, zwiększył znacznie grono odbiorców, którzy poszukują akurat małej i lekkiej myszki nieograniczonej przewodem. Obecne ceny tego modelu są dosyć dziwne, bo znajdziemy zarówno oferty za 349, jak i 449 zł, ale zważywszy na to, że podstawowa myszka kiedyś kosztowałą 229 zł, a teraz spadłą do 160 złotych, wspomniane 349 zł jest ceną odpowiednią, jak za model bezprzewodowy.
Czytaj też: Test Steelseries Aerox 9 Wireless. Mysz idealna, kiedy brakuje Wam przycisków
Nie jest to oczywiście myszka idealna, bo jej sensor mógłby być znacznie lepszy, ale za jej wyborem przemawia świetna technologia bezprzewodowa, minimalistyczne podświetlenie, bogate wyposażenie, dobra aplikacja i ciekawy format, jak na myszkę przeznaczoną stricte do dynamicznych gier.