Co działo się w Kraśniku?
Przypomnijmy, że głośna sprawa w Kraśniku miała miejsce w 2020 roku. Wówczas polskie środowiska antykomórkowe wysyłały “petycję” (która w świetle polskiego prawa nie była petycją) do każdego urzędu miasta i gminy w Polsce. Niektóre z nich postanowiły podjąć wyzwanie i narazić się na śmieszność, uznając jej treść. Zakładała ona m.in. całkowite wycofanie sieci Wi-Fi ze szkół. Jednym z miast, które przyjęło petycję (i później tego żałowało) był Kraśnik. Co zbiegło się z przyjęciem kilka tygodni wcześniej uchwały o strefie wolnej od LGBT. Kraśnik był więc podwójnie na świeczniku.
Radni starali się zrehabilitować odrzucając przyjętą uchwałę o wstrzymaniu sieci 5G, czemu towarzyszyła niezwykle burzliwa sesja Rady Miasta. O czym przeczytacie w tym materiale. Poziom wydarzenia idealnie obrazuje nagranie wywiadu z pełniącym obowiązki rzecznika prasowego UKE Witoldem Tomaszewskim:
Kraśnik? Potrzymajcie mi piszczący miernik, bo nowa “petycja” to jest hit!
Autorem nowej “petycji”, która ponownie została hurtowo rozesłana po wszystkich możliwych urzędach, jest Fundacja im. Nikoli Tesli z Białegostoku. I niech nie zwiedzie Was poważna nazwa, ani również logo Federacji Organizacji Pozarządowych Miasta Białystok widoczne na stronie internetowej Fundacji. Choć co ciekawe, pomimo pytań wysyłanych do Federacji w ostatnich miesiącach, nie udało mi się dowiedzieć, czy jest ono wykorzystywane prawidłowo.
Czytaj też: Rosja zakłóci nam 5G? Exatel robi szpagat, ale częściowo ma rację
Fundacja zajmuje się… wszystkim? W zasadzie dosłownie wszystkim, bo chorobą popromienną 5G, Rynnowymi Elektrowniami Wodnymi, czy toksycznymi składnikami szczepionek mRNA, a nawet wystawia listy gończe w sprawie Zbrodni Ludobójstwa na Polakach w tym na Policjantach i ich rodzinach przez członków Rządu PiS za pomocą „szczepionek” mRNA. Jest bogato!
Przejdźmy do samej petycji. Jej pierwszy punkt zakłada wykonanie:
Co jak łatwo się domyślić — jest niemożliwe. Nie do końca wiadomo, co autorzy rozumieją przez pomiary częstotliwości, szczególnie z zakresu promieniowania radioaktywnego, co jest… niewykonalne? Bo takie promieniowanie nie występuje w przypadku nadajników telefonii komórkowej. Nie wspominając już o tym, że w Polsce nie znajdziemy działającej stacji bazowej sieci 1G. O ile mnie pamięć nie myli, od kilkunastu lat.
Punkt drugi to:
I ponownie — pudło. Urządzenia, czyli jak rozumiemy również smartfony i routery, a także zegarki czy nawet samochody, raczej nie mają pozwoleń na budowę. O ile dobrze mi wiadomo. A w sieci 4G i 5G pracować potrafią. Poza tym wszystkie te urządzenia emitują pole elektromagnetyczne (promieniowanie) w zakresach fal niejonizujących, czyli nieprzenikających organizm. To oznacza, że punkt drugi “petycji” jest praktycznie niewykonalny, bo opisane w nim zjawiska nie istnieją.
Punkt trzeci brzmi w tym absurdzie najsensowniej, chyba…
Przed czym autorzy “petycji” chcą chronić anteny nadawczo-odbiorcze, szczególnie niedziałającej w Polsce sieci 1G, nie mam pojęcia. Co jest szczególnie ciekawe w kontekście tego, że autorzy pisma raczej chcą z antenami walczyć, a nie je ochraniać. Choć zapewne chodziło tutaj o wyznaczenie stref wokół anten, bynajmniej w celu ich ochrony i tutaj trzeba autorów zasmucić, bo takie strefy istnieją. Nie bez powodu stacje bazowe są zazwyczaj szczelnie ogrodzone i jest to obowiązek nałożony prawnie. Takie strefy istnieć muszą i istnieją.
Czytaj też: Bon na zakup dekodera lub telewizora cieszy się bardzo dużą popularnością. Gdzie jest haczyk?
To tylko wstęp. Dalej jest tylko ciekawiej
“Petycja”, którą znajdziecie m.in. na stronie Urzędu Miasta w Opolu, ma też uzasadnienia. A w nich mamy np. powoływanie się na rzekome prace naukowe dowodzące, że SARS-Cov 2 (pisownia oryginalna) wywołało promieniowanie, które wytwarzają anteny 4G i 5G. Mamy też, tradycyjnie dla środowisk antykomórkowych, dowody w postaci pomiarów z ogromnymi jednostkami. Tym razem, z czym po raz pierwszy spotykam się w teoriach spiskowych, mamy jednostkę Sivert. To jednostka pola elektromagnetycznego promieniowania jonizującego. Z pisma wynika, że anteny sieci komórkowych mają emitować pole o natężeniu 0,64 Sv, czyli 640 mSv. Tomografia komputerowa wiąże się z przyjęciem dawki promieniowania rzędu 50-100 mSV. Gdyby faktycznie stacje bazowe emitowały takie promieniowanie, już dawno byśmy świecili na zielono i to nie tylko w nocy.
Czytaj też: Runął 60-metrowy maszt. Przeciwnicy sieci komórkowych wracają „do pracy”
W dalszej części pisma mamy kolejne powiązania COVID-u, ale też przeziębień, z promieniowaniem radioaktywnym (z wiadomego źródła), ale też rewelacje mówiące, że COVID jest łagodniejszy od grypy i znika do 7 dni bez podawania leków. To skoro tak łatwo go wyleczyć, to po co łączyć go z promieniowaniem i się go obawiać? Trąci to lekką niekonsekwencją.
Jeśli to nie wystarczy, to dalej mamy informację o tym, że częstotliwości pracy nadajników sieci komórkowych 1800 – 3800 MHz to promieniowanie radioaktywne, takie same jak w Czarnobylu, Fukushimie, czy Hiroshimie. Z kolei sieć 5G to technologia wojskowa, która miała na celu wykrywanie osób ukrywających się w budynkach, ale też, że jest to swego rodzaju broń jądrowa.
Obszerne wyjaśnienie i wytłumaczenie, dlaczego to wszystko jest stekiem bzdur, znajdziecie w bardzo dokładnym opisie przygotowanym w ramach programu 3.4 PEM działającym w Instytucie Łączności. Który był inspiracją do tego materiału.
“Dlaczego promujecie wariatów?”
Wielokrotnie widywałem takie pytania w momencie zajmowania się tematyką środowisk antykomórkowych. Warto więc to wyjaśnić.
Środowiska antykomórkowe aktualnie wracają do łask. Przez ostatnie dwa lata eksperci przerzucili się z walki z siecią 5G na wyjaśnianie spisku wokół plandemii Covid-19 i szczepionek. Temat powoli wygasa, a prorosyjskie postawy wobec wojny w Ukrainie są coraz mocniej cenzurowane przez działania rządu. Dlatego też widać coraz mocniejszy powrót do tematyki sieci 5G i ogólnie sieci komórkowych. Jest bezpieczniejszy.
Czytaj też: Promieniowanie elektromagnetyczne jest badane przez 75 lat. Szkodliwości brak, ale strach nie mija
Temat warto i trzeba nagłaśniać z dwóch powodów. Trzeba robić to teraz, zanim miasta zacząć rozpatrywać i – co gorsza – przyjmować nową “petycję”. Mamy widmo przedterminowych wyborów i na pewno nie zabraknie radnych, którym marzy się sejmowa posada, którzy będą forsować antykomórkowe pomysły w poszukiwaniu nowego elektoratu. Lepiej nagłośnić temat teraz, niż kiedy będzie na to za późno. Natomiast drugi powód to fakt, że środowiska antykomórkowe mocno urosły przez ostatnie dwa lata jako środowiska proepidemiczne. Podsycane przez postawy rządzących, którzy niejednokrotnie ich wspierali, dostały wiatr w żagle i teraz na fali sukcesów (bo w końcu odwołano epidemię) powracają do swojej rdzennej działalności. Dlatego też warto i trzeba punktować kolejne fantastyczne teorie tak mocno i tak często, jak jest to możliwe. Zanim pojawią się kolejne osoby, które zaczną w nie ślepo wierzyć.