Dokładniej rzecz biorąc, winowajcą – jak w wielu przypadkach w ostatnim czasie – okazali się Rosjanie. Tym razem zamieszanie wiąże się z wybuchem starego silnika rakietowego. W związku z tym na orbicie znajduje się teraz co najmniej szesnaście nowych odłamków związanych z tym wydarzeniem.
Czytaj też: Nowy rosyjski satelita wystrzelony. Najpewniej zostanie wykorzystany przeciwko Ukrainie
O tym, jak niebezpieczna jest obecna sytuacja niech świadczy fakt, iż na orbicie znajduje się około 40 tysięcy kosmicznych śmieci mających ponad 10 centymetrów średnicy. Z kolei tych o rozmiarach poniżej centymetra jest tak wiele, że można jedynie szacować ich liczbę. Ta z pewnością przekracza milion. Nowe odłamki pochodzą z silnika, który był częścią kosmicznego holownika wykorzystanego w 2007 roku do umieszczenia na orbicie trzech rosyjskich satelitów GLONASS.
Główną siłą napędową stanowiła wtedy rakieta Proton, którą wspierały dwa niewielkie silniki umieszczone w jej górnym stopniu. Zdaniem Jonathana McDowella z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics Rosjanie użyli tych silników do przyspieszenia rakiety. To właśnie dzięki nim możliwe było prawidłowe rozmieszczenie paliwa w zbiornikach, co byłoby szczególnie ważne w razie ponownego uruchomienia silnika po osiągnięciu orbity.
Rosyjski silnik, który eksplodował, został wykorzystany w 2007 roku
Problem polega na tym, że rosyjskie silniki rakietowe sprzed lat nie wykorzystują całego paliwa podczas odpalania. Z tego powodu mają one tendencję do eksplodowania nawet wiele lat po zakończeniu swoich misji. To z kolei potęguje problem obecności śmieci na orbicie. Stanowią one zagrożenie dla obiektów znajdujących się już na miejscu bądź takich, które mają tam dopiero trafić. Nawet przy niewielkich rozmiarach śmieci mogą wyrządzić szkodę, ponieważ są niezwykle rozpędzone.
Czytaj też: ISS musiała uniknąć kolizji. Wszystko przez rosyjskiego satelitę
Stary rosyjski silnik, o którym piszemy, krążył wokół Ziemi po orbicie eliptycznej. Z tego względu czasami zbliżał się on do naszej planety na stosunkowo niewielką odległość wynoszącą około 390 kilometrów, by kiedy indziej oddalić się na niemal 20 tysięcy kilometrów. Co ciekawe, eksperci zajmujący się tym problemem śledzą obecnie co najmniej 173 obiekty, które powstały w wyniku podobnych eksplozji silników rakietowych.