41-letnie okręty podwodne Kilo (Projekt 877 Pałtus) w szczegółach. Jeden z nich służy nawet w polskiej marynarce jako ORP Orzeł (291)
Historia okrętów Kilo sięga lat 70. ubiegłego wieku, kiedy zaczęły powstawać ich projekty. Pierwszy przykład tego okrętu podwodnego powstał w 1980 roku i to w ekspresowym tempie, bo po położeniu stępki w marcu został zwodowany we wrześniu, a na służbę trafił w grudniu tego samego roku. Ekspresowe tempo utrzymywano również w przypadku następnych okrętów produkowanych dla marynarki rosyjskiej, ale wszystkie początkowe okręty (B-248 do B-405) zostały wycofane ze służby.
Czytaj też: Przeciwokrętowe pociski Harpoon dla Ukrainy. Opisujemy lek na przytłaczającą potęgę rosyjskiej marynarki
Najstarszym (pod względem położenia stępki) jest obecnie polski Orzeł projektu 877E, a w kwestii samej historii warto wspomnieć, że do tej pory pierwotny projekt tych okrętów przeszedł wiele zmian na przestrzeni ostatnich czterech dekad. Potwierdzają to same oznaczenia, które w przypadku najnowszych wersji tych okrętów podwodnych są przykładem desperacji Rosji w myśl zastąpienia tych starzejących się konstrukcji. To zupełnie państwu nie wychodzi, bo rozwijany Projekt 677 Łada dręczy cała masa problemów.
- 877 (Kilo) – wariant podstawowy
- 877MK – wariant dodatkowo wyciszony
- 877E – wariant eksportowy z modyfikacjami
- 877EKM – wariant przeznaczony do pływania w tropikach
- 636 (Improved Kilo) – wersja z mocniejszymi elektrycznymi silnikami generującymi mniej hałasu w odpowiednim trybie
- 636.1
- 636.3 – najnowsza i najbardziej zaawansowana wersja, która obecnie działa tylko w rosyjskiej marynarce
Jednak bez względu na wersję każdy okręt podwodny tego typu jest przeznaczony głównie do prowadzenia operacji przeciwokrętowych i przeciw okrętom podwodnym na stosunkowo płytkich wodach. W nowszych wersjach porzuciły system sonarowy Rubikon MGK-400 na rzecz udoskonalonego i wymagającego mniej uwagi MGK-400EM, który może wykrywać okręty podwodne o szumie w odległości 16 km, a okręty nawodne w odległości 100 km.
Pod względem swojej skrytości przed wrogimi systemami wykrywania okręty Kilo zostały wyposażone w płytki anechogeniczne montowane na osłonach i płetwach w celu pochłaniania fal dźwiękowych wrogich aktywnych sonarów, co powoduje redukcję i zniekształcenie sygnału zwrotnego. Dodatkowo te płyty tłumią też dźwięki emitowane przez okręt podwodny i jest to o tyle ważne, że skrytość to najważniejsza cecha tych okrętów, co akcentuje obecność w nich silnika elektrycznego obok dwóch spalinowych.
Z oczywistych względów pod lupę weźmiemy obecnie te najnowsze i znacznie ulepszone warianty (Projekt 636), których produkcja trwa od połowy lat 90. ubiegłego wieku. Mówiąc dokładniej, zajmiemy się 636.3, czyli wersją najnowszą, będącą obecnie na służbie rosyjskiej marynarki podwodnej w liczbie 8 egzemplarzy z planem dodania do tego zbioru 4 kolejnych.
Czytaj też: Śmigłowce szturmowe Mi-24 pod lupą. Opisujemy najnowszy sprzęt przekazany Ukrainie
Te okręty podwodne, które Rosja utrzymuje wyłącznie dla siebie, wypierają 3100 ton po zanurzeniu i 2350 ton na powierzchni. Ich długość sięga z kolei prawie 74 metra, a średnica 10 metrów. Ich napęd ciągle stanowi połączenie silników wysokoprężnych z elektrycznymi, które pozwala na rozwinięcie prędkości do maksymalnie 31 km/h, z czego pod wodą mogą poruszać się w tempie 39 km/h. Zasięg? Zależnie od sposobu płynięcia może wynosić od 13900 do ledwie 23,5 km. W kwestii głębokości może zanurzać się na maksymalnie 300 metrów, ale poziom 240 metrów jest uznawany za poziom optymalny (operacyjny), a po jednorazowym wypłynięciu na misję może na niej spędzić do 45 dni z 52 marynarzami na pokładzie.
Wprawdzie wszystko to składa się na przyzwoity okręt podwodny w tej klasie, ale nie możemy zapomnieć doniesień od dowódcy z Wielkiej Brytanii, który jako jedna z niewielu osób z zewnątrz miał okazję wejść na pokład Kilo. Po tej wizycie Jonathan Powers stwierdził, że Kilo dręczy niski poziom komfortu załogi, prymitywne wyposażenie systemów kontroli i brak odpowiedniego poziomu zautomatyzowania.
Nowsze rosyjskie okręty podwodne Kilo zostały zmodernizowane tak, aby móc pływać z czterema pociskami Kalibr (Club w wersji eksportowej). O nich rozpisywaliśmy się już wcześniej, dlatego zapewne wiecie, że te mające trzy dekady na karku pociski były przez ten czas wielokrotnie ulepszane i rozwijane. Finalnie powstały dwa pociski przeciwko okrętom podwodnym, kolejne dwa przeciwko okrętom nawodnym i jeden do zwalczania celów lądowych.
Czytaj też: Kaspijski Potwór i Łuń, czyli sowieckie ekranoplany. Czym były te statko-samoloty i dlaczego powracają?
Ich możliwości bojowe są bardzo różne i rozbieżności występują nawet w kwestii zasięgu. W przypadku wariantu lądowego, który najbardziej nas interesuje, minister obrony Rosji w 2015 roku wspomniał o zasięgu prawie 1500 km, Departament Obrony USA oszacował go na 1400 km, rosyjskie ministerstwo obrony po teście oficjalnie wspomniało o 2000 km, a raport Office of Naval Intelligence z 2015 roku wspominał o przedziale 1500-2500 km.
W tym przypadku interesuje nas 3M54T Kalibr, czyli pocisk przeciwokrętowy wystrzeliwany z okrętów nawodnych. Różni się od wariantu -K tylko sposobem wystrzelenia z wyrzutni pionowych, długością 8,9 metra i rakietą wspomagającą z wektorem ciągu. Poza tym rozwija prędkości do 3550 km/h (Mach 2,9), lata z 200-kilogramową głowicą bojową, a jego zasięg wynosi od 375 do 500 km.
Na cel te pociski nakierowują się z wykorzystaniem lokalizacji GLONASS, śledzenia terenu, nawigacji inercyjnej oraz aktywnym radarem ARGS-14, ale w każdym momencie operatorzy mogą przejąć sterowanie nad nimi i poprawić tor lotu ręcznie. Jak przystało na pociski manewrujące, każda wersja Kalibr jest bardziej „dronem kamikadze”, niż prostym pociskiem, bo po wystrzeleniu z jednej strony napędza je silnik rakietowy, a z drugiej tor lotu może być zmieniany na bieżąco z wykorzystaniem aktywnych skrzydeł.