Zdjęcia satelitarne pozyskiwane przez firmy, takie jak Maxar Technologies pomagają relacjonować dramat wojny w Ukrainie. Z jednej strony nie ma w tym nic dziwnego, bo przecież satelity wyposażone w potężne kamery, mogą robić zbliżenia, o jakich wielu osobom się nie śniło. Z drugiej strony, konflikt w Ukrainie jest widoczny z przestrzeni kosmicznej gołym okiem. To pokazuje skalę zniszczeń.
“Kiedy jesteś w kosmosie, na początku czujesz się tak daleko” – powiedział niemieckiemu nadawcy ARD Matthias Maurer, astronauta ESA, który niedawno zakończył swój 177-dniowy pobyt na pokładzie ISS.
Czytaj też: Wojna w Ukrainie z perspektywy satelitów. Do sieci trafiły nowe zdjęcia
Skala wojny go przytłoczyła, mimo że Maurer znajdował się ponad 400 km nad powierzchnią Ziemi. Inwazja “była wyraźnie widoczna gołym okiem z kosmosu”, dodając, że mógł dostrzec “wielkie czarne kolumny dymu nad Mariupolem”, portowym miastem, które zostało zrównane z powierzchnią ziemi przez siły rosyjskie.
Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (ISS) porusza się z prędkością ok. 8 km/s i okrąża Ziemię co 90 minut, więc przebywający tam astronauci mają dobry widok na Ziemię. Astronauci widzieli “straszne rzeczy”.
“Na początku wojny cały kraj pogrążył się w nocy w ciemnościach. W Kijowie można było zobaczyć coś, co wyglądało jak błyskawice w nocy, gdy rakiety uderzały w cele w stolicy” – wyjaśnił Maurer w rozmowie z ARD.
Cała załoga ISS, w tym rosyjscy kosmonauci, jednym głosem zgodzili się, że “w Ukrainie dzieją się straszne rzeczy”. Gołym okiem można było dostrzec, że to coś nienaturalnego. Zrozumienie, jak mogło dojść do eskalacji działań wojennych, wykracza poza pojmowanie astronautów.
“Wojna widziana z góry jest sto razy bardziej irracjonalna niż z Ziemi. Dlaczego my, ludzie, nie trzymamy się razem?” – pytał Maurer.
Warto nadmienić, że kosmonauci Roskosmosu przez długi czas wykazywali oznaki solidarności ze swoimi zachodnimi kolegami – w marcu pojawili się na ISS w żółto-niebieskich skafandrach odpowiadających kolorom flagi ukraińskiej, co nie pozostało niezauważone, także przez rosyjskie władze. Dmitrij Rogozin, szef Roskosmosu, nie był przychylny ten inicjatywie, bo Rosja i tak “opuści ISS”, a Stany Zjednoczone będą mogły startować w kosmos “na miotłach”, ponieważ przestaną im być udostępniane rakiety Sojuz.
Wojna zawsze wygląda strasznie, ale możemy sobie tylko wyobrazić, jak takie zniszczenie kontrastuje z pięknem planety oglądanej z orbity.