Miało być pięknie, ale ten złośliwy COVID…
Procedura rozdysponowania docelowych częstotliwości sieci 5G, czyli tzw. pasma C z zakresu 3,4-3,8 GHz, ruszyła w marcu 2020 roku. Szalejąca pandemia zaczęła jednak tworzyć problemy. Szczególnie w zestawieniu z obowiązującymi przepisami.
O ile samą licytację w aukcji częstotliwości przeprowadza się zdalnie, co idealnie się składało, tak szkolenie przed nią musi odbyć się stacjonarnie. W czasach reżimu sanitarnego nie było to możliwe do wykonania. Więc trzeba było zmienić przepisy?
Nic z tych rzeczy. Zamiast tego postanowiono aukcję unieważnić. W myśl przepisów… ustawy Covidowej. W ramach walki z pandemią najpierw odwołano prezesa UKE, a następnie unieważniono aukcję 5G. Choć w ramach tych samych ustaw, podobnie jak wiele innych ciekawych pomysłów można było dosłownie przepchnąć zapisy zmieniające procedury aukcyjne.
Czytaj też: Posłuchał foliarzy i podpalił nadajnik sieci komórkowej. Punktowi szczepień też się oberwało
Dlaczego aukcja 5G została odwołana?
Oficjalnie w projekcie dotyczącym rezerwacji częstotliwości zabrakło zapisów dotyczących warunków bezpieczeństwa sieci. Cyberbezpieczeństwo zaczęło wtedy stawać się gorącym tematem, więc jest to logiczne wytłumaczenie.
Nieoficjalnie, były to czasy dużych nacisków ze strony administracji Donalda Trumpa w celu wykluczenia firmę Huawei z budowy sieci 5G. Choć do dzisiaj nie poznaliśmy żadnych dowodów na to, a jaki sposób chińska firma miałaby szpiegować za pomocą sieci piątej generacji. Ale łatwo było to podciągnąć pod konieczność dbania o cyberbezpieczeństwo.
Więcej na ten temat znajdziecie w poniższym odnośniku.
Czytaj też: Dzisiaj miała się skończyć aukcja 5G. Co poszło nie tak?
Minęły dwa lata i nic się nie zmieniło. Czy coś ruszy w najbliższym czasie?
Ktoś może zapytać – jak to nie? W końcu mamy 5G. Mamy, ale tylko ze względu na kreatywność operatorów. Którzy sieć 5G uruchomili na posiadanych częstotliwościach LTE. To bardziej proteza o ograniczonych możliwościach niż faktyczne, pełne wdrożenie nowej technologii.
Idąc oficjalną linią, warunki dotyczące bezpieczeństwa sieci ma zapewnić nowa wersja Ustawy o Krajowym Systemie Cyberbezpieczeństwa. Przez ostatnie dwa lata powstało siedem (podobno już jest osiem) wersji projektu. Co jeden to ciekawszy. A to ogranicza się nimi swobody gospodarcze, a to wprowadza się zapisy, że wiarygodność firmy pod względem cyberbezpieczeństwa determinują nie opinie ekspertów i niezależne testy, a kraj pochodzenia… Nie obyło się też bez wrzutek, np. wprowadzających do przepisów pojęcie operatora sieci strategicznej. I tak w kolejnych wersjach poprawia się niedoróbki, dokładając kolejne. Rynek protestuje, eksperci miażdżą kolejne pomysły, a poszczególne ministerstwa nie potrafią się porozumień w sprawie akceptacji kolejnych wersji projektu.
Czytaj też: Ustawa o Krajowym Systemie Cyberbezpieczeństwa. Wersja siódma, nieostateczna
Urząd Komunikacji Elektronicznej mógłby zacząć aukcję choćby dziś. Ale bez przyjęcia przepisów nowelizacji Ustawy o KSC ponownie pojawi się kwestia bezpieczeństwa sieci. Więc UKE musi czekać na to, co zrobi rząd.
Rząd tymczasem od bardzo długiego czasu wyznaje zasadę, że z tą aukcją 5G, to trzeba na spokojnie. Tak bardzo na spokojnie, że to prawdopodobnie kolejna opieszałość, która trafi do TSUE. Wydaje się, że tematem aukcji oraz Ustawy o KSC zwyczajnie nie ma się kto zająć. Zlikwidowanie Ministerstwa Cyfryzacji i centralizacja wszelkich możliwych kompetencji w KRPM z miesiąca na miesiąc wygląda na coraz gorszy pomysł. Podobnie jak brak formalnego ministra cyfryzacji, którym niezmiennie pozostaje premier.
Czytaj też: Środki z KPO pójdą na budowę sieci 5G. Tylko… jakiej sieci 5G?
Jeśli operatorzy mieliby korzystać z nowych częstotliwości jeszcze w tym roku, aukcja musiałaby ruszyć już i trwać stosunkowo krótko. Wtedy byłaby taka możliwość. Co jest mało prawdopodobne. Rosja, Ukraina, inflacja, brak pieniędzy z Unii Europejskiej, objazd kraju w ramach kampanii wyborczej… Komu w głowie rozwój telekomunikacji? W najbardziej pesymistycznym wariancie aukcję 5G zobaczymy tylko wtedy, kiedy ktoś uzna ją za godny uwagi postulat wyborczy.