Hipersoniczne pociski – dlaczego to tak wielkie zagrożenie?
Rozstawiane do tej pory systemy obrony antybalistycznej powstały po to, aby zwalczać tradycyjne pociski balistyczne (zwłaszcza międzykontynentalne). Mowa więc o tych, których paraboliczny tor lotu jest przewidywalny, manewry w powietrzu i zmiany celów niemożliwe, a prędkości nie aż tak wysokie w konkretnych fazach lotu.
Czytaj też: Powietrzny Wojownicy dla Ukrainy. Opisujemy drony MQ-1C Gray Eagle, czyli alternatywę dla Bayraktarów
Należy jednak pamiętać, że nadal są hipersoniczne, bo np. podczas obierania kursu na cel, rozpędzają się ku niemu do prędkości ponad 24000 km/h, czyli prawie 20 Mach. To więc nie tak, że pociski hipersoniczne są “następcami” tych balistycznych, bo ich konkretne wersje lepiej jest nazwać po prostu alternatywą. W praktyce bowiem każdy pocisk balistyczny jest hipersoniczny, ale same w sobie pociski hipersoniczne nowej generacji to zupełnie odrębny rodzaj systemów uzbrojenia. Podkreślam to nie bez przyczyny, a dlatego, że liczne porównania tych dwóch rodzajów pocisków mogą wprowadzać w błąd.
Pociski hipersoniczne w najnowszej generacji są szybkie… ale nie aż tak szybkie we wszystkich fazach lotu, jak pociski balistyczne. Zamiast korzystać z wielkich silników rakietowych, wykorzystują te mniejsze (zwykle tak zwane scramjety), które utrzymują je w górnych warstwach atmosfery (porównanie powyżej). Obecnie wyróżniamy łącznie trzy rodzaje pocisków: aerobalistyczne, ślizgowe i manewrujące, z czego rosyjski Cyrkon zalicza się właśnie do tych ostatnich.
Oznacza to, że po wystrzeleniu Cyrkona do gry wkracza z reguły tradycyjna rakieta, która rozpędza pocisk do prędkości hipersonicznej, aby następnie rozwijaniem prędkości zajął się wspomniany scramjet, czyli silnik strumieniowy z naddźwiękową komorą spalania. W praktyce hipersoniczne pociski manewrujące wymagają mniejszych rakiet nośnych niż tradycyjne balistyczne, co oznacza, że ich koszt jest niższy i na dodatek mogą być wystrzeliwane z większej liczby miejsc. Jak np. z poziomu okrętów, samolotów i tradycyjnych wyrzutni naziemnych, co tyczy się właśnie rosyjskiego pocisku Cyrkon.
Rosyjski pocisk hipersoniczny Cyrkon – co o nim wiemy?
Rosyjskie agencje informacyjne są przeżarte albo rozdmuchanymi, albo po prostu bezpośrednio propagandowymi materiałami, co udowodniła trwająca wojna. Gdyby tego było mało, na temat pocisku Cyrkon, mimo jego rozwoju, który trwa od dekad (po raz pierwszy jego podstawy wyjawiono w 1995 roku), ciągle niewiele wiadomo. Przez to musimy opierać się głównie na plotkach i niepotwierdzonych doniesieniach, pomijając kwestię testów i publicznych pokazów, jeśli idzie o same daty.
Czytaj też: Opisujemy norweskie samobieżne haubice M109A3GN
Tak więc pierwsze Cyrkony zostały testowo wystrzelone z bombowca Tupolew Tu-22M3 w latach 2012-2013. W 2015 roku nastąpiły starty z platformy naziemnej, a w kwietniu 2017 roku poinformowano, że prototyp osiągnął podczas próby w locie prędkość Mach 8 (9 800 km/h). Z kolei niespodziewanie w listopadzie 2017 roku, generał pułkownik Wiktor Bondarew oświadczył, że pocisk jest już w służbie, a w 2019 roku prezydent Rosji stwierdził, że pocisk może rozpędzić się do prędkości Mach 9 i niszczyć cele morskie i lądowe w promieniu 1000 km.
W tym samym roku oświadczył, że trwają prace nad wersją lądową, ale patrząc po kolejnych licznych testach w ostatnich dwóch latach, śmiało możemy stwierdzić, że testowanie rosyjskich pocisków hipersonicznych Cyrkon ciągle trwa. Ich gotowość bojowa jest więc pod znakiem zapytania, co zresztą potwierdzono niedawno, kiedy to 28 maja ponownie odbył się test wystrzelenia tego pocisku z fregaty Admirał Gorszkow Projektu 22350 na Morzu Barentsa przeciwko nawodnemu celowi oddalonemu o 1000 km.
Wracając do najważniejszych informacji, pocisk Cyrkon został zaprojektowany i jest ciągle rozwijany przez rosyjską firmę NPO-Machinostroeniya, znajdującą się w obwodzie moskiewskim. Może ponoć rozwinąć prędkość rzędu 9 Mach, uderzać w cele oddalone o nawet 1000 km (wspomina się nawet o 2000 km) i lecieć na wysokości 30-40 km, czyli pułapie, na którym zasięg i prędkość wzrastają wraz ze zmniejszeniem oporu powietrza. Eksperci szacują, że Cyrkon mierzy 8-10 metrów, a jego głowica bojowa może ważyć 300-400 kg.
W porównaniu do np. pocisku Tomahawk, ważący dwa razy więcej i będący jedenastokrotnie szybszy Cyrkon uderza w cel z ponad 242 razy większą energią kinetyczną. Co najgorsze, osiągane prędkości sprawiają, że przed pociskiem tworzy się chmura plazmy, pochłaniająca fale radiowe, co może uczynić z Cyrkona pocisk całkowicie niewidzialny dla radarów. Dodajmy do tego wysoką manewrowość, możliwość dostosowywania kursu i bardzo krótką ostatnią fazę lotu (poniżej 10 sekund przed zaangażowaniem celu) i cel wodny lub lądowy obrany przez ten pocisk, będzie nie do uratowania.
Czytaj też: Opisujemy potężne haubice FH70, bo nie tylko M777 służą w Ukrainie
W praktyce Cyrkony mają być wystrzeliwane głównie z wyrzutni pionowych 3S-14 na okrętach wojennych i podwodnych oraz z mobilnych wyrzutni rakietowych Bastion. Wiemy, że rosyjska marynarka wojenna ma w planach lub już rozmieściła te pociski oraz systemy na szeregu okrętów, bo fregatach typu Admirał Gorszkow i Admirał Grigorowicz, korwetach Gremyashchiy Buyan i Karakurt oraz okrętach podwodnych Yasen.