Pierwsze chwile z Haylou PurFree
Haylou PurFree docierają do nas w minimalistycznym białym twardym kartonie, na którym rozpisano najważniejsze informacje na temat tych słuchawek. Producent chwali się też na nim nagrodą reddot 2022, która ma “powiedzieć” Wam, że są na świecie wysoko postawione osoby, które uważają zaproponowany design za godny wyróżnienia.
Czytaj też: Test Huawei MateBook E – od zachwytu, przez rozczarowanie, po…
Wewnątrz pudełka znajdziemy dobrze zabezpieczone słuchawki, przewód ładujący z magnesami na USB-A, parę stoperów w plastikowym pojemniczku oraz instrukcję obsługi w języku angielskim. Nią koniecznie się zainteresujcie, bo inaczej z całą pewnością nie odgadniecie, co “robią” poszczególne przyciski i jak nawiązać jednoczesne połączenie Bluetooth 5.2 z dwoma urządzeniami.
To z kolei funkcja z gatunku tych, które wyróżniają ten model na rynku, pozwalając nawiązać połączenie zarówno z np. laptopem, jak i smartfonem. Dzięki temu szybko, bo automatycznie możemy przełączyć się między źródłami dźwięku i kto nie widzi w tym ogromnego potencjału, ten zapewne nigdy nie musiał bawić się w regularne przeklikiwanie się po ustawieniach Bluetooth.
Jak korzysta się z Haylou PurFree?
W przypadku tych słuchawek musicie zapomnieć o wszystkich przyzwyczajeniach, bo ten utrzymany w formie opaski model zakładacie nie na kark, a tuż za głowę, opierając ją na małżowinach uszu. Opaska sama w sobie “obsłuży” nawet większe głowy i poradzi sobie bez większego problemu z bujnymi fryzurami.
Przy tym wszystkim będzie stabilnie trzymać się naszej czaszki, delikatnie ją uciskając, ale bez wywoływania dyskomfortu nawet przy noszeniu ich przez pół dnia. To jednak subiektywna ocena, więc na świecie z całą pewnością znajdzie się grupa osób, które będą odczuwać dyskomfort.
Czytaj też: Test Bang&Olufsen Beoplay Portal PC PS. To mają być słuchawki gamingowe?!
W praktyce Haylou PurFree są bardzo minimalistyczne. Projektanci utrzymali je w najpewniej najprostszej formie, którą podkreśla praktycznie jednolity grafitowy kolor (albo jego pochodna). Tyczy się to każdego elementu modelu, którego wykonano w całości z matowego tworzywa sztucznego (gumy). Dzięki temu słuchawki można zarówno w łatwy sposób utrzymać w czystości (dba o to również certyfikat IP67 gwarantujący znaczną wytrzymałość przed pyłem i wodą), jak i nie musieć martwić się o nieprzyjemne wrażenie przy kontakcie ze skórą.
Prostotę modelu potwierdza też centrum dowodzenia, sprowadzające się do trzech przycisków – dwóch na spodniej części prawego modułu i jednego z zewnętrznej strony lewego zausznika. Podczas gdy te dwa pierwsze służą głównie do zarządzania poziomem głośności i wyłączania/włączania słuchawek.
Ten trzeci przycisk jest określany mianem MFB. To skrót od Multi Function Button i jak mówi sama nazwa, odpowiada za bardziej ogólne funkcje (przewijanie playlisty, przyjmowanie połączeń, aktywację asystenta głosowego). W skrócie? Haylou PurFree ma wszystko, czego zwykle oczekujemy po bezprzewodowych i nowoczesnych słuchawkach, co tyczy się też 165-mAh akumulatora. Jego jednorazowe ładowanie przez około 90 minut zapewnia do ponad 8 godzin słuchania muzyki.
Jak Haylou PurFree sprawdzają się na co dzień?
Oceniając Haylou PurFree z zewnątrz trudno doczepić się do czegokolwiek. Podobnie sprawa ma się z wygodą i funkcjonalnością, więc pozostaje najważniejsze pytanie – jak te słuchawki brzmią? Ich działanie nie jest jakkolwiek niezrozumiałe, bo wykorzystuje znaną od lat w sektorze aparatów słuchowych technologię. Zamiast bazować na falach dźwiękowych i bębenku, Haylou PurFree wykorzystuje drgania, które przechodzą bezpośrednio do ślimaka w uchu poprzez kości twarzy.
Czytaj też: Test Xiaomi Watch S1 – elegancja ponad wszystko!
Jak to sprawdza się w praktyce? Z początku można odnieść wrażenie, jakby to nie “słuchawki grały”, a wręcz głosy w naszej głowie. Tak, wiem – brzmi to niepokojąco, ale po kilku minutach to uczucie powinno minąć (minęło przynajmniej w moim wypadku) i pozwoliło bez przeszkód cieszyć się unikalnym podejściem do “słuchawek uwalniających uszy”.
Na rynku znajdziemy wiele modeli, które stanowią alternatywę dla słuchawek dokanałowych, bazując po prostu na umieszczaniu membran blisko uszu, ale to nie sprawdza się (moim zdaniem) najlepiej. Zwłaszcza w porównaniu do sprzętu pokroju Haylou PurFree , bo z nim otoczenie wydaje się poniekąd bardziej… namacalne, a dźwięk dociera do nas, jak z głośników.
Jest przy tym bardzo dobrze słyszalny i nawet w przypadku cichych audiobooków jesteśmy w stanie usłyszeć wszystkie szczegóły. Jakość muzyki jest z kolei… przyzwoita, ale zdecydowanie nie powala. Brakuje jej po prostu życia i głębi, a jeśli zatkacie sobie uszy dołączonymi w zestawie stoperami, całkowicie straci na jakości, bo zacznie być bardzo przytłumiona. Tony niskie i wysokie zdecydowanie tracą najwięcej.
Dodatkowym problemem jest to, że mimo Haylou PurFree są słyszalne dla otoczenia. Jak? Tego niestety nie wiem i moja wiedza na temat biologii nie pozwala na wyjaśnienie tego zjawiska, które tak naprawdę staje się problemem, kiedy zależy Wam na tym, aby słuchane utwory pozostały wyłącznie dla Waszych uszu. Tyczy się to zwłaszcza wyższego poziomu głośności (tak, te słuchawki są głośne), który dodatkowo powoduje, że moduły generujące wibracje zaczynają drgać do tego stopnia, że zaczynają powodować mrowienie na skórze.
Test Haylou PurFree – podsumowanie
W chwili pisania tych słów nie wiemy, jak drogie są słuchawki Haylou PurFree . Wiemy jednak, że ich niszowość na rynku z pewnością zapewni im sukces, jeśli cena nie będzie wygórowana, a dostępność nie stanie się problemem. Wady? Tak naprawdę zważywszy na unikalność tego sprzętu trudno je wskazać, bo przewodnictwo kostne ciągle nie jest aż tak powszechnie wykorzystywane w sprzęcie dla konsumentów.
Dlatego jestem bardziej skłonny określić niektóre cechy Haylou PurFree jako coś, na co warto zwrócić szczególną uwagę przy zakupie. Zdecydowanie najważniejszą pozornie negatywną przypadłością modelu jest słyszalność generowanego dźwięku dla osób z zewnątrz (siedzących bliżej nas), forma słuchawek w myśl opaski również nie wydaje się rewolucyjna, a ośmiogodzinna wytrzymałość na jednym ładowaniu wydaje się niska w dobie wszechobecnych słuchawek TWS, które ładujemy raz na 3/4 dni, a nie każdego dnia wzmożonego wykorzystania.
W kwestii jakości dźwięku mam zagwozdkę. Z jednej strony za nic nie zamieniłbym słuchawek TWS z ANC na Haylou PurFree w moim codziennym życiu, ale z drugiej w “trybie pracy i nauki” nie przeszkadzała mi jakość grających w tle melodii. Podobnie zresztą, jak audiobooków, co tyczy się również mikrofonów w tym modelu, które według moich rozmówców spisują się dobrze, choć głos jest znacznie przytłumiony. Posłuchajcie sami:
W tym wszystkim Haylou PurFree ma jednak ogromne zalety – jest świetnie wykonany i certyfikowany standardem IP67, pozwala na zdalne sterowanie z wykorzystaniem przycisków i łączenie się z dwoma urządzeniami jednocześnie.