Recenzja Motorola Edge 30 – dyskretny urok wagi lekkiej

Z Motorolą polubiłem się jeszcze w czasach pierwszej Moto G, a moje późniejsze kontakty z urządzeniami tej firmy można by w zasadzie podsumować słowami: telefony, które robią co do nich należy, ale niczym specjalnie nie porywają. Czy zatem Motorola Edge 30 to kolejny koń roboczy, czy też jest to smartfon, który potrafi czymś porwać?
Motorola Edge 30

(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Parametry

ParametrWartość
ProcesorQualcomm SM7325-AE Snapdragon 778G+ 5G, Octa-core (1 x 2,5 GHz Cortex A78 3 x 2,40 GHz Cortex-A78 & 4 x 1,8 GHz Cortex-A55, 6 nm)
GPUAdreno 742L
Ekran6,5”, 1080 x 2400 px, 20:9, 405 ppi, AMOLED, 144 Hz, 10-bit, HDR10+, Corning Gorilla Glass 3, 86,2 % StB
Pamięć RAM8 GB
Pamięć Flash128 GB
Aparat główny– 50 Mpix, f/1.8, 25 mm, 80°, 1/1,55”, 1,0 µm, wielokierunkowy PDAF, OIS
– 50 Mpix, f/2.2, 13 mm, 118° (ultraszerokokątny), 1/2,76”, 0,64 µm, PDAF
– 2 Mpix, f/2.4, czujnik głębi
Aparat przedni32 Mpix, f/2.3, 0,7 µm
Audiostereo + BT
Łączność5G, LTE+, HSPA, Wi-Fi 6e, Bluetooth 5.2, NFC, dual SIM, USB-C 2.0
LokalizacjaA-GPS, GLONASS, BDS, GALILEO
AkumulatorLi-Poly 4020 mAh, ładowanie USB-C PD 33 W
Waga155 g
Rozmiary159,4 x 74,2 x 6,8 mm
Certyfikaty
System operacyjnyAndroid 12

Wzornictwo i pierwszy kontakt

Pozwólcie, że oszczędzę wam szczegółowego opisu pudełka oraz jego zawartości – jest tam to, co powinno być, z ładowarką i silikonowym etui włącznie – i przejdę od razu do telefonu, który natychmiast zwrócił moją uwagę nietypową, bardzo małą grubością. Szybki rzut oka do tabelki – Edge 30 ma zaledwie 6,8 mm grubości i 155 gramów wagi – po prostu nie da się tego zignorować. Smartfon jest lekki, zgrabny i dobrze leży w dłoni. Ramka i tylny panel wykonane są z plastiku, przy czym tył udaje całkiem dobrze zmatowione szkło. Poza napisem „Motorola” i charakterystycznym okrągłym logo nie ma na nim żadnych napisów psujących wygląd urządzenia.

Motorola Edge 30
(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Wyspa z aparatami jest zaokrąglona na rogach, a jej powierzchnia delikatnie wypukła – dopiero z niej wystają chronione dodatkowymi ramkami trzy obiektywy aparatów. Wykończenie jest na połysk, wewnątrz materiału widać delikatny ozdobny deseń graficzny. Wszystkie przyciski smartfonu są na prawej ramce, a port USB-C, głośnik i slot na karty nanoSIM na dolnej. Pomiędzy ramką górną a szkłem wyświetlacza wkomponowany jest drugi głośnik, służący do rozmów i multimediów, oraz czujniki oświetlenia i zbliżeniowy.

Trzeba przyznać, że Edge 30 wygląda dobrze i przyciąga wzrok – kilkukrotnie obserwowana reakcja typu „o, jaki ładny” z pewnością nie była przypadkiem. Ale trzeba na niego uważać – obudowa wprost niesamowicie przyciąga kurz, doczyszczenie wyspy aparatów nie jest takie proste, a i odciski palców z plastiku nie tak prostu usunąć, jak ze szkła. I tu pomocne jest etui – proste i dość przeciętnie wyglądające, ale robiące to, co do niego należy.

Motorola Edge 30
(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Ekran

Wyświetlacz użyty w Motoroli Edge 30 to pAMOLED o przekątnej 6,5” i rozdzielczości 1080 x 2400, zatem o proporcjach 20:9. Użyteczna powierzchnia to 86,2 % przedniego panelu. Jeśli chodzi o odświeżanie, to ekran może pracować z częstotliwością 144 Hz, 60 Hz lub wybraną automatycznie, w którym odświeżanie skakało sobie w najlepsze między 60, 90, 120 a 144 Hz w zależności od aplikacji. Maksymalna jasność ekranu w trybie automatycznym to ~650 nit, dla ustawień ręcznych ~450 nit – dane te należy traktować orientacyjnie. Jasność ekranu jest regulowana w trybie PWM – wprawdzie w menu ustawień można znaleźć przełącznik redukcji migotania, nie wydaje się jednak, by miał on jakieś realne przełożenie na faktyczne działanie – nagranie kamerą 240 fps ujawniło migotanie także przy obu ustawieniach przełącznika. Na szczęście gołym okiem żadnego migotania nie widać.

Motorola Edge 30 posiada dwa tryby reprodukcji koloru: naturalny i nasycony, w obu dodatkowo można regulować punkt bieli. Pierwszy z trybów tradycyjnie odpowiada sRBG, drugi natomiast DCI-P3, przy czym dla najlepszego efektu warto przesunąć suwak temperatury barwowej o jedną pozycję w prawo, by nieco ocieplić kolory. Osiągnięty efekt jest zupełnie dobry i całkiem nieźle współgra ze skalibrowanym do DCI-P3 monitorem.

Użyty panel AMOLED pozwala na dziesięciobitową reprodukcję koloru i jest zgodny z HDR10+. Niestety w momencie pisania recenzji z HDR korzysta wyłącznie Youtube – popularne serwisy Netflix i Amazon Prime Video niestety nie pozwalają na wykorzystanie zalet wyświetlacza. W każdym razie w tej chwili – jest nadzieja, że obsługa zostanie dodana z którąś aktualizacją aplikacji.

Ready For sfotografowane Edge 30

Ciekawostką jest możliwość wykorzystania zdalnego wyświetlania, zwanego „Ready For – wygląda dość podobnie do znanego z Samsunga trybu Wireless Dex. Wymagane jest do tego urządzenie zgodne z Miracast lub komputer z zainstalowanym odpowiednim oprogramowaniem.

System

Motorola tradycyjnie instaluje na swoich smartfonach system bardzo zbliżony do wersji Google, jednak z obsługą własnych gestów i znaczną możliwością personalizacji działania i wyglądu. Brak nakładki poważniej ingerującej w system można uznać zarówno za wadę, jak i zaletę – w zależności od upodobań. Od czasów pierwszej Moto G jednak szanuję takie podejście do tematu.

Jeśli chodzi o aktualizacje, Motorola deklaruje, że Edge 30 dostanie 2 duże aktualizacje systemu i trzy lata poprawek bezpieczeństwa. W czasie testów Edge 30 dostała jedną, podnoszącą między innymi poziom zabezpieczeń systemowych do wersji z 1 kwietnia. Fabryczna wersja Google Play była datowana na 1 stycznia, ręczne sprawdzenie pozwoliło na instalację wersji z 1 kwietnia, a tuż przed publikacją tekstu do dyspozycji były poprawki z 1 maja.

Motorola nie umożliwia skorzystania z klasycznego trybu Always-On Display. Ekran się aktywuje po dotknięciu, poruszeniu telefonem czy nadejściu powiadomienia (wyświetlanego tylko jako ikona aplikacji, której dotyczy), ale to wszystko, na co można liczyć.

Na zakończenie wspomnę o haptyce, której w zasadzie nie ma – Motorola Edge 30 oczywiście ma mechanizm wibracyjny, ale sposób jego wykorzystania i niejaka toporność przypominają raczej rozwiązania znane sprzed lat, niż współczesne. Działa to słabo, a nawet irytuje.

Motorola Edge 30
(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Łączność

Motorola Edge 30 jest smartfonem pracującym w sieciach 5G, LTE z agregacją pasm oraz oczywiście w niższych standardach. Układ WiFi pracuje w standardzie WiFi 6e – z routerem Funbox 6 połączenie było zestawiane z prędkością maksymalną 2400 Mbps, czyli maksymalną dostępną. Po włożeniu karty Orange Flex z aktywną usługą 5G telefon bez problemu połączył się z siecią w tym standardzie – oczywiście wiemy, jakie 5G w tej chwili dostępne jest w Polsce i nie ma co oczekiwać cudów na współdzielonym z LTE paśmie. Motorola Edge 30 automatycznie aktywowała VoLTE, można było też ręcznie aktywować VoWiFi. Jakość połączeń głosowych w sieci Orange była dobra.

Do połączeń z akcesoriami Edge 30 dysponuje połączeniem Bluetooth 5.2, nie zabrakło także NFC. Połączenia kablowe zapewnia port USB-C, który pracuje w standardzie 2.0. Zabrakło natomiast jacka audio.

Lokalizację zapewnia standardowy zestaw systemów A-GPS, GLONASS, BDS, GALILEO – podczas przejazdów testowych nie miałem zastrzeżeń do szybkości i dokładności nawigacji.

Motorola Edge 30
(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Wydajność

Snapdragon 778G+ z układem graficznym Adreno 742L oraz 8 GB pamięci RAM nie stanowią przepisu na wydajnościowy sukces, jednak w swojej kategorii spisuje się naprawdę nieźle.

  • Geekbench 5 Single Core: 824 pkt
  • Geekbench 5 Multi Core: 2873 pkt
  • Geekbench Compute OpenCL: 2553 pkt
  • Geekbench Compute Vulcan: 3296 pkt
  • Geekbench ML CPU: 410 pkt
  • Geekbench ML GPU: 1095 pkt
  • Geekbench ML NNAPI: 880 pkt
  • Wild Life: 2816 pkt
  • Wild Life Extreme: 767 pkt
  • Wild Life Stress Test: 2823/2804, stabilność 99,3 %
  • PCMark Work 3.0: 15761 pkt

Części wyników się spodziewałem – GPU okazał się wyraźnie słabszy od topowego Adreno 730 z topowego Snapdragona 8 Gen. 1, ale już rezultaty osiągnięte w testach korzystających z CPU nie prezentowały takich różnic. Największym zaskoczeniem okazał się test symulujący użycie aplikacji biurowych, czyli PCMark, w którym Motorola Edge 30 bez problemu pokonała sprzęt z najwyższej wydajnościowej półki, czyli Oppo Find X5 Pro – zapewne dzięki brakowi termicznego throttlingu. Wild Life Stress Test potwierdził wysoką stabilność pomiarów, osiągając wynik 99,3 %.

  • szybkość ciągłego zapisu danych: 506,98 MB/s,
  • szybkość ciągłego odczytu danych: 707,66 MB/s,
  • szybkość losowego zapisu danych: 31,09 MB/s,
  • szybkość losowego odczytu danych: 29,53 MB/s
  • kopiowanie pamięci: 6,56 GB/s.

Pamięć flash (UFS, ale producent nie podaje która wersja – z wyników wynikałoby, że 3.1) także spisuje się zaskakująco dobrze, jak na sprzęt ze średniej półki.

Motorola Edge 30
Trzy kolory – czerwony (fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Dźwięk

Motorola Edge 30 nie ma mini jacka 3,5 mm, zatem miłośnicy kablowych słuchawek zostali zmuszeni do korzystania z przejściówki USB-C->jack (której oczywiście w zestawie nie ma) lub zewnętrznego DAC. Dobrą wiadomością jest, że moja prosta pasywna przejściówka no-name zadziałała, zatem nie będzie problemów z kupieniem odpowiedniego kabelka. Jakość dźwięku na słuchawkach jest bardzo przyzwoita, działa Dolby ATMOS i miłe jest to, że po podłączeniu nowego sprzętu Edge 30 pyta jaki preset Dolby będzie dla niego właściwy – nie spotkałem się z tym w innych smartfonach.

Motorola Edge 30 ma także stereofoniczne głośniki. Dźwięk jest nieco przesunięty w kierunku głównego, ale jest całkiem nieźle. Niestety ogólna ocena jakości dźwięku nie może być pozytywna – wysokie tony reprezentowane są słabo, basu niemal nie ma. Przy wyższych poziomach wzmocnienia (a Edge 30 potrafi grać naprawdę głośno) słychać, jak Motorola się trzęsie, chrypi, rzęzi… No dobrze, nie jest AŻ TAK źle – po prostu liczyłem na więcej.

Zasilanie

Motorola Edge 30 ma akumulator o pojemności zaledwie 4020 mAh. W iPhone wystarcza to na długo, ale w świecie Androida może wzbudzić niepokój. I istotnie, Motorola Edge 30 nie błyszczy w testach czasu pracy.

PCMark Battery Test uruchomiony na tym smartfonie osiągnął wynik zaledwie 8 godzin i 5 minut. Jak to się ma do faktycznej pracy? Przy mieszanym użyciu WiFi/5G udało mi się w najlepszym przypadku osiągnąć SoT około 6 h przy adaptacyjnym odświeżaniu ekranu i około 5,5 godziny w trybie 144 Hz. Przy oszczędnym użytkowaniu da się bardzo od biedy ładować telefon co dwa dni, ale przy typowym dobrze przygotować się na codzienne wieczorne ładowanie.

Do ładowania służy zaś dostarczona w zestawie ładowarka Turbo Power 33 W. Nie jest to jakaś szalona moc, ale wystarczyła, by w ~30 minut uzupełnić akumulator do 50 %. Pełne ładowanie trwa około 80-90 minut, w zależności od stanu początkowego. Ładowarki QC i PD bez problemu współpracowały z Edge 30 oferując wydajność identyczną z firmową. Szkoda tylko, że smartfon nie obsługuje ładowania bezprzewodowego.

Motorola Edge 30
Trzy kolory – zielony (fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Jak rozpoznawać drzewa w lesie (a teraz numer 1 – modrzew)

Motorola Edge 30 posiada zintegrowany z ekranem optyczny czytnik linii papilarnych. Uaktywnia się po dotknięciu ekranu, skuteczność ma na dobrym, ale nie rewelacyjnym poziomie. Nie jest zbyt szybki, ale największym zarzutem jaki do niego mam jest położenie – zbyt bliskie dolnej krawędzi ekranu, zatem sięgnięcie do niego wymaga dość mocnego wygięcia palca i nie jest najwygodniejsze.

Edge posiada także możliwość rozpoznawania twarzy. Jako że jest to skan 2D nie należy do zbyt bezpiecznych, aczkolwiek przynajmniej wymaga otwartych oczu. Nie udało mi się też go rozbroić zdjęciem wyświetlonym na ekranie innego telefonu. Szybkość działania jest dość dobra, ale tylko gdy nie brakuje światła – Edge 30 nie potrafi doświetlić twarzy za pomocą ekranu, gdy go brakuje, zatem im ciemniej tym gorzej, a w nocy w ogóle nie ma co liczyć, że uda się tak odblokować telefon.

Motorola Edge 30
Trzy kolory – niebieski (fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Fotografia

Motorola Edge 30 posiada dość standardowy zestaw aparatów fotograficznych. Składa się nań podstawowy aparat szerokokątny ze stabilizowanym obiektywem 25 mm i dość dużą matrycą 50 Mpix. Jego uzupełnieniem jest aparat ultraszerokokątny, także z matrycą 50 Mpix, ale o znacznie mniejszym rozmiarze sensora i z obiektywem bez stabilizacji. Kąt widzenia tego aparatu to 118°. Trzecim aparatem jest sensor głębi, wyposażony w matrycę 2 Mpix.

– 50 Mpix, f/1.8, 25 mm, 80°, 1/1,55”, 1,0 µm, wielokierunkowy PDAF, OIS
– 50 Mpix, f/2.2, 13 mm, 118° (ultraszerokokątny), 1/2,76”, 0,64 µm, PDAF
– 2 Mpix, f/2.4, czujnik głębi

Do tego mamy jeszcze aparat przedni 32 Mpix, pracujący z łączeniem pikseli i rozdzielczością wyjściową 8 Mpix.

Jak się ten zestaw sprawdza w praktyce?

Domyślnie oba aparaty pracują w trybie Quad Bayer, z wyjściową rozdzielczością 12,5 Mpix. Zdjęcia z aparatu głównego są niezłej jakości. Mają przyzwoitą szczegółowość i dynamikę, poprawne, nieprzesadnie nasycone kolory. Automatyczny HDR daje dość naturalne wyniki.

Jednostka ultraszerokokątna radzi sobie wyraźnie słabiej – szczegółowość jest na przyzwoitym poziomie jedynie w centrum kadru, a jakość obrazu spada wyraźnie im bliżej krawędzi – tam można spodziewać się sporej ilości mydła i znacznych nieskorygowanych aberracji chromatycznych. Dynamika mimo HDR jest przeciętna, do tego są znaczne różnice w kolorach i balansie bieli między aparatami. Oba są także mocno podatne na powstawanie flar i notują wyraźny spadek kontrastu podczas pracy pod światło.

W ustawieniach aparatu można znaleźć także tryb Ultra Res, który pozwala na uzyskanie zdjęć z pełną rozdzielczością matrycy. Odradzam korzystanie z niego, gdyż zdjęcia nie notują żadnej poprawy jakości, a często są gorsze niż wykonane w trybie domyślnym. Na więcej nie pozwala niska rzeczywista rozdzielczość obiektywów i poziom szumów własnych matryc.

Aparat szerokokątny posiada autofocus i jest zdolny do ogniskowania niemal tuż przy soczewce. Nic zatem dziwnego, że Motorola przeznaczyła go także do zdjęć makro, zamiast jakiegoś aparatu z matrycą ze szrotu. Działa zupełnie nieźle, choć z praktycznego punktu widzenia będzie to raczej ciekawostka lub zabawka, po którą sięgać zbyt często nie będziemy.

Motorola Edge 30 radzi sobie całkiem nieźle ze zdjęciami po zmroku. Tryb nocny załącza się automatycznie lub można wybrać go ręcznie w aplikacji – warto z tego skorzystać, jeśli mamy wątpliwości co do ilości światła. Szczegółowość nocnych zdjęć mogłaby być trochę lepsza (zwłaszcza dla aparatu UWA), ale wciąż jest na przyzwoitym poziomie. Pod kontrolą jest poziom szumów i artefaktów, aczkolwiek flary i spadki kontrastu od silnych źródeł światła mogłyby być mniejsze.

Motorola Edge 30 posiada rzecz jasna tryb portretowy, działający zarówno dla przedniego jak i tylnego aparatu. Muszę przyznać, że działa dość dziwnie – separacja jest nierówna, detekcja głębi ma masę błędów, a efekt bokeh wyjątkowo sztuczny. Edge 30 ma dodatkowy aparat służący detekcji głębi – przynajmniej w teorii, gdyż w żaden sposób nie udało mi się potwierdzić by do czegokolwiek służył. Tryb portretowy działał cały czas tak samo słabo, niezależnie czy oczko aparatu było zasłonięte, czy nie. Do tego daje się zauważyć dość agresywne wygładzanie twarzy.

Możliwości filmowe wyglądają następująco: dla rozdzielczości 4K dostępny klatkaż to 30 fps i jest to jedyny tryb, w którym można rejestrować obraz z użyciem HDR10. FullHD można rejestrować w typowych 30 lub 60 fps albo w zwolnionym tempie z użyciem 120 fps. Rozdzielczość 720p przeznaczona jest tylko dla nagrań spowolnionych, rejestrowanych w 240 lub 960 fps. Nagrania mogą być stabilizowane elektronicznie z wykorzystaniem danych z żyroskopu. Dostępne są także filmy poklatkowe, rejestrowane z maksymalnie 32 x spowolnieniem – przykład takiego materiału bez żadnej obróbki (a nawet przycięcia) macie powyżej.

Motorola Edge 30
(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Podsumowanie

Motorola Edge 30 kosztuje ~2199 zł i jest ciekawym, choć niepozbawionym wad telefonem. Przede wszystkim zwraca uwagę smukłością, lekkością i ekranem, aczkolwiek pod maską także jest to sprzęt dopracowany w takim stopniu, że używało mi się go bardzo komfortowo. Jestem nieco zawiedziony jakością zdjęć – nie są złe, ale liczyłem na więcej – oraz bardzo przeciętną jakością dźwięku. Mimo to całościowe wrażenie jest wciąż pozytywne i Motorola Edge 30 powinna być udanym wyborem dla użytkowników poszukujących urządzeń bez fajerwerków, lecz dobrze działających.