Kraby w Wojsku Polskim
Do tej pory Huta Stalowa Wola wyprodukowała łącznie 80 egzemplarzy Krabów z zamówienia opiewającego na 122 sztuk. Te trafiają do Wojsk Lądowych i obecnie wykorzystują je łącznie cztery pułki, które wchodzą w skład również czterech dywizji. Jednak plan zakłada, że do końca 2025 roku do tego grona dołączy kolejny dywizjon, a w skład każdego z nich wejdzie łącznie 24 armatohaubic ze sprzętem towarzyszącym.
Czytaj też: Opisujemy rosyjskie okręty podwodne Kilo i pociski Kalibr. To one zagrażają Ukrainie
Warto od razu wyjaśnić, że każdy dywizjonowy moduł ogniowy o nazwie Regina oprócz 24 Krabów obejmuje też dwa wozy dowódczo-sztabowe, 9 wozów dowodzenia, 6 wozów amunicyjnych i pojedynczy warsztat uzbrojenia i elektroniki w myśl przeprowadzania polowych napraw. Pierwsze dwa bazują na lekkich gąsienicowych podwoziach, a kolejne na ciężarówkach Jelcz (kolejno 882.53 i P662).
Produkcja całkowicie polska, ale podstawy niestety niezupełnie
Zacznijmy od tego, że zapotrzebowanie na sprzęty tego typu pojawiło się już na początku lat 90., a w 1999 roku zdecydowano o szczegółach projektu. Po ocenach i testach finalnie postanowiono połączyć podwozie UPG-NG od przedsiębiorstwa OBRUM z brytyjską wieżą AS90/52, której produkcja jest realizowana na terytorium Polski poprzez licencję. W 2014 roku wymieniono też samo podwozie na południowokoreańskie K9PL, dzięki czemu Kraby zaczęły powstawać całkowicie w Polsce, choć na licencji.
Pierwsze prototypy tego systemu zaczęły powstawać w 2001 roku, a ich obecna najnowsza i najbardziej dopracowana wersja dotyczy wariantu z 2015 roku. Cały proces produkcji nie był oczywiście wolny od problemów i wpadek, ale po latach dopracowano wszystkie jego aspekty tak, że Huta Stalowa Wola może realizować produkcję bez większych wyzwań.
Armatohaubice Krab w szczegółach
W obecnej formie, czyli w najnowszej wersji, polskie Kraby są przykładem samobieżnych armatohaubic, które łączą produkowane w Polsce systemy wieżowe AS-90 i podwozie innej haubicy (południowokoreańskiej K9 Thunder). Nie są to oczywiście wierne kopie, bo inżynierowie przystosowali je do wymagań Wojska Polskiego oraz możliwości samego przemysłu. Widać to zwłaszcza w przypadku podwozia (nie bez powodu oficjalnie określa się go mianem K9PL), które ulepszono o pomocniczy agregat zasilający i zawieszenie hydropneumatyczne produkcji polskiej, a na dodatek zadbano o dodatkową ochronę personelu, stosując system przeciwwybuchowy, przeciwpożarowy i wentylacyjny.
Czytaj też: Przeciwokrętowe pociski Harpoon dla Ukrainy. Opisujemy lek na przytłaczającą potęgę rosyjskiej marynarki
Za główny napęd odpowiada, umieszczony po prawej stronie z przodu, silnik turbodiesel MT 881 Ka 500 o mocy 1000 koni mechanicznych. Ten rozpędza armatohaubice Krab do nawet 60 km/h na drogach (do 15 km/h w trudnym terenie), współpracując z przekładnią ALLISON X1100 – 5A3. W projekcie znalazł się też zintegrowany układ hamulcowy i sterowania oraz funkcja napędowa umożliwiająca obrót wokół własnej osi w miejscu.
Samobieżne armatohaubice Krab ważą całe 52,1 ton w konfiguracji bojowej, mierzą 12,05 x 3,58 x 3,13 metra (3,83 metra wysokości z dodatkiem wkm), a ich opancerzenie stanowią arkusze stali pancernej MIL-12560H. Uzbrojenie, oprócz wspomnianego wielkokalibrowego karabinu maszynowego (12,7 mm WKM-B), obejmuje wyrzutnie granatów dymnych (2×4 902A 81 mm) oraz główne działo kalibru 155 mm o długości 52 kalibrów (L/52) umieszczone na łożu z kołyską i napędzane elektrycznie. Kąt ostrzału w płaszczyźnie poziomej wynosi 360 stopni, a w pionowej od -3,5 do +70 stopni.
Jego lufa obejmuje zamek klinowy o ruchu pionowym oraz dwukomorowy hamulec wylotowy, a proces ładowania odbywa się półautomatycznie. Oznacza to, że pocisk jest pobierany przez ładowniczego i umieszczany na podajniku, który wprowadza go automatycznie do komory nabojowej lufy. Rolą drugiego ładowniczego jest włożenie ładunku miotającego i spłonki, a poza nimi obsługa obejmuje też dowódcę i kierowcę.
Czytaj też: Tak wspomagano obrońców Azowstal. Nagranie „pierwszej takiej operacji w historii”
Kraby do strzelania wykorzystują ładunki miotające i klasyczne pociski odłamkowo-burzące OFdMKM o zasięgu ~32 km oraz wersję -DV z gazogeneratorem (zasięg ~40 km). Na froncie rozłożenie tych haubic trwa ponoć tylko 30 sekund, zasięg ostrzału wynosi od 4,5 do 40 km, a szybkostrzelność praktyczna do 2 strzałów na minutę lub 6 strzałów przy intensywnym prowadzeniu ognia przez maksymalnie 3 minuty. Poza tym Kraby mają dostęp do łącznie 40 pocisków (29 w wieży i 11 w kadłubie) oraz 48 ładunków miotających (kolejno 28 i 20 w wieży i kadłubie).
Zapalniki pocisków są ustawiane elektronicznie, a jeśli już o tym mowa, warto zwrócić uwagę na same systemy elektroniczne w Krabach. Te obejmują radar balistyczny MVRS-700 SCD, celownik do prowadzenia ognia bezpośredniego, a nie pośredniego, osprzęt pozwalający na operowanie po zmroku, system ostrzegania i samoosłony Obra-3 SSP-1 oraz kluczowy system kierowania ogniem Topaz, a w akcji możecie obejrzeć je na materiale powyżej.
Polskie armatohaubice Krab dla Ukrainy
W chwili pisania tych słów nie ma żadnych dowodów na przekazanie Ukrainie armatohaubic Krab, ani nawet oficjalnych oświadczeń naszych władz. Opieramy się tylko na informacjach z “kręgów rządowych” pozyskanych przez Informacyjną Agencję Radiową, według których nie tylko już przekazaliśmy sprzęty (18 egzemplarzy), ale też odpowiednio wcześniej nasze służby przeszkoliły stu ukraińskich artylerzystów.
Czytaj też: Czym są wiry kwantowe? Wreszcie możemy to zobaczyć
Ciągle jest jednak wiele niewiadomych na ten temat, bo wieść o przekazaniu Krabów nie ujawnia kwestii finansowania, pochodzenia sprzętu, szczegółów wspomnianego szkolenia i być może najważniejszego, czyli formy pakietu. Niewiadome jest bowiem, czy przekazanie obejmowało jedynie armatohaubice, czy może również towarzyszące im w oddziałach wozy dowodzenia i amunicyjne. Musimy więc czekać na oficjalne informacje, ale też na przykłady wykorzystania Krabów na froncie.
Będzie to bowiem dla nich całkowity “pierwszy raz” jeśli idzie o uczestnictwo w wojnach, a to kluczowe pole testowe w ogólnym rozrachunku. Jest bowiem zawsze świetną okazją do wyszukania potencjalnych problemów z eksploatacją uzbrojenia.