Nawet jeśli nie chodzi o organizmy, które mogłyby występować na Marsie obecnie, lecz w przeszłości, to i tak implikacje związane z wynikami badań opublikowanymi na łamach Astrobiology będą istotne. Ich autorzy sugerują bowiem, że dowodów na istnienie marsjańskiego życia należy szukać na głębokości co najmniej dwóch metrów.
Czytaj też: Wielokątne struktury na powierzchni Marsa. Widać je z wielu kilometrów
Dlaczego? Wszystko przez brak pola magnetycznego i obecność niezwykle rzadkiej atmosfery. Kombinacja tych czynników powoduje, że do powierzchni Marsa dociera znacznie więcej promieniowania niż ma to miejsce na Ziemi. Niszczy ono aminokwasy, co było wiadome już od dawna, lecz zaskakujące okazało się tempo tego procesu. Jest ono wyższe niż można by się było spodziewać.
Na Marsie już teraz znajdują się łaziki zdolne do wykonywania odwiertów w poszukiwaniu cennych próbek, lecz ich możliwości są niewielkie: wiertła sięgają na zaledwie 5 centymetrów w głąb. Jeśli kiedykolwiek istniało tam życie, to aminokwasy będące jego pozostałościami potrzebowałyby 20 milionów lat na rozpadnięcie się pod wpływem oddziaływań ze strony promieniowania kosmicznego. W skali narodzin i ewolucji życia 20 milionów lat to dość krótki okres.
Promieniowanie na Marsie jest znacznie wyższe niż na Ziemi
Tym bardziej, że jeśli na Czerwonej Planecie coś kiedyś żyło, to najprawdopodobniej miało to miejsce setki milionów, a być może nawet miliardy lat temu. Jaka jest skala tamtejszego promieniowania? Przeciętny mieszkaniec Ziemi zostaje w ciągu roku wystawiony na około 0,33 milisiwerta promieniowania kosmicznego. Na Marsie wskaźnik ten rośnie do mniej więcej 250 milisiwertów.
Jedną z poszlak wskazujących na możliwość zamieszkania Marsa byłaby obecność aminokwasów. I choć te związki organiczne nie stanowią sygnatur biologicznych, to są jednymi z najbardziej podstawowych składników budulcowych życia. Aminokwasy mogą się ze sobą łączyć, tworząc białka, dlatego wykrycie ich na Czerwonej Planecie stanowiłoby solidny wskaźnik dotyczący istnienia tam życia.
Czytaj też: Po 19 latach koniec czekania. Sonda Mars Express w końcu zaktualizowana
Łącząc aminokwasy z mieszanką symulującą marsjańską glebę, autorzy badań następnie zamknęli je w probówkach imitujących lokalną atmosferę. Przechowywali je w różnych temperaturach, o wartościach zbliżonych do marsjańskich. Kolejny krok polegał na napromieniowaniu próbek dawką promieniowania, jakiej można się spodziewać na powierzchni Marsa w ciągu ostatnich około 80 milionów lat. Okazało się, że dodatek krzemianów, a zwłaszcza krzemianów z nadchloranami – które występują w marsjańskiej glebie – znacznie zwiększa tempo niszczenia aminokwasów. W praktyce oznacza to, że jeśli jakieś aminokwasy występowały tam na powierzchni lub tuż pod nią, to zdążyły zniknąć dawno temu.