Samochody elektryczne z nieograniczonym zasięgiem. Wystarczy specjalna droga i odbiornik w samochodzie
Stellantis to koncern, który powstał na początku bieżącego roku, łącząc grupy PSA i FCA w jedno. W jego skład wchodzi bardzo dużo firm, a większość z nich nowi dyrektorzy popychają w kierunku elektrycznej technologii i bezemisyjnego napędu. Mowa o zarządzaniu aż 16 markami, bo marką Abarth, Alfa Romeo, Chrysler, Citroën, Dodge, DS, Fiat, Fiat Professional, Jeep, Lancia, Maserati, Mopar, Opel, Peugeot, Ram i Vauxhall.
Czytaj też: Ukraińska artyleria znów w akcji. Msta-B zniszczyła kolejne transportery i nawet samobieżne haubice Rosji
Wspominam o tym nie bez powodu, bo w praktyce to, czego dokona Stellantis, wpłynie w mniejszym lub większym stopniu na wspomniane marki. Tym razem koncern pochwalił się swoim wyjątkowym odcinkiem drogi, który potwierdził, że samochody elektryczne z nieograniczonym zasięgiem są już w zasięgu ręki, ale wymagają bardzo, ale to bardzo konkretnej infrastruktury.
Wszystko sprowadza się do drogi. Jednak nie byle jakiej drogi, a odcinka toru “Arena del Futuro” w Chiari we Włoszech z wykorzystaniem specjalnego Fiata 500, który został przystosowany do testowania systemu DWPT – Dynamicznego Bezprzewodowego Przesyłania Energii. Ta umożliwia bezprzewodowe ładowanie pojazdów elektrycznych podczas ich jazdy po specjalnie przygotowanych pasach drogowych.
To podejście wykorzystuje bezprzewodowe cewki pod powierzchnią drogi do ładowania pojazdów, dzięki którym te mogą ładować się w trakcie jazdy i uzyskać tym samym nieograniczony zasięg. Z jednej strony mamy więc rozwiązanie potrzeby stosowania ciężkich i rozbudowanych pakietów akumulatorów, a z drugiej pomysł na przerobienie infrastruktury drogowej w te cewki i wyposażenie samochodów w specjalne odbiorniki.
Czytaj też: MT-LB vs Stugna-P, czyli rosyjski transporter opancerzony kontra przeciwpancerny pocisk
Zwłaszcza że technologia nie jest tylko pomysłem i już dawno opuściła papier. Testy pokazały bowiem, że wydajność przepływu energii z asfaltu do samochodu jest porównywalna z wydajnością typową dla stacji szybkiego ładowania, co oznacza koniec przestojów na ładowanie. Ponadto pomiary natężenia pola magnetycznego wykazały, że tego typu pomysł nie ma żadnego wpływu na kierowcę i pasażerów, ale jego implementacja w praktyce… no cóż, z pewnością byłaby równoznaczna z ogromnymi kosztami.