Seria iPhone 14 ma składać się z czterech modeli – tego podstawowego, Max (ten zastąpi Mini), Pro i Pro Max. Apple w tym roku zdecydowało się (podobno) na mocne rozgraniczenie między tańszymi i droższymi modelami. Pro i Pro Max mają dostać ulepszone aparaty, inna konfigurację ekrany, a przede wszystkim układ A16 Bionic, podczas gdy w tańszych znajdzie się ubiegłoroczny A15.
Jak wydajny będzie A16 Bionic?
To właśnie A16 ma być tym, co sprawi, że iPhone 14 Pro i Pro Max mocno będą odstawać od reszty. Na razie oczywiście nie znamy szczegółów specyfikacji chipsetu, więc należy pamiętać, że cały czas poruszamy się w obrębie plotek i niepotwierdzonych przecieków. Serwis Macworld postanowił zebrać je i zastanowić się nad tym, jak wydajny będzie A16 w stosunku do A15. Różnice zobaczymy już na samym wstępie, gdy weźmiemy pod uwagę proces produkcyjny. Najnowszy chipset Apple będzie produkowany w procesie N4P firmy TSMC, co jest ulepszeniem w stosunku do węzła N5P używanego przy produkcji A15, ale nadal nie jest to pełny skok generacyjny. Kolejna różnica to liczba tranzystorów – w A16 Bionic ma ich być 18-20 miliardów.
Czytaj też: Google Play ma już 10 lat. Z tej okazji dostaje nowe logo
Jak to przełoży się na wydajność? Tutaj serwis wskazuje na około 15% wzrost w tej kwestii w porównaniu z ubiegłorocznym układem. Dużo większy wzrost mamy zauważyć w przypadku pamięci RAM, bo w nowych iPhone’ach 14 Pro i Pro Max pojawi się już pamięć typu LPDDR5 co ma przełożyć się na 50% lepszą przepustowość i większą energooszczędność. Warto jednak wspomnieć, że droższe modele mają nadal pozostać przy 6 GB RAM, a przynajmniej tak twierdzi nowy przeciek. W kwestii GPU mowa natomiast o 25-30% wzroście wydajności.
Czytaj też: Apple Watch po raz kolejny ratuje życie. Tym razem wykrył rzadki nowotwór
Przy takich informacjach trudno nie zadać sobie pytania – w jaki sposób Apple będzie chciało sprzedać tańsze modele z tej serii? Na razie wszystko wskazuje, że podstawowy iPhone 14 nie dostanie zbyt wielu ulepszeń względem poprzedniej generacji, a jednocześnie jego cena ma wzrosnąć (podobno o około 100 dolarów). W takim przypadku bardziej opłacalne będzie kupno zeszłorocznego 13 Pro lub Pro Max. Oczywiście, o ile przecieki się potwierdzą, a Apple podczas premiery nie wyciągnie żadnego asa z rękawa.